Pół redakcji zawalone rękopisami najgorsze. Średnio raz w miesiącu ktoś wdepnie w leżący na ziemi spinacz czy długopis i trzeba wyciągać w szpitalu, bo mają zadziory na końcu. Można by tak parafrazować jeszcze długo, ale właśnie ktoś napisał „nk pastę o Żydzie w Fable”. Oho, będzie ban.
Nic nie rozumiecie? Nie szkodzi. Spróbuję wyjaśnić co nieco, skoro jesteście takimi „normikami” (osobami, które nie rozumieją konkretnego niszowego nurtu i nie nadążają za nim) jak Redaktor Naczelna niniejszego magazynu, która nieopatrznie zgodziła się na publikację tego artykułu.
Skąd ten makaron?!
Copy+paste, „kopypasta”, „pasta”. Stąd nazwa, ale w zasadzie czego? Tzw. pasty, bo o nich tu mowa, to publikowane w sieci historie, wielokrotnie przeklejane na kolejne strony internetowe, które w końcu zaczynają żyć własnym życiem. Najczęściej są pisane w pierwszej osobie, a głównym ich bohaterem jest Anon Piwniczak, czyli anonimowa postać w młodym wieku, która niemal nie odchodzi od komputera w piwnicy w domu rodziców (trochę „przegryw”). Pasty mają też kilka innych cech charakterystycznych, z których jednak żadna nie jest sztywną regułą. Większość ma bawić i często nie jest to humor wysokich lotów lub po prostu nie dla każdego. Są więc takie, które obracają się wokół fekaliów czy seksu. Pojawiają się twory mocno kontrowersyjne, dotyczące na przykład papieża Polaka, Jurija Owsienki Jonasza Korana Mekki (tudzież innych alter ego JKM) lub pewnego austriackiego akwarelisty, a także innych postaci, których jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistych osób jest w pełni nieprzypadkowe. Inne tego typu motywy to choćby wplatanie we wszystkie możliwe miejsca liczby 2137 (rozpoznanie jej możecie potraktować jako swego rodzaju sprawdzenie, na ile jesteście gotowi na pasty). Nie ma co się czarować, wulgaryzmów w tych tworach również nie brakuje, a poprawność gramatyczna wcale nie jest oczywistością. Koneserzy wiedzą zresztą, że nie wystarczy wymieszać kilku popularnych fraz, postaci i dorzucić odrobinę przekleństw, by powstała dobra pasta. Żart musi tkwić w czymś innym, a może zdarzyć się i tak, że nie ma go wcale.
Dlatego właśnie drugą stroną medalu jest istnienie past, które spełniają to kryterium. Skrywają one naprawdę błyskotliwe nawiązania do popkultury czy nawet literatury pięknej lub historii, a zawarte w nich zwroty akcji wprost wprawiają w osłupienie. Są i takie twory, w których nie ma zupełnie nic śmiesznego, a mimo to internetowa społeczność uważa je za jedne z najlepszych, jakie kiedykolwiek powstały. To pasty „feelsowe”, poruszające, których najlepszym i najbardziej znanym przykładem jest historia Irlandczyka OB (Osiem Browarów). Ona potrafi zmiękczyć serca nawet najtwardszych i nieczułych internautów. Wzrusza bardziej niż niejedna filmowa produkcja, w którą wpakowano ogromne pieniądze. To już w zasadzie klasyk.
