Do końca miesiąca zostało ci pięć złotych, zabłądziłeś w podróży, a może zgubiłeś telefon? Potworna sprawa… Potworna!
Wydaje się, że czasy wiedźminów i niebezpiecznych potworów minęły bezpowrotnie, a nasze słowiańskie podania o zjawach i tajemniczych istotach to po prostu ciekawe opowieści płynące z wierzeń naszych przodków. Ale czy na pewno? Wszystko wokół nas ewoluuje, my także się rozwijamy, więc może pradawne potwory też znalazły sposób na przetrwanie i dostosowały się do naszych czasów? Teraz tylko czekają, by uprzykrzyć nam życie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile zagrożeń czyha na nas ze strony istot, które wydają się nie z tego świata. Jak zatem radzić sobie z nimi, gdy u naszego boku nie ma dzielnego wiedźmina albo pogromcy duchów?
Stuk, puk, trach, bum!
Siedzisz sam w domu wieczorną porą. Być może oglądasz kolejny odcinek ulubionego serialu albo zatracasz się w świecie wciągającej książki. Relaksujesz się i czerpiesz radość z wolnego czasu. Aż tu nagle… trach! Głośny huk wprawia cię w zakłopotanie. Przez moment jesteś przerażony, lecz po chwili uświadamiasz sobie, że to tylko niefortunnie odłożony talerzyk osunął się z suszarki na naczynia. Ta myśl cię uspokaja, więc wracasz do przerwanej formy relaksu i postanawiasz dalej beztrosko spędzać czas. A co jeśli powiem, że nie byłeś wtedy sam, a talerzyk nie spadł przypadkiem, tylko ktoś albo raczej coś wprawiło go w ruch? A tym „cosiem” był najprawdopodobniej figlarny Stukacz – mały, niegroźny duszek domowy. Ten (podobno) puchaty potworek staje się najaktywniejszy późnym wieczorem oraz nocą i to właśnie on odpowiedzialny jest za wzbudzający strach dźwięk skrzypiącej podłogi, dziwne skrobanie w kuchennych półkach albo wrażenie, że ktoś chodzi po strychu, mimo że jesteśmy sami w domu. Takie dźwięki bardzo pobudzają wyobraźnię, a ta lubi płatać figle – szczególnie nocą. Jeśli następnym razem usłyszysz podobne szmery, zachowaj spokój. Pozwól Stukaczowi się wyhasać, obróć się na drugi bok i śpij spokojnie.
Kac morderca
Wczoraj bawiłeś się świetnie? Dzisiaj nie jest już tak kolorowo. Suchość w gardle, mdłości, obolałe ciało i ogólne wyczerpanie. Jednym słowem – kac. Każdy ma na niego mniej lub bardziej sprawdzony sposób. Jednak aby znaleźć idealne antidotum na ten okropny stan, należy zastanowić się nad jego przyczyną. Odpowiedzialny za to wszystko jest żywiący się oparami alkoholowymi śpiących imprezowiczów Gnieciuch. Ten nocny potworek niegdyś ukrywał się w komorach blisko domów swoich ofiar, dziś zamieszkuje głównie piwnice. Aby się przed nim uchronić, a tym samym przed zespołem dnia następnego, należy święconą kredą wyrysować okrąg wokół swojego łóżka. Jest jednak mały haczyk! Czynność tę trzeba wykonać w stanie upojenia, co zdaje się lekkim utrudnieniem. A najgorzej mają ci, których łóżka stoją przy ścianie. Zmuszeni są oni do wyrysowania dwóch półokręgów – jednego na ziemi, a drugiego na ścianie. To wszystko oczywiście z uwzględnieniem zasad geometrii magicznej. Wygląda na to, że nawet z taką specjalistyczną wiedzą trudno pozbyć się kaca. Najlepszym wyjściem będzie po prostu ograniczenie spożywanych procentów, po to by nie dać Gnieciuchowi szansy na zadomowienie się u nas na stałe.
