Dążymy do różnych celów. Jedne są abstrakcją, a drugie już rutyną. Co za tym idzie? Postanowienia. Niektórzy stawiają je zaraz na początku roku kalendarzowego, inni nieco później. Kiedy najczęściej robią to studenci i jak brzmią najpopularniejsze postanowienia? Sprawdźcie sami!
1. Nowy rok, nowa ja, czyli zaczynam się uczyć
Październik, semestr zimowy, czas wziąć się w garść. Zaczynam się uczyć regularnie, z zajęć na zajęcia przyswoję kolejną porcję wiedzy. Może stypendium rektora? Łatwizna, przecież nie tak trudno osiągnąć wysoką średnią. Akceptuję wyzwanie, by później cieszyć się pieniędzmi, które dostanę. Będzie to inwestycja w siebie, czyli nowe książki, ubrania lub piwo na Mariackiej.
2. Ranny ptaszek, czyli pojawię się na wszystkich wykładach
Wykłady są nieobowiązkowe, to prawda, ale jestem ambitnym studentem z perspektywami i będę uczęszczać na wszystkie, podkreślam, wszystkie wykłady odbywające się w nowym roku akademickim. Zaczerpnę trochę wiedzy, będę czuł się spełniony, dowiem się więcej niż moi rówieśnicy, którzy woleli sobie pospać. Ale jak to – wykład o ósmej rano? Przecież jak raz odpuszczę, to nic się nie stanie, pójdę za tydzień na kolejny.
3. Młody pisarz, czyli będę rzetelnie prowadzić notatki
Pora wziąć się do pracy. Kupiłem już przecież zeszyty, długopisy… Ba! Laptop zacznę nosić, będę zapisywać wszystko, co mówi profesor. Sam stworzę sobie skrypt i z niego się nauczę. Chociaż może podpytam kogoś ze starszego roku o pomoc, może jakieś notateczki, lekkie wsparcie się przyda.
4. Biblioteka moim nowym domem
Biblioteka, czytelnia – przecież to takie kompendia wiedzy! Muszę tam być, zachłysnąć się tym wspaniałym powietrzem, użyć komputera, zrobić prezentację, napisać pracę. CINiBA stanie się miejscem spotkań, to tam będę wszystko tworzyć. Ale chwila… Trzeba mieć jakąś kartę? Po co te koszyki? Jak to nie mogę wejść z torbą? Nie mogę wypożyczyć książki u pani bibliotekarki, tylko przez internet? A czym jest ten wolny dostęp? Czy podołam?
5. USOS stanie się moim przyjacielem
Nie taki zły, jak o nim mówią. Dzięki niemu mogę kontaktować się z wykładowcami, sprawdzać swoje oceny, plan zajęć, sylabusy i wiele innych – jest super! O nie… Nowy semestr i kolejne logowanie na przedmioty? Angielski, WF, moduły specjalnościowe? Koszmar!
6. Kujon, czyli zdam wszystko w pierwszych terminach
Zaczyna się niewinnie, przystępuję do zerówki, zaliczam. Kolejny egzamin z głowy, aż w końcu moje szczęście się kończy i pojawia się zmora zwana poprawką. Z początku kryzys, załamanie, chcę rzucić studia, ale po chwili w głowie rozbrzmiewa mi głos, który mówi: „Bez spiny, są drugie terminy!”. A myśl o tym, że pójdę tam z kolegami z roku, od razu poprawia mi humor, bo przecież jeśli zdawałem wcześniej, to i teraz zdam. A swoją drogą wiecie, po ile chodzi warunek?
7. Wszystko w terminie, profesorze
Prezentacja, esej, licencjat, odrabianie nieobecności – załatwię to na pierwszym dyżurze, nie będę czekać na ostatni moment, nie warto. Potem trzeba stać w kolejkach, a przekazywanie indeksu kolegom nie ma większego sensu. Zrobię to tu i teraz. No, może za tydzień. Ale jak to? Już koniec semestru? No to teraz nie mam wyjścia, muszę to wszystko zdać, jak zawsze, ostatniego dnia.
8. Nie wykorzystam żadnej nieobecności
Dwie dopuszczalne nieobecności? Nie rozumiem, po co one w ogóle są, ja z nich nie skorzystam. Mało tego, będę najaktywniejszym studentem w grupie, wykładowca mnie doceni – zawsze obecny i przygotowany. Chociaż słyszałem, że na pierwsze, organizacyjne zajęcia nie trzeba iść, a zdaje się, że odwołali też jakieś ostatnio. Chwila… Ile było tych nieobecności?
9. Niech uczelnia mnie zapamięta – wstąpię do koła naukowego
Mam tyle pasji. Lubię pić, jeść, spać, chodzić na imprezy, czasem pojawić się na uczelni. Znam na pamięć filozofów, bary na Mariackiej i dobre tanie piwa. Można z tym coś zrobić? Na pewno jest koło naukowe, które łączy to wszystko, wystarczy tylko poszukać. A może sam takie założę? To dobry pomysł! Zrobię tak i będę dzielić zainteresowania ze wspaniałymi ludźmi.
10. Wszystkie praktyki zrealizuję od razu
Praktyki? Już je zrobiłem, zanim przyszedłem na studia, w najlepszych firmach w kraju. Mam więcej znajomości niż niektórzy profesorowie włosów na głowie, mogę wszystko. Czekajcie… Do kiedy te praktyki, ile godzin? A co, jeśli nie zdążę ich zrobić? Jakie porozumienie? No nie, jeszcze wpis z tego w indeksie, nie wydolę…
Które z przykazań wcieliłeś w życie, a których chcesz uniknąć? Pamiętaj jedno: studia to nie tylko siedzenie w książkach. To też wspaniały okres – przeżyjesz niezapomniane chwile, poznasz wielu wartościowych ludzi i siebie z nieco innej strony. Należy tylko odpowiednio godzić obowiązki z przyjemnościami, a osiągnięta w ten sposób równowaga będzie Twoim kluczem do sukcesu.
Tekst: Daria Holeczek
Artykuł pochodzi z magazynu „Suplement” (październik/listopad 2018).