Liście szeleszczące pod stopami, pierwsze przymrozki czy mrok zapadający wczesnym wieczorem to nieomylne oznaki początku jesieni, a zarazem zwiastuny nowego roku akademickiego. Wielu studentów powraca na uczelnię z głową pełną nadziei i postanowień, jednak bądźmy szczerzy – każdy semestr jest całkiem nieprzewidywalny, dzięki czemu obdarowuje nas wspomnieniami na lata.
A co zapamiętujemy najlepiej? Różnego rodzaju przygody, nieporozumienia, wpadki – swoje lub innych. Wątpię, czy ktokolwiek uniknął ich w trakcie studenckiej drogi. Przytrafiają się bez względu na uczelnię, kierunek i rok studiów, niezmiennie wywołując śmiech wśród przyjaciół, kiedy opowiada się o nich przy kawie. Na rzecz artykułu postanowiłam je „odgrzebać” i zaprezentować szerszemu gronu. Swoimi historiami podzieliło się ze mną kilku odważnych znajomych, za co serdecznie im dziękuję. Oto one.
Studentka psychologii na Uniwersytecie Śląskim:
„Stałam kiedyś z indeksem pod pokojem prowadzącej. Obok był jakiś facet, więc zapytałam go, czy też czeka po wpis. On uśmiechnął się, odpowiedział, że nie. Chwilę później wyszła pani doktor i przywitała się z nim na „cześć”. Okazało się, że to wykładowca”.
Była studentka biotechnologii na Politechnice Śląskiej:
„Miałam zajęcia z materiałoznawstwa. Prowadząca zapytała nas, czy wszystko zrozumieliśmy z treści ćwiczeń. Oczywiście nikt się nie odezwał. Więc spojrzała na listę i wywołała do odpowiedzi Anię. A w grupie były cztery dziewczyny o tym imieniu. Patrzyły po sobie, nie wiedziały, która ma coś powiedzieć. Prowadząca spytała, czy jest Ania. W końcu jedna z nich dopytała, o którą jej chodzi. Gdy padło nazwisko, wywołana dziewczyna odpowiedziała tylko: »Rozumiem«”.
Studentka pielęgniarstwa na Śląskim Uniwersytecie Medycznym:
„Na zajęciach z pediatrii prowadzący przepytywał nas z chorób alergicznych. Moją koleżankę spytał o powody występowania całorocznego nieżytu nosa. Przy sezonowym to np. pyłki, a przy całorocznym kurz. Podpowiadałam jej, ale była bardzo zestresowana, bo wcześniej cała grupa nie zaliczyła. W końcu odpowiedziała, że… zapach spalonej patelni. Prowadzący walnął wtedy głową w biurko i puścił nas do domu. Już nie miał siły”.
Moja wpadka:
Podczas wpisu z pewnego przedmiotu, podeszłam do prowadzącego indywidualnie. Usłyszałam od niego, że z moich ocen wynika czwórka. Przyjęłam to do wiadomości, zabrałam indeks, nawet do niego nie zaglądając, i wyszłam z sali. Na przerwie dowiedziałam się od znajomej, że z takimi samymi stopniami jak ja dostała ocenę wyżej. Mocno się zdenerwowałam, zbiegłam do sali ćwiczeniowej i z ogromną złością w głosie wyjaśniłam sprawę prowadzącemu. Byłam przekonana, że ocenił mnie niesprawiedliwie specjalnie. On przeanalizował wszystko dokładnie, po czym zaczął mnie przepraszać, bo faktycznie się pomylił. Dałam mu indeks, otworzył go… i okazało się, że wpisał mi prawidłową ocenę już wcześniej, tylko źle go zrozumiałam. Starał się ukryć swój śmiech, a ja równie szybko wypadłam z pokoju, jak szybko do niego wpadłam.
Także i Wy możecie podzielić się Waszymi historiami, dodając je w komentarzach, lub zagadnąć o nie przyjaciół. Studia są prawdziwym skarbcem przygód, śmiech zdrowiem, a dystans do siebie cnotą, którą rzadko kto dziś posiada. Dobra zabawa gwarantowana!
Tekst: Katarzyna Smutek