Można mieć czasem gorszy dzień, a nawet kilka. Jedyne, o czym się wtedy marzy, to schować się pod kołdrą i zapomnieć o istnieniu całego świata. To całkowicie naturalne, bo przecież smutek jest jedną z wielu emocji, jakie towarzyszą nam na co dzień. Tylko czy ktoś zastanawiał się nad tym, dlaczego akurat to uczucie wyniesiono na piedestał?
Słyniemy z ciągłego narzekania na dosłownie wszystko: że jest za ciepło, że zima przyszła nie w porę, że rząd jest zły, że za ma mało płacą, ale za to sąsiad zarabia stanowczo za dużo. Przeciętnego Polaka trudniej zadowolić niż kobietę. Media lubują się w przekazywaniu złych wiadomości, notorycznie wysłuchujemy przykrych informacji, jakby na świecie nie działo się nic dobrego. Najbardziej jednak martwiące jest młode pokolenie, które przytłoczone ponurą rzeczywistością coraz bardziej się z nią utożsamia.
Internetowe cierpienie
Całkiem niedawno wśród nastolatków panowała moda na bycie emo – przygnębionym dzieckiem z grzyweczką na oku, słuchającym depresyjnych piosenek o tym, jak bardzo życie nie ma sensu. Z czasem to ucichło, aczkolwiek nie przeminęło. Przeistoczyło się w odrobinę inny trend, a mianowicie w tumblr boy/girl. Tumblr jest domeną internetową, na której znajdują się wszelkiego rodzaju blogi, lecz głównie opierają się one na grafikach, cytatach i GIF-ach. Dominującą część stanowią dołujące sentencje, depresyjne przemyślenia i zdjęcia dziewczyn z zasłoniętą połową twarzy, z papierosem w dłoni, stanowiącym kwintesencję młodocianego smutku. Dodajmy jeszcze do tego zaburzenia odżywiania, bo każda marzy o wyglądzie modelki z okładki magazynu i nienawiść do rodziców, ponieważ nie dali pieniędzy na najnowszy model Iphone’a.
Moda na depresję
Nie tylko młodzież umiłowała sobie taplanie się w rozpaczy. W ostatnim czasie wiele mówi się o różnego rodzaju chorobach i zaburzeniach psychicznych, a szczególnie o depresji. Nie widzę w tym nic złego, zwłaszcza że w Polsce znaczna część obywateli boryka się z takimi problemami. Wciąż w pewnych kręgach są to tematy tabu, a ludzie nie mają pojęcia, jak właściwie sobie z tym radzić. Jednak prawdziwy kłopot zaczyna się, gdy do głosu dochodzą celebryci. Jeśli zamierzają zrobić coming out i opowiedzieć swoją historię, a przy tym przypomnieć o sobie światu i ponownie wzbudzić zainteresowanie, to proszę bardzo. Nikomu nie robią tym krzywdy. Gorzej, jak zaczynają zamieniać się w ekspertów. Piszą książki, jak radzić sobie z wyżej przeze mnie wymienionymi problemami, udzielają rad polegających na samoleczeniu, a ludzie zaczynają im wierzyć, bo są to w pewnym stopniu autorytety. Z jakiegoś powodu ktoś wymyślił taki kierunek studiów jak psychologia lub psychiatria, których nie da się odbębnić w dwa lata. Dlatego jeśli ktoś bez wyspecjalizowanej wiedzy mówi, jak walczyć z depresją, niech lepiej zajmie się czymś innym, zwłaszcza gdy podchwycił ten temat, bo ma świadomość, że jego dzieło dobrze się sprzeda.
Na pohybel wszystkim
Istnieją ludzie, którym znudziła się szarość codziennego świata i postanowili go pokolorować. Wszyscy dążymy do osiągnięcia w życiu szczęścia, co dla każdego stanowi coś innego, ale zwykle zatrzymujemy się na pewnym etapie i poddajemy się. Tylko i wyłącznie dlatego, że tak jest łatwiej. Skoro wszyscy wokół marudzą, to głupio by było się wyróżniać. Lepiej poużalać się nad swoim życiem, a później pogodzić się z beznadziejnością dnia powszedniego. Przynajmniej wtedy mamy pewność, że znajdziemy kogoś, kto podziela ten ból egzystencji. Mało kto będzie cieszył się naszym szczęściem, skoro jego to nie dotyczy.
Autorka tekstu: Weronika Suchoń