,,Lubię wracać tam, gdzie byłem już’’ – ilu z nas chciałoby teraz uciec i ,,wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet’’? W dobie pandemii słowa piosenek Zbigniewa Wodeckiego i Maryli Rodowicz okazują się niezwykle trafne, a te, pod batutą melodii, haftują wręcz abstrakcyjne na ten moment marzenia o ucieczce do miejsc, w których już byliśmy. Do tej pory każdy kolejny dzień nie różnił się od pozostałych. Dziś, zamykając oczy, wyruszyłam w podróż do Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu… Jedziecie ze mną?
Cofam się w czasie do 20 sierpnia 2019 roku. Dwa miesiące temu, podczas pierwszej wizyty, na miejsce zaprowadził mnie dźwięk piosenek zespołu Tulia, wykonywanych podczas jednej z prób tuż przed Krajowym Festiwalem Polskiej Piosenki. Dziś już nie ulega wątpliwości, że ten duży, szklany budynek to nic innego jak Muzeum Polskiej Piosenki. Mamy wtorek, więc wstęp do muzeum jest wolny.
Przed wejściem na mierzącą 65 metrów długości i około 10 metrów szerokości przestrzeń dostaję słuchawki z audioprzewodnikiem. Wnętrze zostało zaprojektowane w nowoczesny, minimalistyczny sposób, a dominującym kolorem jest biel. Neony komponują się z nią nader doskonale. Ekspozycja muzeum przedstawia w zarysie historię polskiej piosenki od lat 20. ubiegłego wieku do czasów współczesnych. Każdy znajdzie coś dla siebie, ale nikt nie opuści tego miejsca bez bagażu bezcennej, muzycznej wiedzy.
Parter to głównie otwarta przestrzeń składająca się z kilku stref tematycznych. Rolę odtwarzacza multimedialnego pełnią tu dwie muzyczne ściany, na których umieszczone są monitory dotykowe wyświetlające teledyski, fragmenty koncertów, programów telewizyjnych, reportaży i wywiadów z artystami. W muzycznych ścianach umieszczone są także soczewki, przez które zwiedzający może jak przez dziurkę od klucza podglądać tło historyczne danego okresu.
Moją uwagę standardowo przykuła okładka albumu Tak! Tak! Obywatela G. C, jednak nie przy twórczości Grzegorza Ciechowskiego chciałam się zatrzymać tym razem. Wylądowałam na ,,wyspie tabletów’’, a tam zanurkowałam w informacjach o nieznanych mi wcześniej lub znanych w niezadowalającym stopniu – artystach. W morzu festiwalowych wykonów przypomniałam sobie występ Kultu (z roku 1986), poznałam się bliżej z bigbitem, a nawet zaśpiewałam razem ze Stanem Borysem popularną Jaskółkę, zatem mogę udać się na piętro wyżej. Przeniosę się w miejsce, gdzie poznam muzykę od praktycznej strony. Pomoże mi w tym sala z kostiumami.
Znajdują się tu zarówno autentyczne eksponaty, jak i repliki strojów piosenkarek i piosenkarzy, w które można się przebrać. Da się to zrobić również w wirtualnej garderobie, gdzie można przejrzeć się w wirtualnym lustrze. Mam szansę na chwilę stać się Kasią Kowalską lub Halinką Mlynkovą.
Muzeum nie pozostało obojętne na zwiedzających, chcących sprawdzić się w roli muzyka. W jednym z pomieszczeń znajduje się perkusja, a tam pozostaje już tylko oddać się wyobraźni i muzyce. Na parterze postawiono cztery futurystyczne kopuły, w których można odsapnąć i obejrzeć materiały wideo przedstawiające między innymi historię festiwali.
Nie sposób nie zatrzymać się przy ekranach, gdzie zwiedzający nagrywają krótkie filmiki, które później będą ich żegnać, wyświetlając się na białej ścianie przy wyjściu z muzeum.
,,Palą się na stosie moje ideały’’ – śpiewał Leszek Nowak ze Sztywnego Pala Azji, a tekst napisał Jarosław Kisiński. Wreszcie zatrzymałam się przy czerwonym neonie, przedstawiającym cytat utworu jednego z moich ulubionych zespołów. Neon autorstwa Natalii Leocho otrzymał nagrodę Grand Prix w konkursie Zabłyśnij cytatem piosenki. Zaprojektuj neon dla Muzeum Polskiej Piosenki.
Na koniec mojej wycieczki po Muzeum Polskiej Piosenki zostawiłam jego najatrakcyjniejszą część, a jest nią – budka nagraniowa, mieszcząca się na parterze. Jest to wąska kabina stanowiąca ministudio nagraniowe. Spędzam tam kolejne trzydzieści minut, zatracając się w dźwiękach rozmaitych piosenek. Spotykam się tu z prawdziwymi klasykami. Mam niepowtarzalną szansę zamienić się w Korę i zaśpiewać Krakowski spleen najlepiej, jak tylko mogę. Po udanym ,,koncercie’’, który usłyszeć mogli zwiedzający na piętrze wyżej, z powodzeniem zapisuję wykon i wysyłam na maila. Dam szansę innym – myślę, po czym opuszczam kabinę i jeszcze na chwilę zatrzymuję się przy gramofonie Bambino. To już prawdziwa podróż w przeszłość!
Teraz pozostaje mi już tylko zrobić pamiątkowe zdjęcie przy ogromnym neonie z napisem: ,,Witamy w stolicy polskiej piosenki’’, a udając się do wyjścia, jeszcze raz rozglądam się wokół tak, jakbym chciała uchwycić jak najwięcej obrazów z tego muzycznego świata. Wychodzę z myślą, że jeszcze tu wrócę.
Dziś chcemy schronić się w naszych wspomnieniach. W wyobraźni zwiedzamy miejsca, w których byliśmy, odwiedzamy te, które na nas czekają. Życzę nam wszystkim, abyśmy mogli spełnić nasze podróżnicze cele i marzenia w niedalekiej przyszłości. Bardzo gorąco rekomenduję wam, drodzy czytelnicy, Muzeum Polskiej Piosenki. Niezwykle trudno jest opisać wszystkie obiekty i panujący tam wyjątkowy klimat. To miejsce, gdzie polska muzyka pozostaje obiektem westchnień i wspomnień. Nigdzie indziej, jak tam – nie wyprzemy się jej, ale pokochamy jeszcze bardziej. Niech muzyka gra!
Na koniec – zachęcam was do zaglądania na profil Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu na Instagramie. Można spróbować swojego szczęścia w konkursach z atrakcyjnymi nagrodami. Powodzenia!
Źródło:
Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu. (www.muzeumpiosenki.pl).
Tekst i zdjęcie: Iwona Smyrak