Katastrofa klimatyczna – czy to pojęcie wzbudza w nas jeszcze lęk, czy też stanowi wyświechtany frazes, który słyszymy już na tyle często, że reagujemy na niego obojętnie? A może wręcz czujemy się już zmęczeni przeraźliwymi wizjami o rychłym zniszczeniu naszej planety? Andri Snær Magnason, islandzki pisarz i działacz na rzecz ochrony środowiska, jest doskonale świadomy tego zjawiska. I właśnie ta świadomość pchnęła go do tego, by o niepokojach naukowców opowiedzieć przystępnym językiem.
Właściwie nie do końca wiedziałam, jakiej formy przekazu spodziewać się w O czasie i wodzie autorstwa wyżej wspomnianego Islandczyka. Blurb informuje nas, że książka „łączy esej z reportażem” i rzeczywiście opowieść zręcznie krąży wokół tych dwóch gatunków. Narracja płynnie przemieszcza się między historią rodzinną Magnasona a obawami dotyczącymi zmian klimatycznych, tym zaś, co spaja poszczególne wątki, są lodowce. Najważniejszym celem autora jest przekonanie nas, że świat mlekiem i miodem płynący to Ziemia, na której wciąż istnieją lodowe masy.
Cielenie się lodowca
Dla Magnasona ważnym pojęciem jest „biały szum” – pisarz określa w ten sposób powszechną obojętność związaną z prognozami klimatycznymi. Często słyszy się o globalnym ociepleniu albo powiększaniu się dziury ozonowej, a co na przykład z zakwaszeniem mórz? Być może dla osób zaangażowanych w działalność proekologiczną pojęcie to nie jest czymś nowym, mi jednak otworzyło oczy na pewne istotne zjawiska. Podobnie rzecz się ma z topnieniem lodowców, które powinniśmy wręcz otoczyć religijną czcią. Brzmi górnolotnie? Autor wprawdzie niczego takiego nie nakazuje, za to dokonuje niezwykłego odkrycia związanego z obecnością krowy w indyjskiej i islandzkiej tradycji. Auðhumla, bo takie imię nosi w mitologii nordyckiej stworzycielka pierwszej żywej istoty, okazuje się mieć zaskakująco wiele wspólnego ze wznoszącą się w Tybecie górą Kajlas i powszechnie znanym kultem świętych krów w Indiach. Przyznaję, że wątek ten stał się moim ulubionym – nie tylko ze względu na fascynujące połączenie z pozoru skrajnych kultur, ale również ciekawy punkt wyjścia do refleksji o życiodajnym lodowcu.
Jest najwyższa pora na panikę
Autor O czasie i wodzie wprawdzie zaczyna swoją opowieść od sięgnięcia do historii swoich krewnych, w głównej mierze dziadków, lecz ta beztroska z pozoru narracja prowadzi nas do poważnych obaw o przyszłość naszego świata. Magnason nie szczędzi statystyk i obliczeń, które jednak wyjaśnia na tyle klarownie, że przeciętny czytelnik będzie w stanie wyobrazić sobie skalę problemu, przed którym wszyscy stoimy. Ktoś mógłby powiedzieć, że to kolejny ekologiczny lament, który zginie w stercie podobnych publikacji i w konsekwencji niczego nie zmieni. I będzie miał po części rację, bo O czasie i wodzie to zaledwie cegiełka dołożona do pokaźnego proklimatycznego dyskursu. Jednak w moim przypadku była to ta cegiełka, której dotychczas nie uzupełniły zasypujące internet artykuły.
Czas, którego możesz dotknąć
O czym tak naprawdę jest esej–reportaż Andriego Snæra Magnasona? O ostatniej szansie na ratunek Ziemi? A może o tym, że warto przyjrzeć się swoim przodkom, bo przeszłość podpowie nam, jak stworzyć najlepszą przyszłość? Tytuł książki sugeruje nam nie tylko życiodajny owoc lodowca, ale również czas. Czym zatem jest on dla autora? Mimo silnie pesymistycznej wizji tego, co nastąpi, minione i nadchodzące nie musi oznaczać ostatecznej klęski, lecz szansę i nadzieję. W takim też duchu zdaje się przemawiać Dalajlama, z którym Magnason miał przyjemność przeprowadzić wywiad aż dwukrotnie. Niech jego słowa, być może oczywiste, przypomną nam, co jest w życiu najważniejsze – nie tylko w naszych relacjach z drugim człowiekiem, ale też w postrzeganiu Ziemi i jej dóbr: „(…) jeśli nie pomagasz innym i myślisz wyłącznie o własnym dobru, twoje życie jest pozbawione sensu. (…) Czasem wydaje mi się, że to jest nasz cel. Dołożyć swoją cegiełkę, by stworzyć społeczeństwo miłości”.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Karakter.
Tekst: Natalia Kubicius