Mówienie o klasykach w przypadku „historyjek z internetu” wcale nie jest przesadą. Najlepszym tego dowodem niech będzie sparafrazowana przeze mnie na początku tego tekstu pasta „Mój stary to fanatyk wędkarstwa”, która w Polsce jest prawdopodobnie najpopularniejszym tworem tego typu. W dużym skrócie: w utworze tym narrator (anonimowy student) opowiada o swoim ojcu, którego obsesja na punkcie wędkarstwa jest nie tylko uciążliwa, ale momentami wręcz niebezpieczna. Ta niepozorna historia doczekała się już tak wielu przeróbek, wersji z innej perspektywy, spin-offów i innych utworów inspirowanych, że nie sposób ich wszystkich zliczyć. Najbardziej spektakularnym dziedzictwem opowieści napisanej przez tajemniczego Malcolma XD jest jednak film krótkometrażowy Fanatyk, który miał swoją premierę, dla szerokiej publiczności, 24 grudnia 2017 roku na platformie Showmax. W rolę Starego wcielił się Piotr Cyrwus (znany najbardziej z roli uwielbianego przez wszystkich Polaków Ryśka z Klanu), a obok niego wystąpili m.in. Marian Dziędziel (przedstawiciel najwyższej aktorskiej półki) oraz Dariusz Kowalski (którego mistrzowską kreacją na zawsze pozostanie naczelny drań polskiej telenoweli, czyli Janusz Tracz z Plebanii). Już same nazwiska świadczą o tym, że choć geneza filmu jest nie do końca poważna, to sama produkcja okazuje się w pełni profesjonalna. Średnia ocen na Filmwebie, wynosząca 7,0 (przy prawie 14 tys. głosów), nie jest może idealnym wyznacznikiem jakości efektu końcowego, ale daje na nią pewien pogląd. Z kolei reakcja postaci granej przez Cyrwusa na wieść o śmierci byłego kolegi, Zbyszka, ma szansę stać się jedną z kultowych scen polskiego kina. Nie zacytuję jej tu ze względu na wszechobecną cenzurę, ale zapewniam, że 33 minuty przed ekranem mogą spodobać się także tym, którzy wcześniej nie czytali pierwowzoru.
Bode, manuj!
Mówiąc wprost: jest naprawdę dobrze. Fanatyk, a za nim inne pasty, to już nie nisza. O filmie pisały przeróżne portale, w dużej mierze branżowe, ale nie tylko. Wszak temat pojawił się między innymi na Natemat.pl, TVN24.pl, Wyborcza.pl, ale też Wpolityce.pl. Śmiało można go więc uznać za uniwersalny. W końcu pasty traktują o niemal wszystkim i prawie każdy znajdzie takie, które będą odpowiadały jego poglądom, ale też wiele takich, które go rozdrażnią. Bądź co bądź wiele past z założenia ma szkalować (choć oczywiście na zasadach żartu) zjawiska, przedmioty czy grupy ludzi.
Wszystko to można zaobserwować w jednej z największych polskich społeczności skupiających sympatyków tych przeklejanych historii (pomijając portale, które nie zajmują się wyłącznie nimi, typu Wykop.pl). Mowa o facebookowej grupie o niezwykle zaskakującej nazwie: Sekcja past, która liczy już ponad 57 tys. członków. To tu można przeczytać ogromną liczbę past, komentować je, dyskutować o nich, a nawet publikować własne.
Mogłoby się wydawać, że taka internetowa społeczność to miejsce, w którym wolno wszystko. W rzeczywistości jednak w grupie obowiązuje surowy regulamin niczym w słynnym Podziemnym kręgu. Na szczęście żadna z dwudziestu dziewięciu zasad nie zabrania mówienia o Sekcji poza Sekcją, ale są wśród nich niemal równie surowe. Kluczowa i bezwzględnie egzekwowana reguła mówi, że w grupie można publikować jedynie pasty lub prośby o nie. Jej nieprzestrzeganie w zasadzie gwarantuje szybkiego i jakże pospolitego bana. Jestem przekonany, że co najmniej kilka osób zostało wydalonych z grupy za opublikowanie linku do strony filmu Fanatyk na Filmwebie z komentarzem: „Jeeej, robią film na podstawie pasty!”. Inne zasady to choćby zakaz proszenia o pasty, które można w łatwy sposób znaleźć przez wyszukiwarkę grupową lub internetową, czy też o wspomnianą na początku pastę o Żydzie w Fable. To swego rodzaju mityczna pasta, której wszyscy poszukują. Nie dajcie się nabrać, gdy wyda Wam się, że na nią trafiliście. Będzie to podróbka, bowiem prawdziwa pasta… nie istnieje!
