Zdrowie czy przyjemność? Kuchenna wirtuozeria czy danie typu instant? Stołowanie się w restauracjach czy szefowanie w domowej kuchni, z lodówką, piekarnikiem i stołem w roli podkuchennych? A gdyby tak… mieć ciastko i zjeść ciastko?
Przyszłość. Magiczna, nieokreślona kraina, w której swój początek mają wszelkie diety, restrykcje żywieniowe i indywidualne kursy nauki gotowania (jak na szanującego się studenta przystało). Zawsze o jeden krok za daleko, zawsze o jeden dzień/tydzień/rok później. Nie tym razem. Dziś, Drodzy Państwo, przyszłość wychodzi Wam naprzeciw.
Słodko mi
Na pierwszy ogień trafia pragnienie uszczuplenia swoich zasobów – i nie, nie chodzi tu o zasoby spiżarniowe (chyba że za sprawą metafory to brzuch i biodra przybiorą dla nas miano owego składziku). Winowajca numer jeden? Cukier. A jeśli cukier, to i słodycze – z czekoladą na czele. Miłośników „pokarmu bogów” (jak rozumiane może być łac. Theobroma Cacao czyli drzewo kakaowca) uspokajam – nie jesteście skazani na gorzką egzystencję z tabliczkami 99 czy 90%. Naukowcy z MycoTechnology z Kolorado opracowali specjalną recepturę, dzięki której możliwe jest znaczne ograniczenie zastosowania cukru w czekoladowym przemyśle. W produkcji wykorzystują dobrej jakości… pieczarki. Grzyby posiadają naturalną zdolność do oczyszczania środowiska z gorzkich toksyn – spryskanie ziaren ekstraktem z grzybni rozpoczyna interakcję, której efektem jest wyłuskanie wszelkich substancji powodujących goryczkowy posmak kakaowca. Proszek uzyskany z owej grzybni stanowi uniwersalny składnik o właściwościach blokujących receptory smakowe odpowiedzialne za odczuwanie cierpkości. W takiej pudrowej postaci może więc znaleźć zastosowanie także w innych produktach np. czarnej kawie.
Do walki z uzależnieniem od cukru stają też… owoce. Synsepal jest słodki i na pierwszy rzut oka przypomina świeżą jagodę goi. Kryje w sobie mirakulinę – białko, które oddziałuje na kubki smakowe, powodując, że niemal każdy spożyty w jego towarzystwie posiłek sprawia wrażenie wyraźnie przepełnionego słodyczą (mimo że nie zawiera ani grama sacharozy) Największych efektów dostarcza w zestawieniu z kwaśnymi cytrusami. Więc gdy życie da Wam cytryny… synsepal temu zaradzi!
Obiad w kostce
Cyklicznie od 1851 roku w reprezentacyjnych miastach świata odbywają się tzw. Wystawy Światowe, na których prezentowane są przedsięwzięcia, przemiany kulturowe i gospodarcze, odkrycia naukowe oraz dorobek cywilizacyjny ostatnich lat. Podczas jednej z takich ekspozycji, pod koniec XIX wieku, feministka Mary Elisabeth Lease opublikowała wizję przyszłości, która miała nastać w ciągu najbliższego stulecia. Przedstawiła koncepcję świata, w którym pożywienie ma postać tabletek koncentrujących w sobie wszystkie najistotniejsze wartości odżywcze. W domniemaniu owa kapsułkowa rewolucja miała służyć eliminacji teorii o kuchni (wypełnionej garami) jako miejscu, w którym powinna przebywać kobieta. W dzisiejszym świecie synonimu skondensowanych substancji pokarmowych dopatrywać się można w kostkach rosołowych, zupkach z tytki, cieście w proszku i koktajlach. Śmiała wizja Lease stała się karykaturą – trudno bowiem powiedzieć, by sypkie cuda naszych czasów stanowiły zdrowy, pełnowartościowy substytut nieprzetworzonych artykułów spożywczych.
Istnieją jednak wyjątki. Jeden z nich to Soylent, który stanowi autorską recepturę Roba Rhineharta. Wyważona mieszanka protein soi, nienasyconych tłuszczów w postaci oleju roślinnego, pozyskanej z buraka substancji słodzącej oraz witamin i składników mineralnych ma być odpowiedzią na zapotrzebowania współczesnego, gloryfikującego natychmiastowość, modelu życia. Proszek wystarczy bowiem zalać wodą, by uzyskać klarowny i pożywny koktajl. Nic nie wymaga krojenia, szatkowania, gotowania i przyprawiania. Warto wspomnieć, że miano, którym Rhinehart ochrzcił swój twór to nazwa własna, która po raz pierwszy pojawiła się w latach 70. XX wieku na kartach powieści Harry’ego Harrisona. W książce SF pt. Przestrzeni, przestrzeni! roztacza on wizję przyszłości na przełomie tysiącleci; świata, w którym przeludnienie skutkuje znacznymi niedoborami żywności i epidemią głodu. Lekarstwem na ten stan rzeczy ma być syntetyczna odżywka o wdzięcznej nazwie Soylent, produkowana na bazie soi… i ludzkiego mięsa. Choć receptura Rhineharta nie zawiera mięsnych komponentów, sproszkowane dobro i tak budzi wiele kontrowersji, zwłaszcza wśród dietetyków krytykujących płynną, nienaturalną dla układu trawiennego dorosłego człowieka, formę produktu. Trudno też uznać beżową breję za apetyczną (zwłaszcza mając przed sobą perspektywę jej nieustannego spożywania w miejsce innych – cieszących oko i nos – produktów).
Nakarm moje zmysły
W gastronomii świadomość, że je się przede wszystkim oczami, to żyła złota. W Szanghaju od 2012 roku funkcjonuje restauracja Ultraviolet, w której naczelną zasadą jest hołdowanie zmysłom w myśl intensyfikacji kulinarnych doznań. Posiłek staje się inscenizacją – wrażenia stymulowane są poprzez grę świateł, dźwięków, zapachów i obrazów. Przykład? Małże spożywane są do akompaniamentu szumu fal wypływających wizualnie bezpośrednio ze ścian i roztaczających słony aromat oceanu.
Niemal równie futurystycznych przeżyć dostarcza wizyta w Attice w Australii czy Moto w Chicago. Szefowie kuchni – odpowiednio: Ben Shewry i Homaro Cantu – zaadaptowali do swoich usług wynalazek, który czyni posiłek jeszcze bardziej… finezyjnym i ulotnym. Le Whaf to karafkopodobne naczynie, które wyszło spod rąk profesora Harvardu Davida Edwardsa. Pod wpływem ultradźwięków płyn wewnątrz (zupa, sok, upłynnione danie) przekształca się w smakowitą mgiełkę, która – po wchłonięciu jej przez specjalną słomkę – osiada w jamie ustnej, imitując normalny posiłek. Kto wie, może w przyszłości ten awangardowy nebulizator będzie mógł dostarczać rosołu w formie zdrowotnych oparów?
Polecamy artykuł: Co powinna zawierać strona internetowa restauracji?
Stoliczku, nakryj się!
Kultura foodies (smakoszy) i nowatorski napój Rhineharta idealnie wpisują się w dzisiejsze realia – według badań przeprowadzonych przez Infuture Institute 61% polskich respondentów postrzega gotowanie w kategoriach pasji, a nie konieczności wymaganej codziennym funkcjonowaniem. W obliczu rewolucji w obrębie sprzętów kuchennych i sklepowych opakowań trudno dziwić sie tym tendencjom. Wielu z nas słyszało już o piekarnikach czy automatach do kawy aktywowanych zdalnie z aplikacji; na rynku dostępne są także lodówki samodzielnie dokonujące zamówień sklepowych oraz tzw. opakowania aktywne ze swego rodzaju paskiem lakmusowym, informującym o temperaturze napoju. Innowacja nie zna jednak granic, o czym świadczy m.in. autorski program IKEI pt. Kitchen Revolution 2025, w ramach którego opracowano koncepcję inteligentnego stołu. Blat zsynchronizowany został z umieszczonymi nad nim kamerami i czujnikami. Położenie produktu uaktywnia projektor, który wyświetla sugestie kulinarne – listę składników tworzących udane zestawienia smakowe np. z pomidorami. Równocześnie stół stanowi interaktywną książkę kucharską żonglującą przepisami w zależności od tego, jakie produkty do siebie przybliżymy. Czy tylko mnie kusi wypróbowanie jego kreatywnej elastyczności? Ciekawe, co by powstało z połączenia pieczarkowej czekolady, Soylentu i owadów (które według rozporządzenia Unii Europejskiej z 1 stycznia 2018 roku stanowią tzw. nową żywność). Czy ktoś zgłasza się na ochotnika – degustatora? A może chociaż na recenzenta innej nowinki, tym razem o silnie ekologicznej genezie? Wystarczy chcieć pić. Wodę. A dokładnie wodę Ooho, która została zapuszkowana w… okrągłych, przypominających balon kapsułkach. Alternatywą dla butelki jest przezroczysta powłoka, wykonana na bazie alg i chlorku wapnia, którymi płyn zostaje pokryty w właściwym dla kuchni molekularnej procesie sferyfikacji. Delikatna błonka łatwo ulega naciskowi zębów i jest nieszkodliwa dla organizmu i środowiska.
I wilk syty, i owca cała.
A przyszłość? Innowacją będzie stała!
Tekst: Dominika Gnacek
Wybrane źródła:
1. BBC One: Tomorrow’s Food;
2. Infuture Hatalska Foresight Institute Raport: Future of Food;
3. Kopańko: Jedzenie przyszłości już w sklepie. «Przez 30 dni nie jadłem niczego innego. I co? Żyję!» (www.focus.pl);
4. www.soylent.com.
Artykuł pochodzi z magazynu „Suplement” (kwiecień/maj 2018).