facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

#instaFAKE

Białe budynki Mykonos, karmelowe frappuccino ze Starbucks’a, minimalistyczna aranżacja mieszkania, Happy Planner z Parkerem, talia osy, plecy wygięte tak, że aż boli, jak się patrzy. Do tego zdjęcia z siłowni, perfekcyjne selfie otagowane #iwokeuplikethis, zdjęcia posiłków wielkości porcji dla chomika, a to wszystko obserwowane przez tysiące ludzi, łudzących się, że cały ten internetowy wizerunek odpowiada realnej rzeczywistości. Czy Ty też się łudzisz?

Jeśli korzystasz z Instagrama, zapewne kojarzysz chociaż jeden taki profil, na którym każde zdjęcie jest tak irytująco perfekcyjne, że aż łapiesz się na chwilowym poczuciu zazdrości, dyktowanym przekonaniem, że autorowych minidzieł w istocie prowadzi równie idealne życie. Najczęściej jednak zdarza się, że osoby takie żyją w ogromnej, internetowej iluzji, w której, co ciekawe, my również lubimy przebywać. Grecka wyspa jest przecież dużo ciekawsza niż oklepany Wrocław, logo Starbucks’a na zdjęciach kawy prezentuje się dużo lepiej niż logo sklepu Żabka, a drogi planner, wspomniany we wstępie, bije na głowę zwykły notes za 9,99 z Pepco. Zarówno Instagram, jak i inne popularne serwisy społecznościowe powstały kilka lat temu, kiedy nikt nie myślał o tworzeniu poradników opatrzonych tytułem: Jak najlepiej zaprezentować się na Facebooku? czy Jak zwiększyć ruch na Instagramie?. Poradniki takie są dziś nie dość, że tworzone i czytane, to jeszcze wdrażane w życie. Zamiar jest taki, by się wyróżnić. Skutek zaś jest taki, że trafia się do Utopijnej Strefy Instagrama, w której nic, co nieidealne, nie ma swojego miejsca i każdy profil wygląda jak kopia poprzedniego.

Wzór w necie – prawda w świecie?
Jay Alvarrez i Alexis Ren. Swojego czasu królowie Instagrama. Ona piękna, on przystojny, oboje zakochani w sobie. Na ich profilach zdjęcia z podróży dookoła świata, perfekcyjna figura Alexis, zapierające dech w piersiach filmiki Jaya. Miliony obserwujących życie pary przeżyły dosłowny szok, gdy na jaw wyszło, że wszystkie fotografie ukazujące ich wielkie uczucie były jedynie „ustawką” marketingową. Innym ciekawym przypadkiem jest australijska blogerka Essena O’Neil, z instagramowym kontem podobnym do konta powyższej pary „zakochanych”. Podróże, drogie, markowe ubrania, wysportowane ciało, a w rzeczywistości – brak pewności siebie, brak przyjaciół, obsesyjne liczenie kalorii, a nawet głodówki. Koniec ułudy nastąpił wraz z usunięciem przez Essenę większości zdjęć oraz wyjaśnieniem, że cały jej dotychczas kreowany wizerunek był jednym, wielkim fałszem.

Nie dajmy się zwariować, to normalne, że chcemy się prezentować dobrze w sieci. Dbamy o swój wygląd w prawdziwym życiu, przywiązujemy więc wagę również do tego wirtualnego. Problem zaczyna się wtedy, gdy to, co publikujemy, znacząco różni się od tego, co tak na prawdę dzieje się w naszym życiu. Tak więc zalety korzystania z social mediów, takie jak: łatwość komunikacji, możliwość zawierania nowych znajomości, poszerzanie swojej wiedzy, mogą szybko przerodzić się w wady, jeśli nie zadbamy o równowagę, zdrowy rozsądek czy możliwość dopuszczenia do wpadki, wiążącą się z pozostawieniem w tyle chęci bycia perfekcyjnym.

Jakie to wady?
Poza oczywistą wadą, jaką jest okłamywanie ludzi, główną negatywną konsekwencję stanowi to, że zaczynamy przedkładać życie w sieci nad życie w realu. Spotkania ze znajomymi stają się nie tylko mało istotne, ale wręcz uciążliwe. O ile łatwiej zyskać aprobatę innych, wrzucając po prostu swoje zdjęcie. Co z tego, że po to, by zostało opublikowane w internecie i cieszyło oczy innych, musiała minąć godzina. Nie wystarczy tylko zrobić zdjęcie, trzeba jeszcze wybrać to najlepsze, a potem w programach do obróbki uczynić je jeszcze lepszym. Swoje poczucie wartości zaczyna się budować na podstawie polubień obcych ludzi, którzy najprawdopodobniej nawet dobrze nie patrzą na to, co lajkują. Kto jest mniej więcej obeznany z Instagramem, wie, że funkcjonuje tam gdzieniegdzie polityka „lajk za lajk”, a w takich sytuacjach już nawet kontent danego profilu czy jakość zdjęć tam wrzucanych nie mają znaczenia. Zatraca się jakiekolwiek realia. Wrzucasz zdjęcie i czekasz, aż ilość łapek w górę pozwoli na to, byś poczuł się dowartościowany.

Kto wytycza kurs? Blogerki modowe? Znane marki? Rówieśnicy, teoretycznie podobni do nas? Myślę, że trzecia grupa może oddziaływać na nas najmocniej. Takie osoby opanowały siłę promowania siebie w wirtualnej rzeczywistości do tego stopnia, że zdają się być w tym stuprocentowo wiarygodni.

Jedna na milion
Scrollując kiedyś instagramową tablicę, natknęłam się na zdjęcie ukazujące damskie udo z widocznymi rozstępami. Mimo że widok był teoretycznie dużo mniej atrakcyjny niż poprzednie zdjęcie, ukazujące wyrzeźbione ciało jednej z moich koleżanek, to zainteresował mnie dużo bardziej niż cała reszta zarejestrowanych tego dnia zdjęć. Okazało się, że konto należy do właścicielki portalu Bezlitosne Kobiety. Przejrzałam resztę zdjęć na jej prywatnym profilu. Chociaż nie pokazuje się nigdy w całej okazałości, widać, że to zadbana, piękna kobieta, i mogłaby być jak jedna z tysięcy tych „perfekcyjnych” kobiet na tym portalu. Coś ją jednak wyróżnia. Co to takiego? Zdjęcia cellulitu, najedzonego brzucha, trądziku czy już wspomnianych rozstępów. Byłam pod tak wielkim wrażeniem tego, co publikuje, że od razu miałam ochotę ją poznać. Pomyślałam o tym, jak życiowa, wyluzowana i zdystansowana musi to być kobieta. Pomyślałam też, że tyle dziewczyn sili się na oryginalność, dążąc do bycia postrzeganymi jako perfekcyjne. A wyjątkową została dziewczyna, która przenosi prawdziwe życie na grunt internetowy, wyzbywając się upiększania, zakrywania czy udawania.

Przysłowiowe „co za dużo, to niezdrowo” działa i w tym przypadku. Internet dawkowany w przyzwoitych porcjach jest nawet wskazany. W tym świecie łatwo się jednak zatracić. Konsumpcjonizm, materializm, stosunkowo niska samoakceptacja prowadzą nas do rozwiązań szybkich i względnie bezbolesnych. Social media dają poczucie ulgi, które jest chwilowe i ulotne. Tymczasem… trzeba wrzucić kolejne zdjęcie.

Autorka tekstu: Katarzyna Sroka

Post dodany: 24 listopada 2016

Tagi dla tego posta:

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno