Kto z nas nie chciałby chociaż na chwilę przenieść się do świata ulubionej książki? Kto z nas nie pragnąłby spotkać się z bohaterami tych historii, a być może nawet wdać się z nimi w romanse? Przecież tak dobrze znamy nasze ulubione uniwersa, nasze ulubione postacie, wiemy wszystko, ale czy na pewno? Czy znamy bohaterów i świat przedstawiony tak dobrze, jak nam się wydaje? Czy trafilibyśmy tam, gdzie naprawdę chcemy? I czy gdyby ktoś zaoferował nam podróż w obie strony wprost do ulubionej książki, powinniśmy na to przystać?
Księga Żywych Sekretów Madeleine Roux rozwieje wszelkie nasze wątpliwości.
Taką właśnie podróż wprost do książki oferuje dwóm przyjaciółkom tajemniczy, ubrany w czerń jegomość w kapeluszu, który prowadzi sklep magiczny z osobliwościami. Connie i Adelle przyciąga do siebie wiktoriański świat gotyckiej powieści pod tytułem Moira. W szczególności tę drugą – jest zafascynowana magią, ezoteryką, baśniami i taksydermią. Connie preferuje bardziej racjonalne zainteresowania, pasjonuje ją sport, a w szczególności biathlon. Mimo sceptycyzmu obu bohaterek, przeniesienie się do literackiego świata okazuje się możliwe. Nie wszystko jednak jest takie, jakie powinno być.
Boston, który bohaterki znały z rzeczywistości był głośny, duży i żywy. Boston, który znały z Moiry był pięknym, spokojnym miejscem, gdzie rozkwitały romanse, a bale zdawały się nie mieć końca. Boston, który zastały ocieka krwią i fekaliami, jest wyścielony trupami. Mało tego — w atramentowym morzu znajduje się uzbrojona w macki Rana, która każdej nocy zbiera swoje żniwo, przyzywając śpiących ludzi. Idą do morza i już nie wracają.
Czasy, z których pochodzą dziewczyny, są mocno sprzężone z naszą kulturą – od klasyków, przez znaną muzykę popularną aż po aluzje do całkowicie współczesnych filmów i seriali kostiumowych. Sprawia to, że świat współczesnego Bostonu staje nam się niezwykle bliski, niemal mieszkamy tuż obok bohaterek. Wpadając do świata książki czujemy się za to, jakbyśmy razem z Connie i Adelle nagle przenieśli się do czegoś nierzeczywistego, jednocześnie fascynującego i przerażającego. Wmawiamy sobie, że to wszystko nie jest realne, prawdziwe. Że nowo poznani przyjaciele przecież nie istnieją. Chociaż desperacko chcemy wrócić, to tak naprawdę… Nie tak łatwo jest zostawić ten fikcyjny świat.
Główna bohaterka, Connie, znacznie odstaje od kanonu tzw. „szarej myszki” która dominuje, a przynajmniej przez długi czas dominowała, w literaturze młodzieżowej. Jest wysoka, ma figurę sportsmenki, jej wytrzymałość fizyczna i umiejętności są niepodważalne. Nie jest też skrajnie odmiennym typem Mary Sue i co dość ciekawe, nie zamierza odwiedzać świata Moiry, by spotkać tego wyśnionego amanta. Tak się składa, że amanci w ogóle jej nie kręcą. Mężczyźni generalnie jej nie kręcą, co skrzętnie ukrywa nawet przed najlepszą przyjaciółką. Ale kiedyś trzeba będzie wyjść z szafy i poczuć się sobą w zupełności. Romantyczna Adelle w swoich gotyckich kreacjach i z heterochromią tęczówek także nie pozostaje bezbarwna, zwłaszcza jeśli przyjrzymy się jej zainteresowaniom i rodzinie. Tak bardzo chciałaby żyć w innych czasach, jak pewnie wielu z nas.
Connie nie jest wielką fanką książki, którą zachwyca się Adelle, co nie znaczy, że nie ma swoich ulubieńców. Co ciekawe, autorka Moiry, Robin Amery, jest niezwykle niedostępna. Zupełnie, jakby jej nie było, chociaż przecież powieść napisała — i to nie jedną. Szkoda tylko, że tak mało osób je przeczytało. Być może w ogóle tylko dwie osoby i tylko jedną ze wszystkich. Innych nie da się znaleźć.
Księga Żywych Sekretów to powieść szkatułkowa, pojawiają się tutaj fragmenty Moiry, które w pewnym sensie pomagają lepiej poznać postacie, a z drugiej uświadamiają, jak bardzo świat powieści, do którego trafiły Adelle i Connie tak bardzo różni się od tego, który stworzyła zaginiona pisarka Robin Amery. To już kompletnie inni bohaterowie. A może zwyczajnie zmieniły ich koleje losu? Odpowiedź wcale nie jest taka oczywista.
Na kartach książki poruszonych zostaje wiele istotnych tematów, w tym problemy nastoletnie, silne poczucie niedopasowania do swojej epoki, inności, feminizm, postęp, wspominany już motyw wychodzenia z szafy.
Minusem są tutaj nie zawsze naturalne dialogi, czasami nielogiczne albo dziwnie uzasadnione zachowanie postaci i momentami zbyt chaotyczna albo zbyt nużąca akcja. W całokształcie jednak te minusy nie wydają się szczególnie znaczące.
Księga Żywych Sekretów to w pewnym sensie odpowiedź na skryte marzenia każdego czytelnika. Kto nie chciałby takiej przygody? Madeleine Roux pokazuje nam, że czasami jednak lepiej jest nam tu, gdzie jesteśmy. Nie w świecie fikcji. Nie każdy jest tym, kim się wydaje i nie wszystko zawsze dzieje się tak jak chcemy, niezależnie od tego, gdzie byśmy się znaleźli.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Jaguar.
Tekst: Patrycja Czyżowska