Człowiek nazwał się Panem Ziemi. Siostry i braci mniejszych wyrzucił poza margines, zrobił z nich podwładnych, a co najgorsze, nieczuły na ich krzywdę pozbył się własnych wyrzutów sumienia. Książka Doroty Sumińskiej Dość to historia o zwierzętach i ludziach, o bólu, nadziei i śmierci… o wszystkim, o czym wiedzieć nie chcemy, jedząc narodowego schabowego.
„Poczuć, jak to jest być prefabrykatem do produkcji wędlin, maszyną do mleka gwałconą sztywną rurką, matką, której dzieci są zabierane na rzeź tak często, że aż jej to obojętne” – Dorota Sumińska nie boi się mocnych słów. Z każdej litery, linijki, strony widać wylewającą się frustrację i bezradność w stosunku do wielkiej krzywdy, której autorka nie potrafi powstrzymać. Nie są to uczucia wygodne, niełatwo czytać o potwornym bólu, zadawanym przez nasz własny gatunek, nasze rodziny i nas samych. Autorka wymaga od ludzkości uczciwego rachunku sumienia, przyznania się do winy i zakończenia wyzysku, który przykrywany jest mgiełką tradycji i normalności.
„Jak do diabła możemy żyć, wiedząc, że dzieją się takie rzeczy?” – cytat Martina Caparrósa towarzyszy nam od pierwszych do ostatnich stron książki. Zapoznając się z nią, ma się poczucie, że gniew autorki nie jest wymierzony bezpośrednio w oprawców zwierząt, jest wymierzony w czytelnika, w każdego, kto wie i nic nie robi, kto wie i może spać w nocy, kto spokojnie zjada kawałki skatowanych ciał. Nie tylko o konsumowanie jednak Sumińskiej chodzi, ale o długą historię ludzkiej opresji wobec innych żyjących istot. Począwszy od psów pozbawionych ogonów, które dzięki swojej „rasowości” zyskują podatność na choroby i wcześniejszą śmierć, kończąc na złotych rybkach uwięzionych w akwarium, zdanych na dobrą wolę człowieka i niezawodność zawodnego urządzenia. To historia egocentrycznego roślinożercy, który chce mieć i zjeść wszystko, co zdoła sobie przywłaszczyć i podporządkować. Każde zwierzę potrzebuje swojego kawałka podłogi, ciężko o niego, kiedy cała ziemia stała się już podłogą człowieka.
Tekst: Julia Walczak