W lewo! W to drugie lewo!
Każdemu choć raz zdarzyło się stracić orientację w terenie. Kiedyś za takie sytuacje obwiniano polne demony zwane Bełtami. Podobno ich ulubionym zajęciem było mieszanie w głowach i mylenie dróg klientom opuszczającym pobliskie karczmy. Niektórzy twierdzą, że te dokuczliwe zjawy zniknęły z powierzchni ziemi, ale zostawiły po sobie zjawisko „pomroczności”, które często przeszkadza ludziom w dotarciu do celu. Istnieje także teoria, że demony te istnieją do dziś. Zmieniły jedynie swoją demoniczną postać na bardziej… technologiczną. Dostosowały się do czasów, w których żyjemy, i ukrywają się np. w naszych smartfonach. Czekają tylko, aż odpalisz GPS, by wskazać ci bardziej okrężną drogę lub wyprowadzić w pole albo w najmniej odpowiednim momencie podróży rozładować baterię. Uważaj jednak – kto wie, czy jeszcze gdzieś nie przetrwały pierwotne słowiańskie Bełty!
Czy Bieda zajrzała ci w oczy?
Zdarza się taki czas, że wszystko się sypie. Zalewasz laptop kawą podczas pisania ważnej pracy semestralnej. Kilka dni później telefon wypada ci z rąk i na ekranie pojawia się bardzo stylowa „aplikacja” – pajączek. Na dodatek dowiadujesz się, że w maju mają przyjść mrozy stulecia, a tobie rozkleiły się jedyne ciepłe buty zimowe. I nie zapominajmy, że nie masz już grosza przy duszy, bo ostatnie pieniądze wydałeś na rachunki i naprawę notebooka. Myślisz, że to pech, że za chwilę wszystko się ułoży. Być może masz rację. A może… zostałeś nawiedzony przez nieśmiertelnego demona – Biedę. Niegdyś ta wysysająca do ostatniej kropli dobrobyt istota zjawiała się w wybranym domostwie pod postacią np. myszy lub jakiegoś niepozornego przedmiotu i zmieniała życia swoich gospodarzy w katastrofę. Przez stulecia Bieda przystosowywała się do różnych warunków, dziś wkrada się w nasze życie bardziej subtelnie, prawie niepostrzeżenie. Jedynym sposobem pozbycia się tego demona jest przekazanie go, najlepiej komuś z nami spokrewnionemu albo osobie, której bardzo nie lubimy. Jeśli jednak twoja moralność nie pozwala ci na taki czyn, musisz uzbroić się w cierpliwość – pokazać Biedzie, że nic cię nie złamie, oraz radzić sobie z każdą przeszkodą, jaką rzuca ci pod nogi. W pokonaniu zjawy przydatne jest także wykorzystywanie wiedzy o oszczędzaniu i rozwijanie się. Demon szybko nudzi się gospodarzem, którego nie może wykończyć, i odchodzi w poszukiwaniu kolejnej ofiary.
Nie ma się czego bać?
Niezaprzeczalnie potwory żyją wśród nas. Niektóre z nich to niegroźne figlarne stworki, inne zaś – bardzo nieprzyjemne istoty, które potrafią być dla nas sporym utrapieniem. Na szczęście już wiesz, jak się przed nimi bronić. Najważniejsze są opanowanie i świadomość ich istnienia. Z reguły przy bezpośrednim starciu z potworem rozwiązanie samo nasuwa się na myśl. Jednak bądźcie ostrożni i nie lekceważcie ich umiejętności. One wciąż się rozwijają i znajdują nowe drzwi do naszego świata!
Źródło:
P. Zych, W. Vargas: Bestiariusz słowiański.
Tekst: Adrianna Helena Mrowiec
Artykuł pochodzi z magazynu „Suplement” (kwiecień/maj 2018).