Od 2 października Canal+ emituje nowy polski serial kryminalny „Belfer”. Autorzy scenariusza to pisarz Jakub Żulczyk oraz dramatopisarka Monika Powalisz. Dobrze skrojona fabuła, przeszyta dreszczem emocji oraz kreacja głównej postaci to zdecydowane atuty produkcji.
Tytułowy belfer wyjeżdża z Warszawy gdzie uczył w jednej z prestiżowych szkół i trafia do Dobrowic, fikcyjnej miejscowości liczącej zaledwie kilka tysięcy mieszkańców, by uczyć w tamtejszej szkole średniej. Podejrzenie budzi fakt, że bohater pojawia się tam tuż po tragicznej śmierci jednej w uczennic liceum. Równolegle do działań policji, mężczyzna rozpoczyna śledztwo na własną rękę.
Nietypowy polonista
Widz szybko dostaje informację o motywach działania głównego bohatera, dzięki czemu autorom scenariusza udało się uniknąć efektu „Ojca Mateusza”. Co prawda, Paweł Zawadzki nie jest przeciętnym polonistą – jego zdolności walki wręcz każą przypuszczać, że podczas studiów więcej czasu spędzał tłukąc rówieśników, niż wertując książki. Mimo to, widz czuje do niego sympatię, choć tak naprawdę nie wie o nim zbyt wiele. Na pewno sporą zaletą jest realistyczne przedstawienie postaci – nasz nauczyciel nie jest przesadnie „ugrzeczniony” – pali, pije, zdarza mu się zakląć, czy uwieść cudzą żonę. Zresztą, solidne odgrywanie narzuconej roli dotyczy nie tylko gry Macieja Stuhra – świetnie sprawdza się także chłodna w charakterystyczny dla niej sposób Magdalena Cielecka, wyciągnięty wprost z „Pitbulla”, ale skuteczny, Paweł Królikowski czy nawet, odrobinę już opatrzony, Piotr Głowacki. Wydaje się, że w doborze obsady postawiono na to, co dobrze znane, lubiane i charakterystyczne dla danego aktora. Warto zwrócić także uwagę na grę Józefa Pawłowskiego – znanego między innymi z filmu „Miasto 44”.
Realistyczne ujęcie
Dialogi oraz poszczególne sytuacje przeważnie także oddają to, co nazywamy „realnym życiem” choć oczywiście, zdarzają się mankamenty i przerysowania, jak na przykład odzywka jednego z uczniów na pierwszej lekcji z tytułowym belfrem: Bujak daj się popisać panu profesorowi i pokazać, jaki jest zajebisty. Nawet komuś, kto nie chodził do przesadnie grzecznej szkoły średniej, taki tekst wydaje się, z ust nastolatka jednak trochę sztuczny i przesadzony. Co ważne, nawet te sporadyczne niezręczności w wypowiedziach bohaterów nie psują tego, co w „Belfrze” najważniejsze: trzymającą w napięciu akcję oraz, atmosferę niepokoju i podejrzliwości. Tutaj każdy jest podejrzany, a typowanie tego kto zabił jest dla widza dodatkową formą rozrywki. I nie tylko dla widza – bowiem na etapie kręcenia poszczególnych odcinków aktorzy do ostatniej chwili nie wiedzieli, który z nich stoi za morderstwem nastolatki, co jak zapewnia reżyser Łukasz Palkowski, stworzyło napięcie między aktorami, co dobrze zarejestrowała kamera.
„Belfer” to z pewnością jeden z niewielu polskich seriali kryminalnych, który godny jest polecenia.
Autorka tekstu: Paulina Bezuszko