Kiedy tak szybko nastaje wieczór. Kiedy tak często robi się szaro. Kiedy uświadamiasz sobie, że atmosfera jest jeszcze bardziej ponura niż pogoda za oknem. Kolejne miesiące nie zapowiadają się dobrze. 24 godziny na dobę w tych samych czterech ścianach, nauczanie online, ograniczone możliwości spotykania się z ludźmi, których towarzystwo tak bardzo poprawia Ci nastrój. Co zrobić, by przeżyć ten czas i nie spędzić go jedynie przed laptopem przeglądając kolejne zdjęcia lub filmiki?
Uwielbiam, gdy coś się dzieje. Studiowanie dwóch kierunków, „Suplement”, koło naukowe, wolontariaty, wyjścia ze znajomymi. To była dla mnie definicja idealnego semestru. Im więcej na głowie, tym lepiej organizowałam sobie czas. Gdy kilka miesięcy temu świat zaczął zwalniać, czułam że wszystko wymyka mi się spod kontroli, a moje życie staje się jakby… puste? Z jednej strony moje problemy w żadnym stopniu nie mogły równać się problemom reszty świata związanym ze zdrowiem czy utratą pracy. Z drugiej – chyba każdy z nas zdaje sobie sprawę, jak bardzo ważny jest komfort psychiczny.
Dlatego piszę ten tekst – znalezienie nowych, ciekawych zajęć sprawia, że łatwiej mi to wszystko przetrwać, łatwiej się odciąć, chociaż na chwilę zapomnieć o rosnących słupkach na wykresach obrazujących liczbę chorych, o absurdalnych, głupich decyzjach polskich władz. Myślę, że każdy z nas potrzebuje czegoś, co pomoże mu urozmaicić te ciemne, długie, jesienne wieczory. Chciałabym zaproponować Wam 3 aktywności. Dla jednych z Was mogą być one banalne. Dla innych mogą stać się inspiracją do robienia czegoś nowego, do rozwoju i poczucia, że ten czas nie będzie zmarnowany. Krótko opiszę moje propozycje oraz przedstawię w jaki sposób zacząć.
Mam nadzieję, że przetrwaliście ten nieco przydługi wstęp i jesteście tu nadal. Zaczynamy.
1. Ukulele – nauka gry na instrumencie brzmi poważnie. Jeśli do tej pory (podobnie jak ja) Twoim jedynym muzycznym osiągnięciem był udział w przedmiocie muzyka w podstawówce, to… nie przechodź od razu do kolejnego punktu. O ukulele wiedziałam jedno – mała gitara. W sumie teraz wiem niewiele więcej. Chociaż jeśli pomyślę to kiedy kilka tygodni temu zaczynałam, chwyty, akordy, jednoczesne śpiewanie i granie było dla mnie czymś zupełnie abstrakcyjnym. Jednak pomyślałam, że spróbuję. Pierwszy problem: kupno ukulele. I choć ukulele jest stosunkowo tanie, to nadal wahałam się przed zainwestowaniem choćby dwustu złotych w coś, czego mogę zupełnie nie opanować. Okazało się jednak, że zaskakująco wielu moich znajomych posiada ten niepozorny instrument w swoim domu. Po kilku tygodniach ćwiczeń i poczuciu, że chcę się rozwijać, kupiłam czteropak piwa, z uśmiechem oddałam pożyczone ukulele i zamówiłam swoje własne.
Czemu warto: instrument, na którym stosunkowo łatwo nauczyć się grać, opanowanie 4 strun w ukulele jest prostsze niż 6-strunowej gitary, wymaga też użycia mniejszej siły, a dźwięk który można stworzyć jest niesamowicie przyjemny, w internecie można znaleźć mnóstwo darmowych materiałów – filmików czy rozpisanych chwytów, oczywiście trzeba ćwiczyć, przyzwyczajać palce do grania, jednak satysfakcja z umiejętności zagrania swoich ulubionych utworów – bezcenna!
Jak zacząć: mogę polecić dwa kanały na Youtubie, chociaż jest ich dużo, dużo więcej, a są to: Naucz się grać oraz AkuGitara.
Budżet: pożyczone ukulele – wystarczy uśmiech do znajomego, można też poszukać opcji wymiany na grupie Wymienialnik Śląski – w zamian za coś innego lub kupić – od 100 zł wzwyż w zależności od rodzaju i jakości jakiej oczekujemy.
