Biały napis „Nie znasz – nie oceniaj” na tle zdjęcia przedstawiającego jakąś małoletnią malkontentkę skuloną w rogu pokoju, z rozmazanym tuszem na policzkach, chusteczkami w dłoni i wyrazem twarzy a’la „bez kija nie podchodź” plasuje się, bez wątpienia, w pierwszej piątce najczęściej udostępnianych obrazków przez płeć damską w przedziale wiekowym 11-16. Chodzą słuchy, że w ciągu najbliższych lat dolna granica tego zakresu zostanie zredukowana o ok. połowę, czyt. 11-latki będą już za stare na dzielenie się takimi oczywistymi prawdami i Internetem zawojują 6/7 latki. Co by nie mówić o tego typu grafikach, gdyby tak przymknąć oko na fakt kto je publikuje i usunąć te godne pożałowania zdjęcia zapłakanych dziewczynek w tle, to mamy z reguły całkiem mądre sentencje nad którymi warto się zastanowić. A gdyby jeszcze tak uzupełnić owe hasełka dodatkową treścią… mamy przepis na tekst.
Istotą tego wpisu nie będzie przestroga „Nie oceniaj po wyglądzie”. To tak jakby zakazać głodnemu człowiekowi ślinić się na widok jedzenia. Ocenianie na podstawie pierwszego wrażenia jest wpisane w ludzką naturę, a to jak bardzo radykalna i daleko idąca ta ocena będzie to już kwestia indywidualna. Chcę uchwycić ten temat w odniesieniu do odczuwania sympatii/antypatii w stosunku do innych ludzi. Dlaczego dana osoba jest lubiana i dlaczego to jak ją widzą inni niespecjalnie powinno ją interesować? Ponieważ wygląd w istocie nie jest czynnikiem decydującym w odczuwaniu niedefiniowalnego przywiązania do danej osoby.
Punktem wyjścia był cytat „Nie znasz – nie oceniaj”…
O czym tylko w kilku słowach tu wspomnę, uznając, że 99% czytających przynajmniej w teorii zna negatywne konsekwencje oceniania kogoś na postawie efektu halo, czyt. efektu pierwszego wrażenia. Osobom atrakcyjniejszym czy choćby osobom schludniejszym, chętniej pomagamy, chętniej spędzamy z nimi czas, przypisując im wiele „nadprogramowych” cech osobowości, które wcale nie muszą pokrywać się z rzeczywistością. „Jak cię widzą tak cię piszą”? Książka na pewno z tego nie powstanie. Wygląd może być czynnikiem motywującym/demotywującym do dalszej znajomości i tyle. Dlaczego jednak istnieją osoby, które w powszechnym rozumieniu atrakcyjności, niespecjalnie się do owych „osób atrakcyjnych” zaliczają, a jednak mają gromadę fanów?
Język ciała
Lubimy ludzi nami zainteresowanych. Jedną z najpowszechniejszych „sztuczek” (to powinno być w podwójnym cudzysłowie) jest umiejętnie używany język ciała, o którym w skondensowanej formie wspomina trio autorów książki „Sztuka skutecznego porozumiewania się”. Jeśli chcesz wyrazić swoje zainteresowanie, a tym samym „zapunktować” u drugiej osoby, możesz:
→ przybrać poprawną postawę ciała, czyli zbliżyć się do rozmówcy, pochylić się w jego kierunku, nie krzyżować rąk ani nóg
→ nawiązać kontakt wzrokowy (tu ciekawostka: skup się na dowolnym punkcie znajdującym się nie dalej niż 20 cm od nosa, a twój rozmówca nie zorientuje się, że nie patrzysz mu w oczy › to dla osób, którym owy kontakt przychodzi z trudem)
→ dużo się uśmiechać 😉
→ reagować, czyli potakiwać głową i wysyłać inne sygnały zainteresowania, używając do tego mimiki twarzy, co jednak samo w sobie nie jest wystarczające, gdyż bardziej istotna jest jeszcze…
… Sztuka słuchania
Owa sztuka polega na aktywnym słuchaniu, na które składa się głównie:
→ parafraza (powtórzenie) swoimi słowami słów rozmówcy, by mieć pewność, że dobrze zrozumieliśmy jego komunikat,
→ pytania, zadawane w celu zasięgnięcia nowych informacji
Zarówno parafrazowanie jak i umiejętność zadawania dobrych pytań wpływa pozytywnie na rozmowę, która zaś jest podstawą poznania drugiego człowieka. Pamiętajcie, ZAINTERESOWANIE, żywe zainteresowanie, wykażcie je, jeśli naprawdę je odczuwacie.