Reguły zabraniają też m. in. wrzucania linków do jakichś przedziwnych treści z komentarzem w stylu „nk pastę o tym” („nk” – niech ktoś). To prośba, by ktoś napisał pastę nawiązującą do opublikowanej treści i wydawałoby się, że akurat to jak najbardziej pasuje do idei Sekcji past. Rzecz w tym, że dla takich potrzeb powstała osobna grupa: Sekcja past – napiszcie mi pastę, niejako podsekcja pierwszej (zresztą niejedyna). To dopiero pokazuje bogactwo społeczności!
Przy tej ilości członków nie da się jednak wyłapać wszystkich pogwałceń regulaminu. Stąd częste komentarze o treści „bode, manuj”, będące wariacją na temat „mode, banuj”, czyli hasła mające zachęcać moderatora do usunięcia danego OP-a („original postera” – pierwszego publikującego) w przypadku złamania przez niego regulaminu. To jednak mało skuteczna metoda i administratorzy zachęcają, by zamiast tego korzystać po prostu z opcji „zgłoś post”.
Komentarze to zresztą i tak osobny świat. Oprócz wymienionych powyżej królują w nich „złoto” i wariacje na jego temat, gdy ktoś wrzuci coś naprawdę dobrego, a także rozmaite wersje „usuń to”, także niecenzuralne, gdy pasta zostanie oceniona jako kiepska. Najpopularniejszym komentarzem jest chyba ten o treści „.”. Zwykła kropka? Ależ skąd! To „taktyczna kropka do obserwowania tematu”, zostawiana wtedy, gdy ktoś poprosił o pastę, która zainteresowała również komentującego. Kropka ta występuje też w wariancie z twarzą, na przykład jako „taktyczna Kinga Duda do obserwowania tematu”. Niektórzy walczą z tego typu komentarzami, twierdząc, że można po prostu skorzystać z opcji „obserwuj post”. Ataki te są jednak odpierane argumentem o zwiększaniu w ten sposób popularności danego wpisu.
Nie zdradzę innych tricków ułatwiających poruszanie się w świecie past. Musicie je odkryć sami. W pierwszych chwilach wydaje się, że zachowania amatorów past są chaotyczne i dziwne, ale z biegiem czasu zaczyna się je rozumieć. Trzeba tylko poświęcić trochę uwagi pastom i celebrującej je społeczności.
Nitka się ciągnie!
Uważajcie jednak, jeśli zechcecie zapoznać się ze światem past – to wciąga. Anonimowe Wyznania? Te są dla amatorów. Historie dotyczące załogi tankowca Lotus czy wieloczęściowa opowieść o lokatorze widmo to dopiero rzeczy, na które warto marnować swoje wolne chwile. Czas spędzany z pastami zaczyna się ciągnąć niczym dobra nitka tematyczna (sytuacja, w której ktoś prosi o wszystkie pasty związane z danym tematem, na przykład szkalujące fanów anime). Mózg po wchłonięciu dużej liczby past zaczyna inaczej pracować. Powstają w nim abstrakcyjne konstrukcje niczym te nadające się w sam raz do „postpastawki”, czyli podsekcji Sekcji past, w której publikowane są twory przedkładające formę nad treść. To bardziej zabawa słowem niż opowiadanie historii. Krótki przykład autorstwa niżej podpisanego:
>psycholog
>psycholożka
>psycholoszka
Nie rozumiecie? Nie bawi Was to? Wcale się nie dziwię, ale wszystko przychodzi z czasem. Jeśli macie więc ochotę dołączyć do Sekcji past lub innych, podobnych społeczności, zróbcie to śmiało. Później jednak, gdy Wasza psychika zostanie już skrzywiona, nie mówcie, że nikt Was nie ostrzegał. I jeszcze jedno: na samym początku przeczytajcie regulamin.
Tekst: Michał Denysenko
Artykuł pochodzi z magazynu „Suplement” (kwiecień/maj 2018).