Czasy dzieciństwa obecnych dwudziestokilkulatków nierozłącznie (oprócz z zabawą poza domem) kojarzą się z bajkami rysunkowymi. Nagrywane na VHS lub emitowane przez telewizję codziennie o 19:00 zapadły w pamięć zarówno naszego, jak i poprzedniego pokolenia. Czas przypomnieć sobie te radosne chwile sprzed lat.
Facebook pomimo wielu niedoskonałości i wad posiada z pewnością ten ogromny atut – łączy ludzi w grupy. Trendem ostatnich miesięcy jest zakładanie na nim prześmiewczych społeczności fanów filmów, seriali czy też fikcyjnych bohaterów. Poza rozrywkowym charakterem tych grup można przypomnieć sobie dzięki nim czasy własnego dzieciństwa: wrócić do baśniowego świata antagonistycznego wilka palącego niezliczone ilości papierosów, dwóch jajogłowych sąsiadów demolujących mieszkanie podczas prób prostej naprawy czy rozbójnika z pistoletem na żołędzie. Perspektywa, z jaką oglądamy teraz te obrazy, jest zupełnie inna, ale warto czasami je powspominać.
Bajki budowlane
Przygotowując zestawienie bazowałem na swoich dziecięcych wyborach. Jedni będą znać wspominane przeze mnie bajki doskonale, inni nawet nie będą ich kojarzyć. Stworzyłem kilka kategorii; pierwszą z nich są bajki budowalne. Zanim przejdę do dwóch czechosłowackich huncwotów, zacznę od dzieła z Bielska-Białej: Pomysłowy Dobromir (czemu akurat takie imię?) to serial animowany, opowiadający historię żyjących na odludziu: tytułowego bohatera, jego dziadka i małego niezidentyfikowanego ptaka. Chłopak jest wynalazcą, można go nazwać MacGyverem Polskiej Wsi. Jest niczym Adam Słodowy… W zasadzie prawdopodobnie nim jest, ponieważ autor programu Zrób to sam również opracowywał scenariusz do tej bajki. Dobrze dopasowana muzyka do filmu, charakterystyczne postaci oraz prostota wykonania zadecydowały o sukcesie tej animacji. Pat i Mat, jak ja was nienawidzę! Dzieło Lubomíra Beneša to opowieść o dwóch mieszkających obok siebie sąsiadach. Pat to niski fan beretów oraz żółtych swetrów, a jego przyjaciel Mat jest wysokim sympatykiem czapek z pomponem oraz czerw… brązowych pulowerów. Skąd ta kolorystyczna rozbieżność u drugiego z fajtłapowatych budowlańców? Historia jest prosta: czerwony kolor kojarzony był z ZSRR, zaś żółty z Chińską Republiką Ludową. Z racji kłótni obu mocarstw potrzebna była zmiana kolorystyki. Pytanie o popularność jest raczej zbędne; dobrze napisane gagi, zabawna muzyka oraz charakterystyczny gest Sąsiadów kończący każdy odcinek. Nie dziwi fakt, że Marek Beneš, syn Lubomíra, dalej produkuje popularny serial.
Bajkowe duety
Nie ma bardziej oczywistego połączenia jak duet. Od lat w kinematografii oglądamy dwóch przeciwstawnych do siebie bohaterów. Doskonałym przykładem jest serial Pohádky z mechu a kapradí. Zapewne 99% czytających tę dziwnie brzmiącą nazwę nie będzie wiedzieć, o jaką bajkę chodzi. Nawet po przetłumaczeniu niewielu będzie ją kojarzyć. Chodzi o Bajki z mchu i paproci, potocznie zwane „Żwirkiem i Muchomorkiem”. Kolejne dzieło naszych sąsiadów z południa, którego bazą było jedno z wielkich dzieł Václava Čtvrteka. Serial opowiada historię dwóch skrzatów: Żwirka i Muchomorka. Jak to u Čtvrteka, w bajce pojawia się wiele abstrakcyjnych postaci, chociażby Rusałki czy Gwiazdeczki. Charakterystyczny styl wykonania tego serialu mógł odrzucać, jednak miał swój specyficzny charakter. U mnie osobiście wywoływał niepokój. Ну Заяц, погоди! Za każdym razem oglądając Wilka i Zająca zastanawiam się nad stanem umysłu twórców tej animacji. Tak – chodzi o antagonistę, który jest palaczem. Do tej pory mam przed oczami scenę z noworocznego odcinka: palącego papierosa Wilka przebranego za Śnieżynkę. Radzieccy rysownicy najwyraźniej nie przejmowali się negatywnym wpływem bajki na dzieci. Jednak jest wiele pozytywów tej animacji. Przede wszystkim jest to muzyka radzieckich twórców, takich jak Wysocki czy Pugaczow. Idealnie łączy się ona z animacją. Choć w 2005 roku wyprodukowano dwa nowe epizody, to tak naprawdę w momencie śmierci Anatolija Papanowa w 1987 roku serial się zakończył. Kolejny krótki, lecz treściwy twór.
Mistrz Albert
Jak powinno się edukować dzieci? Najlepiej w sposób, w jaki robił to Albert Barillé. Był on twórcą serii seriali dotyczących między innymi historii i medycyny. Pierwsza stworzona przez Barillé seria to Był sobie człowiek. Przedstawienie historii za pomocą kilku charakterystycznych bohaterów sprawdziła się doskonale. Mistrz – niski brodacz, wynalazca wyprzedzający epokę odcinka. Pierre i Siłacz to główni protagoniści, działający w dobrej sprawie, najczęściej poszkodowani lub wykorzystywani. Wredniak oraz Konus – typowi antagoniści. W dwudziestu sześciu odcinkach zawartych jest okres od powstania Ziemi aż do abstrakcyjnej wizji jej przyszłości z perspektywy końca lat 70. Były sobie odkrycia zabierały nas z kolei w świat wynalazców. Niezmiennie Mistrz z pozostałymi postaciami towarzyszyli między innymi Einsteinowi, Leonardowi da Vinci czy Marii Skłodowskiej-Curie w odkrywaniu i zmienianiu świata. Pierwsza seria skupiała się na przedstawieniu ogólnym; tutaj mamy większą szczegółowość. Byli sobie odkrywcy to prawdopodobnie jedna z najciekawszych serii Barillé. Opowiada historię wielkich podróżników: od czasów greckich przez wyprawy Marco Polo aż po podróże w kosmos. Niezmienna formuła dalej wykonywała swoje zadania perfekcyjnie. Czy bajka w takim kształcie miałaby rację bytu w dzisiejszym świecie? Prawdopodobnie tak, jednak w okrojonej wersji. Osoby oglądające całą serię zapewne zauważyły elementy nagości (odcinek Był sobie człowiek o Rewolucji Francuskiej, czy momenty w Byli sobie odkrywcy mówiące o różnych plemionach) oraz brutalności – pojawiały się martwe ciała przebite strzałami. W końcówce lat 70. to było normalne.
A teraz, drogie dzieci, pocałujcie misia w du… W czoło, oczywiście.
Tekst: Piotr Tomalski