Czy zastanawialiście się kiedyś, skąd biorą się korzenie kulturowe? Z jakich gałęzi wyrastają trendy oraz co czyni je popularnymi w danej dekadzie? Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna. Z jednej strony od kilku lat wiemy, że młodsze pokolenia mają tendencję do tzw. retrorestoracji – powielania wzorców z dawnych pokoleń. Opisywane zjawisko nie jest jednak niczym nowym. Wystarczy spojrzeć na klasyczną zasadę rządzącą epokami literackimi, wedle której zainspirowana romantyzmem uczuciowa Młoda Polska zastąpiła racjonalny pozytywizm.
W pewnym okresie stare trendy stają się dla odbiorcy tak odległe, że pachną świeżością. Wówczas nalepiamy im etykietkę oldschoolowej mody. Dawniej każda dekada miała swoją unikatową cechę. Dziś świat mainstreamu nie próbuje wymyślić siebie na nowo, w zamian niejako odwzorowując starą formę żerującą na nostalgii. W pewnych dekadach reprodukcja dawnego emanowała w znaczący sposób, w innych przebijała się w tle. Dzisiaj osiągnęliśmy apogeum tego zjawiska – klasyczne syntezatorowe dźwięki zalały internet, a nowoczesny design świeci neonowymi blaskami dziesięciolecia futurystycznego kiczu.
Dekada poszarpanych spodni
Lata 90. rozpoczynają współczesny cykl retromanii. Zacznijmy od pierwszej wspólnej linii, jaką jest muzyka – jeden z największych nośników pamięci kulturowej. Jej istota kształtuje się wówczas na nowo, nie zatracając przy tym starych dźwięków, czego dowodem jest powstanie grunge’u, będącego powrotem do korzeni po syntezatorowym boomie lat 80. Gatunek swoją stylistyką przypominał brudne, surowe brzmienia lat 70., ciągnąc za sobą modę inspirowaną ubiorem irlandzkiego muzyka Rory’ego Gallaghera, którego wizerunek (wytarte spodnie, naciągnięta kraciasta koszula, starty lakier z gitary) przeszedł do mainstreamu. Prawie każdy chciał wyglądać tak modnie jak zainspirowana nim Nirvana, będąca synonimem trendu. W dekadzie grunge’u znalazło się miejsce dla kilku aluzji do lat 50., czego przykładem może być nagła popularność remiksów piosenek Elvisa Presleya (Junkie XL, Elvis Presley – A Little Less Conversation) oraz wzrost sprzedaży czarnych skórzanych kurtek charakterystycznych dla subkultury rock’n’rolla. Wraz z kolejnymi latami karuzela retromanii rozpędzała się coraz bardziej, serwując silniej emanującą retromodę.
Przesterowane retro
W latach 2000. nastąpiła nagła fascynacja klasycznymi przesterowanymi brzmieniami. Zespoły takie jak: The White Stripes, The Strokes, The Hives, The Vines, Arctic Monkeys czy Franz Ferdinand przetarły szlaki nieco prostszej formule rocka. W okresie tym, nazywanym post-punk revival, fala starego, surowego przesteru przeniknęła do mainstreamu, czerpiąc inspirację z brzmienia i estetyki lat 60. Wizerunki muzyków często oscylowały wokół chudych krawatów, białych pasów oraz fryzur dopasowanych do wspomnianej dekady. Nurt ten stał się szczególnie popularny w Wielkiej Brytanii i USA.
Retro vibes
W latach dziesiątych ponownie zachwycaliśmy się winylami oraz fotografią analogową. Instaxy i polaroidy – stanowiące niejako powrót do czasów, kiedy fotografia cyfrowa raczkowała, ustępując tradycyjnej formie utrwalania wspomnień na papierze – stały się popularne. Moda na pozór nowa, luźna i elegancka, jak można się domyślić, również czerpała z innych dziesięcioleci. Wystarczy przytoczyć dżinsy dzwony, suknie z cekinami oraz popularność palety odcieni zbliżonych do brązu, czyli styl ubioru czerpiący z lat 70. Wspomniana dekada nie była aż tak głęboko zakorzeniona w muzyce poprzednich dziesięcioleci, wciąż jednak mogliśmy odnaleźć pokaźną sumę nawiązań. Wystarczy spojrzeć na twórczość Bruno Marsa (Treasure, Uptown Funk, Locked Out Heaven), Blurred Lines autorstwa Robina Thicke’a czy fascynację Johna Legenda i Aloe Blacca afroamerykańskim R&B. A to tylko wierzchołek góry lodowej, jaką była minireinkarnacja lat 70.
Kicz action
Dziś, kiedy nostalgia za latami 80. rozkwita, zjawisko retrorestoracji osiągnęło apogeum. Początek inspiracji dawnymi trendami obserwowaliśmy już w drugiej połowie poprzedniej dekady, kiedy na popularności zaczęły zyskiwać nawiązujące do spaceoperowych hitów filmy Marvela (Thor: Ragnarok, Strażnicy Galaktyki 2) czy seriale pokroju Stranger Things. Również muzyka zatoczyła koło, serwując reinkarnację synthwave’u oraz new wave’u. Odwołania te są silniejsze niż w poprzednich latach. Nie wierzycie? Posłuchajcie kompozycji Darii Zawiałow czy Krzysztofa Zalewskiego. Warto również zerknąć na nowy hymn Męskiego Grania czy twórczość popularnego w ostatnich latach białoruskiego zespołu Molchat Doma (który ewidentnie inspirował się The Cure i Joy Division). Kicz zakorzenił się w naszej kulturze i nawet jeżeli mamy świadomość jego niezbyt wysokiej wartości artystycznej – jest on pożądany, lubimy go. Stał się czymś dualistycznym, tzw. syntezą trendu i zarazem jego przeciwieństwem. Patrzymy na kicz jak na coś zabawnego, ale również modnego. W designie nie obeszło się bez kontekstu dekadowego, czego dowodem są kontrastowe, gradientowe zestawienia kolorów, przywracające wysokie miejsce różowi, fioletowi i błękitowi. Dziesięć lat temu w modzie obecne były minimalizm, oszczędność kolorów oparta na bieli i czerni oraz loga vintage.
Summa summarum
Reinkarnacje trendów to bardzo ciekawy i niezwykle rozległy temat, który zasługuje na poświęcenie mu większej uwagi. Być może kiedyś doświadczymy czegoś na wzór szybkiego rozwoju kulturowego i różnorodności XX wieku. Jednakże dziś żerujemy na fali retro.
Źródła:
Post-punk revival (pl.wikipedia.org/wiki/Post-punk_revival);
L. Guber: The ’80s are back – for real this time (www.thestar.com);
M. Połowianiuk: Polaroid wraca do korzeni za sprawą… Polaków. Nowa linia produktów zapowiada się kapitalnie (www.spidersweb.pl);
Dlaczego płyty winylowe wracają do łask? (www.audio4home.pl).
Tekst: Kamil Kołacz
Artykuł pochodzi z magazynu „Suplement” (grudzień ’21/styczeń ’22)