2. Puzzle – rozrywka dla dzieci i starszych małżeństw? Niekoniecznie! Przed pandemią układanie puzzli było dla mnie miłym wspomnieniem dzieciństwa, ale jednocześnie czymś średnio atrakcyjnym dla takiej ,,zabieganej studentki, która na nic nie ma czasu’’. Potem zostaliśmy zamknięci w domach, a ja usilnie zaczęłam szukać sposobów na urozmaicenie tych dni. I przepadłam… Miłe towarzystwo, serial (najlepiej taki, który już oglądałam) lub teleturniej (bo nie wymaga tak częstego patrzenia na ekran) w tle i skupienie się na stworzeniu czegoś ładnego. Satysfakcja, gdy dołożysz ostatni element z 3000. Powieszenie na ścianie obrazu składającego się z 6000 części. Nie takie puzzle nudne!
Czemu warto: ogromna różnorodność motywów (widoki, postacie z filmów czy bajek, sztuka i inne), relaks a zarazem nauka cierpliwości (czyli nie zawsze relaks) oraz oczywiście możliwość urozmaicenia nudnego wykładu.
Jak zacząć: kupić puzzle, nowe lub używane, przygotować miejsce.
Budżet: jeśli chcesz kupować puzzle droższych marek (np. Schmidt czy Ravensburger), przywiązujesz się do przedmiotów i chcesz je wszystkie chomikować to koszty mogą być całkiem spore. Możesz też robić podobnie jak ja – najczęściej kupuję puzzle lub wymieniam korzystając m.in. z grupy Puzzle – wymiana/kupno/sprzedaż. Puzzle zwykle nawet po kilkukrotnym ułożeniu wyglądają bardzo dobrze, więc wymiana jest w ich przypadku niezwykle popularnym i całkiem budżetowym sposobem ich pozyskiwania. Ceny zaczynają się już od 10 zł wzwyż w zależności od firmy, elementacji oraz stanu.
3. Rośliny – studentka biologii powinna chyba interesować się roślinami i mieć choć kilka pod swoją opieką? Patrząc na mnie: niekoniecznie. Zawsze wydawało mi się, że zajmowanie się roślinami to zadanie zbyt skomplikowane i zbyt odpowiedzialne. Trochę mi się nie chciało, a trochę uważałam, że zieloni podopieczni nie będą u mnie bezpieczni. Jednak już w kwietniu doszłam do wniosku, że tak mocne ograniczenie kontaktu z naturą nie wpływa na mnie dobrze i potrzebuję przygarnąć rośliny w moje opiekuńcze, choć niezdarne ręce. Mój pusty do tej pory parapet (brudne talerze się nie liczą!) przez pół roku nabrał barw. A konkretnie – jednej. Studencki budżet nie do końca pozwalał mi na kupno dorosłych, droższych okazów. Z pomocą przyszła koleżanka – roślinna ekspertka, która przy okazji swoich odwiedzin podrzucała mi szczepki. Dawała szczepki i dawała rady: co zrobić, by nie zabić. Kilka roślin dostałam też z wymian z grupy Śląski Wymienialnik, a dorosłej monsterze nie mogłam się oprzeć będąc na zakupach w supermarkecie. Okazało się, ze informacje dotyczące pielęgnacji były przytłaczające tylko na początku, szybko poznałam różnicę między doniczką a osłonką, a słowa takie jak chociażby drenaż zaczęły coś znaczyć.
Czemu warto: jesteśmy ludźmi, potrzebujemy zieleni, zdecydowanie i niezaprzeczalnie. Dbanie o rośliny, pogłębianie wiedzy na temat ich pielęgnacji, obserwowanie jak rosną, jak pojawiają się nowe liście – dostarcza ogromnej satysfakcji. Zaletą hodowania roślin jest bardzo zróżnicowany ,,poziom trudności”. Dla początkujących lub zabieganych mogę polecić kaktusa czy sansewierię, a dla osób z większym doświadczeniem i/lub chęciami – popularną monsterę czy epipremnum. Ważną kwestią jest też aspekt wizualne – wnętrza, w których obecne są rośliny na ogół prezentują się zdecydowanie lepiej.
Jak zacząć: możesz poprosić o podarowanie jakichś okazów bliskich, którzy interesują się roślinami, możesz też dołączyć do grup: Polish jungle – polska społeczność miłośników roślin (dla wiedzy i inspiracji) oraz Śląskie badyle – wymienię/oddam/sprzedam/kupię (dla zdobycia roślin) lub odwiedzić pobliską kwiaciarnię.
Budżet: od bardzo niskiego (szczepki od rodziny/znajomych oraz kupno doniczek i ziemi) do całkiem wysokiego – kupno monstery dziurawej ‘Variegata’ za setki złotych.
Na dzisiaj to wszystkie propozycje, jakie dla Was przygotowałam. Mam nadzieję, że ten artykuł chociaż dla części z Was będzie inspiracją do znalezienia nowego, ciekawego zajęcia na czekające nas długie, jesienno-zimowe wieczory.
Tekst: Kinga Skowronek