Obecnie niemalże w każdym kraju na świecie produkowane są filmy, czy to z lepszym, czy też gorszym skutkiem. Czasami jednak, chociaż na krótką chwilę, udaje się zainteresować światową publikę jakimś lokalnym kinematograficznym projektem z kraju, który na pierwszy rzut oka nie kojarzy się w żaden sposób z produkcją filmową. Tak też było w przypadku Wakaliwood z Ugandy.
Wakaliga, jedna z biedniejszych dzielnic Kampali, stolicy afrykańskiego państwa Uganda, jest miejscem, w którym rozkwitł do tej pory niemalże nieistniejący krajowy przemysł filmowy, niosący dumną nazwę Wakaliwood, właśnie od nazwy dzielnicy gdzie powstał. W 2005 roku zafascynowany kinem reżyser samouk Isaac Godfrey Geoffrey Nabwana (lub jak podpisuje się pod dziełami Nabwana I.G.G) zakłada niezależne studio filmowe Ramon Film Productions. To właśnie tam, przy pomocy własnoręcznie złożonej kamery oraz rekwizytów znalezionych na pobliskim wysypisku śmieci, powstają amatorskie produkcje sensacyjne inspirowane amerykańskim kinem akcji lat 80. oraz filmami o sztukach walki. Lecz Nabwana I.G.G jest nie tylko reżyserem. Pełni też funkcje producenta filmowego, scenarzysty, operatora, statysty w swoich dziełach, a nawet jest montażystą. Dodaje efekty specjalne, przy wykorzystaniu komputera złożonego z tego, co znalazł na śmietniku, a także posługuje się darmowymi czy też pozyskanymi nie w pełni legalnie programami komputerowymi.
Pięć lat później, w 2010 roku, premierę ma przełomowe dzieło dla Ramon Film Productions – Who killed Captain Alex?, opowiadające o grupie komandosów na czele z tytułowym kapitanem Alexem. Ich zadaniem jest wytropienie organizacji przestępczej o nazwie Tiger Mafia, a po zabiciu głównego bohatera śledzimy poczynania jego brata-karateki, który w stylowym dresie chce pomścić śmierć Alexa. Wystarczy wspomnieć, iż budżet wyniósł zawrotne 100 dolarów amerykańskich, a jedyna wersja końcowa filmu jest dostępna tylko z „benshim”, lektorem zwanym tutaj VJ (Video Jockey). Komentuje on na bieżąco sceny, ekscytuje się nimi, żartuje z bohaterów czy rzuca po prostu niekiedy zbędnymi uwagami. Stało się tak, ponieważ oryginalna wersja utworu została przez reżysera przypadkowo usunięta, kiedy potrzebował zrobić miejsce na komputerze pod swoje nowe projekty kinematograficzne, a innej kopii nie posiadał. Nie przeszkodziło to w osiągnięciu przez film w serwisie YouTube prawie 10 milionów wyświetleń. Jednak nie wszystkie produkcje z Wakaliwood dostępne są do obejrzenia. Nieszczęśliwy wypadek spowodował bezpowrotną stratę horroru Tebaatusasula, kiedy skok napięcia zniszczył dysk twardy zawierający ten tytuł.
Filmy z Wakaliwood charakteryzują się szalonym przebiegiem zdarzeń i są pełne zwrotów akcji na poziomie scenariusza, który często bywa w wielu momentach improwizowany. Nie brakuje w tych produkcjach dynamicznych scen walki i chałupniczo wykonanych rekwizytów czy efektów specjalnych, wymagających dużej kreatywności, oraz swoistego „recyklingu” ekipy aktorskiej. Niektórzy z nich, ze względu na ograniczenia w obsadzie, często w ramach jednego filmu wcielają się w co najmniej kilka postaci. Nie przeszkodziło to w tym, aby ugandyjskie filmy były wyświetlane na międzynarodowych festiwalach w Kanadzie czy USA. Często pełnią przy tym funkcję geograficznej ciekawostki, są również podawane jako przykłady kina „tak złego, że aż dobrego” lub w charakterze symbolu przełamywania ograniczeń w produkcji filmowej. Podobne projekty z różnym skutkiem zaczęły pojawiać się też w innych afrykańskich krajach, na przykład w Ghanie. Z kolei sam Nabwana I.G.G nazwany został „afrykańskim Tarantino” ze względu na sposoby przedstawiania filmowej przemocy. A o kulisach powstawania utworów w Wakaliwood opowiada film dokumentalny Once Upon a Time in Uganda (Pewnego razu w Ugandzie) z 2021 roku.
Tekst: Alan Żak