Pewnie nie raz zdarzyło się wam sfotografować zamówione w restauracji danie. Powszechnie wiadomo, że lokale wyjątkowo dbają o to, by serwowane przez nie specjały nie zadowoliły wyłącznie żołądka, ale także oczy. Jednak co w sytuacji, gdy spotkamy się z zakazem robienia zdjęć jedzeniu?
Po pierwsze: o czym mowa i skąd to się wzięło?
Kiedyś normalne przed posiłkiem było pomodlenie się. Teraz, jak widać, ważniejsze bywa uwiecznienie potrawy na zdjęciu, nie patrząc na to, że ta zaraz wystygnie. Moda na foodstagramming, czyli manię fotografowania jedzenia i umieszczania jego zdjęć na portalach społecznościowych typu Facebook, Instagram czy Twitter, trwa już kilka lat. Zapewne każdy z Was w swoim życiu spotkał się z sytuacją, gdy podczas przeglądania social mediów przed oczami przeleciało kilka zdjęć potraw. Część z nich to wyroby domowe, część jest efektem pracy specjalistów w dziedzinie gotowania. O ile pochwalenie się takimi fotografiami od czasu do czasu nie musi nam przeszkadzać, to czy uciążliwe spamowanie jedzeniem nie jest męczące?
Po drugie: rekomendacje
Są dwa typy kucharzy. Pierwszy to zdecydowany zwolennik foodstagrammingu. Część środowiska gastronomicznego uważa, że rozpowszechnianie dzieł, jakie wychodzą spod ich noży, to świetna forma promocji. Jeśli do naszego zdjęcia dodamy jeszcze lokalizację, czyli konkretnie pokażemy naszym znajomym, gdzie zjedliśmy takie piękne dania, będzie jeszcze lepiej. Bo kto by się nie cieszył z darmowej reklamy?
Drudzy nie są już tak optymistycznie nastawieni do tej mody. Przekonanie, że amatorzy fotografii sprawią, że jedzenie będzie wyglądać niekorzystnie, a także skupienie się na publikacji tego, co jemy, sprawiło, że w restauracjach zaczęto zakazywać robienia zdjęć. Kilka lat temu jeden z francuskich szefów kuchni, Alexandre Gauthier, skrytykował modę na foodstagramming. Stwierdził, że irytuje go, kiedy goście, zamiast delektować się wybitnym smakiem, najpierw robią zdjęcia… a jedzenie stygnie.
Po trzecie: zdrowie
Badacze zza oceanu odkryli także inne negatywne aspekty uzależnienia od foodstagrammingu. Lekarze biją na alarm, że zbyt przesadne traktowanie jedzenia może źle wpływać na naszą psychikę, a także doprowadzić do zaburzeń łkania. Nie tylko zagrażamy sobie, ale także innym – w tym wypadku osobom, które nasze zdjęcia oglądają. Wydaje się to śmiesznym i przesadnym stwierdzeniem, ale gdy bliżej się mu przyjrzymy, okazuje się całkiem logiczne. Im więcej widzimy fotografii jedzenia i im bardziej jesteśmy nimi „atakowani”, tym bardziej wzmaga to nasz apetyt, przez co możemy doprowadzić swój organizm do otyłości.
Chyba każdy z nas ma w sobie zalążki takiego uzależnienia. Osobiście nie raz zdarzyło mi się uwiecznić na zdjęciu to, co zostało mi zaserwowane. Ale czy umieszczanie później tego w mediach społecznościowych ma sens? Czy nie irytowałoby nas to, że ktoś ciągle wrzuca jedno i to samo? I w końcu, zahaczając o aspekt zdrowia, czy warto narażać się na uzależnienie?
Tekst: Karolina Maga (www.magakarolina.wixsite.com/subiektywnie)