„Swój ciągnie do swego”
W około 700-stronicowej „księdze” o tytule „Psychologia społeczna – serce i umysł” czytamy, że wspólne pochodzenie, wspólne hobby czy wspólne poglądy bardzo scalają ludzi, bo nie tylko dostarczamy sobie ciekawych dla nas tematów do rozmów, ale też otrzymujemy słuszność naszych przekonań. Lubimy, gdy ktoś się z nami zgadza. Lubimy, gdy możemy razem w czymś partycypować i czerpać z tego równie dużą satysfakcję.
Co za dużo pochwał, to nie zdrowo
Osoba, która chcąc wzbudzić pozytywne odczucia u drugiej osoby, chodzi za nią krok w krok komplementując jej włosy, jej zęby, jej idealnie przyprawioną sałatkę na uczelnię, jej sposób chodzenia, to raz, że jest nudna, a dwa – osiągnie efekt odwrotny do zamierzonego. Już zanim przeczytałam uzasadnienie Aronsona, w przytoczonej już„Psychologii społecznej”, wiedziałam jaka jest odpowiedź. Nikt nie jest idealny, więc nikt nie może być wiecznie chwalony. Wydając tylko pozytywne opinie na czyiś temat, nie jesteśmy autentyczni i wydajemy się być nieszczerzy. Dlatego osobiście lubię, gdy ktoś, przykładowo na blogu, nie zgodzi się ze mną pod jakimś postem. To mówi mi o tym, że ta osoba nie dość, że przeczytała całego posta od początku do końca, to w jakimś stopniu ją to zainteresowało (jakiś wspólny mianownik, więc patrz punkt wyżej) i jest wiarygodna, wykazując swoją postawę. O wiele bardziej lubię taką reakcję niż, mimo pobieżnego rzucenia okiem na wpis, zgodę na caaały post (która funkcjonuje jako spam i pod którą kryje się kryptoreklama „zapraszam na mojego bloga”. ;))
Dodatkowe czynniki, których nie będę rozwijała, ale warto o nich wspomnieć:
→ częstość kontaktów (im częściej widzimy daną osobę, tym większe prawdopodobieństwo, że ją polubimy, a nawet się z nią zaprzyjaźnimy),
→ pewne cechy, które są po prostu pożądane (w większości przypadków, u większości ludzi), jak: optymizm, serdeczność, otwartość, opiekuńczość; ponadto (nie)stety bardziej lubiani są ekstrawertycy niż introwertycy, bo to właśnie ci pierwsi są z reguły bardziej charyzmatyczni, bezpośredni, towarzyscy,
→ umiejętność otwarcia się przed kimś i nie mam tu na myśli wywlekania przed kimś nowo poznanym wszystkich swoich tajemnic, problemów czy kontrowersyjnych poglądów, lecz łatwość mówienia o swoich emocjach, jak i reagowania na emocje innych, czyli tzw. inteligencja emocjonalna, ale o tym na pewno powstanie osobny post.
PAMIĘTAJMY JEDNAK O BYCIU SOBĄ, ponieważ cokolwiek zrobisz, co nie będzie wypływało naprawdę z ciebie, zostanie wychwycone, a fałszywość w zachowaniu jest jeszcze gorsza niż przyjmowanie niepoprawnej postawy ciała w kontaktach interpersonalnych czy bycie zamkniętym na ludzi.
Autorka tekstu: Katarzyna Sroka
Tekst pochodzi z bloga www.sferarozwoju.wordpress.com