facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

Tu jest miejsca na Twoją reklamę

Reklamy dosłownie nas otaczają. Kiedy oglądamy telewizję, słuchamy radia, przeglądamy internet czy nawet wtedy, gdy podróżujemy samochodami. Wszyscy próbują zachęcić wszystkich do kupowania i korzystania z usług. Czy robią to jednak skutecznie?

Włączasz telewizor. Co widzisz? Nienaturalnie kolorowy i pełny uśmiechu świat! Dzieci są radosne, słoneczko przygrzewa, ptaszki ćwierkają, w tle piękna muzyka, a to wszystko dzięki jedynemu, unikalnemu proszkowi do prania, który, jak to wynika z reklamy, oprócz ubrudzonych ubrań, wyczyści również wszystkie Twoje problemy! Albo ten cudowny syrop na kaszel, którego działanie pięknie obrazuje profesjonalna animacja, sugerująca, że ten wspaniały preparat wpływa do płuc i walczy ze złymi bakteriami. Wchodzisz na swoją skrzynkę mailową. Co widzisz? Same niepowtarzalne okazje! Pożyczki, anonse towarzyskie, błyszczące samochody i listy od księcia Nigerii, który oferuje Ci dziesięć tysięcy sztabek złota! Gdyby kosmici zaczęli odbierać nasze sygnały telewizyjne bądź podłączyliby się do internetu, na pewno pomyśleliby, że Ziemia to miejsce zbyt piękne, by było prawdziwe.

Kupuj! Kupuj! Kupuj!
Reklamy pojawiają się przecież nie tylko w mediach. Legendy głoszą, że współczesnego ninja można rozpoznać po tym, że potrafi przejść się katowicką ulicą 3 maja i nie dostać do ręki ani jednej ulotki. Nie winię ludzi, którzy w ten sposób pracują lub dorabiają — nie ma w tym przecież nic hańbiącego! Czy jednak taki sposób reklamy jest w ogóle skuteczny? Większość ludzi bierze te bardziej lub mniej kolorowe kawałki papieru i bez patrzenia na ich treść po prostu je wyrzuca; przy odrobinie szczęścia, to nawet do kosza. Czasem jednak trafienie na jednego klienta, który weźmie „ekstra pożyczkę”, będzie warte wyprodukowania setek wartych grosze ulotek. Niemniej jednak, warto zwrócić uwagę na to, że większość reklam, banerów, spotów i ulotek na nas po prostu krzyczy! Kupuj! Nie czekaj ani chwili dłużej! Przyjdź do nas! Czekamy na Ciebie! Niskie ceny! Zero presji! Ale KUP!

Inny świat
Reklamę można jednak robić w inny sposób (taki ze mnie spec od marketingu!). Ja, na przykład, zwracam o wiele większą uwagę na listę sponsorów i organizatorów ciekawych akcji i inicjatyw niż na ogromne, zasłaniające pół budynku banery, nierzadko strasznie kiczowate i na siłę kontrowersyjne. Ogólną niechęć społeczeństwa do banerów reklamowych potwierdza zresztą popularność wtyczek do przeglądrek internetowych, które blokują wyświetlanie reklam subtelnych, niczym zgrzytanie nieobciętym paznokciem po tablicy. Nie trzeba być marketingowcem, aby stwiedzić, że chyba nie tędy droga. Ale czy na pewno? W końcu nie jesteśmy specjalistami.

Tędy
Pewnego razu przez przypadek otworzyłem bramy piekieł — wyłączyłem wspomnianą wtyczkę na swojej przeglądarce. I to, co zobaczyłem, odmieniło mnie w niemożliwy do opisania sposób. Od tego czasu inaczej patrzę na świat, doceniam każdy skrawek miejsca wolny od reklam. Ale uświadomiłem sobie też, że nie wszyscy przecież je blokują — chociażby starsi użytkownicy internetu. Część z nich nie wie, że nie trzeba przeklikiwać się przez stosy okienek, aby sprawdzić prognozę pogody lub poczytać najświeższe wiadomości. Dla nich to coś naturalnego, są do tego przyzwyczajeni. I chyba tym właśnie jest klucz — odpowiednim „zakamuflowaniem” oraz dostosowaniem takiej reklamy do samego odbiorcy. Wiem, Ameryki nie odkryłem (choć nawet i to nie byłoby już zbyt wielkim osiągnięciem), jednak przenieśmy wspomniany przed chwilą mechanizm o poziom wyżej — na nas. Myślimy, że jesteśmy tacy chytrzy, bo udało nam się uciszyć wyskakujące okienka i żyjemy dzięki temu w świecie (lub przynajmniej w internecie, co dla niektórych akurat byłoby tożsame) wolnym od reklam. Ale kiedy trzeba coś kupić lub znaleźć specjalistę, to co robimy? Odpalamy wyszukiwarkę, wpisujemy interesujące nas hasło i otwieramy pierwszych parę linków, a zabrnięcie na drugą stronę wyszukanych wyników jest oznaką desperacji! Niczym nowym nie zabłysnę, jeśli stwierdzę, że korporacje już za niewielką sumę pieniędzy i dzięki odpowiedniemu otagowaniu swoich witryn, wskakują automatycznie na pierwsze miejsca w wyszukiwarkach. A my? My decydujemy się żyć w iluzji wolnego wyboru, bo przecież osobiście go dokonujemy i to my wkładamy towar do internetowego koszyka. Bez świadomości, że towar został — jak w supermarkecie — podsunięty pod sam nos. Bo najlepsza i chyba najskuteczniejsza reklama to po prostu informacja, w której my sami reklamy się nie doszukujemy.

Autor tekstu: Jakub Paluszek

Post dodany: 5 września 2016

Tagi dla tego posta:

społeczeństwo  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno