facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

Dziesięć lat, osiem miesięcy, dwadzieścia siedem dni

Napisz o tym książkę – namawiali Andrzeja Flügela znajomi, gdy ten raczył ich nieprzeciętnymi opowieściami o więźniach i pracownikach aresztu śledczego. Musiały brzmieć na tyle interesująco, że w końcu postanowił przelać na papier cienie i blaski pracy za murem.

Andrzej Flügel jest absolwentem Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Zielonej Górze. Pragnął zostać nauczycielem, ale gdy jego plany się ziściły, mógł nacieszyć się zaledwie półrocznym pobytem w gmachu szkoły. Wyprawa do szefa Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich z podziękowaniem za pomoc w zbieraniu materiałów niezbędnych do napisania pracy magisterskiej pociągnęła za sobą pytanie o to, gdzie będzie pracować. Jak się później okazało, tamtejsza rozmowa stała się jedną z najważniejszych, a życie Andrzeja Flügela całkowicie się zmieniło, przede wszystkim przez otwarcie drzwi, o których otwarcie nie podejrzewał siebie nigdy wcześniej. Tym samym na ponad dekadę trafił do służby więziennej, gdzie przez sześć lat pełnił rolę wychowawcy w Areszcie Śledczym w Zielonej Górze, a kolejne trzy spędził za biurkiem w Zakładzie Karnym w Krzywańcu. Wreszcie nadszedł czas na podsumowanie wyjątkowego okresu życia. Jak autor książki Schowani do wora nakreślił obraz PRL-u w Służbie Więziennej?

Autor już na wstępie spieszy z wyjaśnieniem, jak rozumieć tytuł książki – określenie „schowany do wora’’ w gwarze więziennej oznaczało skazanego grypsującego, co do którego są jakieś wątpliwości, i który do czasu sprawdzenia, czy wszystko jest z nim w porządku, był w poczekalni. Wiąże się to bezpośrednio z autorem – sam wówczas czuł się czasem jak w worze, gdy przełożeni ciągle patrzyli mu na ręce.

Dlaczego powstała książka? Andrzej Flügel podjął się próby pokazania czytelnikowi, jak wyglądał PRL za murem z perspektywy człowieka, który zupełnie nie nadawał się do pracy w mundurze. Ponadto zechciał podzielić się przemyśleniami na temat nieprawidłowości w funkcjonowaniu aresztu śledczego. Jak traktowano więźniów? Czy po ostatnim dniu w pracy opuszczał mury ze świadomością, że system penitencjarny czasów PRL-u doczekał się lepszych czasów?

„Chodź pan, zobaczysz pan kawałek życia więziennego”

Początki nie są łatwe, a przykład Flügela nie okazał się wyjątkiem. Do aresztu śledczego trafił przypadkowo i już to nie wróżyło nic dobrego. Nigdy nie fascynował go mundur – chciał po prostu uczyć. Przeraził go widok więźnia spiętego pasami. Najchętniej wówczas dałby sobie spokój z tą pracą, jednak na pytanie dowódcy zmiany, czy nadal chce zwiedzać miejsce pracy, nie zastanawiając się długo, odpowiedział: Zwiedzamy!

Andrzej Flügel w swoich wspomnieniach przytacza wielu osadzonych, którzy najbardziej zapadli mu w pamięć. W ich gronie znalazł się między innymi Stachu, który po ucieczce z więzienia wysłał prokuratorowi pocztówkę z treścią, że jest tylko włamywaczem, a nie mordercą. Bronek natomiast dał się zapamiętać jako klasyczny typ psychopaty, za to Eddy z ksywą „Meddy Merckx” lub „Łańcuch” kradł tylko rowery i tym zasłużył na zapisanie się na kilku kartkach książki. Flügel nie zapomina o pracownikach, zgrabnie dzieląc ich na tych, którzy bez skrupułów wykonaliby każde, nawet najdziwniejsze polecenie oraz na tych, których wspomina dobrze – inteligentnych, z którymi mógł porozmawiać na każdy temat. Autor zadbał o solidną dawkę adrenaliny – łamanie kości, wkładanie w przełyk wyprostowanego pałąka od wiadra, wbijanie szpilek w serce czy wreszcie wbijanie drucików miedzianych w oko – oto codzienność, z którą mierzył się Flügel.

Książka Schowani do wora pozwala czytelnikowi wtargnąć w strefę, która na co dzień nie jest dla niego dostępna. Warto jednak pamiętać, że za grubym murem i ciężkimi kratami wciąż toczy się życie – dla wielu z nas jest zagadką. Autor duży nacisk kładzie na sposób, w jaki strażnicy traktują więźniów. W więźniach stara się dostrzec dobro, chce im pomóc. Przytaczając ich historie, zamyka na chwilę kartotekę z zapisem przestępstw, dając upust emocjom i przeświadczeniu, że za niektórymi z nich kryje się po prostu zagubiony człowiek, którego życiem los pokierował tak, a nie inaczej. Historie więźniów opisane są w niezwykle ciekawy sposób, który zachęca do tego, by ochoczo kroczyć śladami Flügela po jego wyboistej drodze, jaką przebył przez niespełna dekadę w areszcie śledczym.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Novae Res



Tekst: Iwona Smyrak

Post dodany: 29 października 2020

Tagi dla tego posta:

AndrzejFlugel   IwonaSmyrak   PRL   recenzja   reportaż   schowanidowora   służbawięzienna  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno