Łatwo złapać się na szablonowym postrzeganiu świata – zwłaszcza jeśli to nie my stajemy się celem uprzedzeń. Najlepsza broń przeciwko stereotypom to panzerfaust, ale za to można iść do więzienia. Proponuję więc coś lepszego – śmiech i przymrużenie oka.
I to śmiech w edycji specjalnej, czyli uczelnianej. Oto zbiór najbardziej stereotypowych postaci, jakie spotkacie w murach uniwersytetu!
Student-prawnik
Klasyczny żarcik: Jak rozpoznać studenta prawa? Sam ci powie. Nieważne, czy rozmawiacie o pogodzie, czy silnikach odrzutowych, temat zawsze zejdzie na studiowanie prawa. Gorzej, jeślio coś dopytasz – wtedy na pewno dowiesz się, że to paragraf 118. regulaminu rodzinnych ogrodów działkowych reguluje kwestię sadzenia drzew owocowych. No ale zwykle też potrafi wykłócić się z dzielnicowym, jeśli przyjedzie na teren akademików. Ubrany zawsze schludnie – zależnie od płci – w garnitur/żakiet, z elegancką teczką/torebeczką. A, no i ludzi z administracji uważa za gorszy sort.
Student-humanista
Głównie bywalec Wydziału Nauk Społecznych. W przedszkolu bawił się w restaurację fast food albo sklep, choć nie wiedział, że być możebędzie to pieśń całego jego życia. Nie ogarnia, co się wokół niego dzieje, czy to na wydziale, czy w życiu. Wolałby znowu czytać Nad Niemnem niż setną teorię komunikowania i 34. definicję słowa „kultura”. Z prasy też by chciał wrócić do „DD Reportera”. Z jego studiami jest jak z kulą śnieżną: zacznie się staczać, to w końcu przebije się przez kolejne etapy. Wersja damska ubrana w bluzkę/sweterek, męska w bluzę z kapturem/koszulę w kratę. Można ich rozpoznać tylko po smutku w oczach.
Student-artysta
Tak jak w Pokemonach, to wersja ewolucyjna humanisty, która miała w sobie minimum ambicji i umiejętność używania kredek. Chciałby być drugim Picassem albo van Goghiem, ale niestety jego dzieła, wyglądające jak efekt potężnego wysmarkania się na płótno, nie zdobyły uznania na festynie charytatywnym w Świnioszycach. Jest alternatywny, chodzi tylko do „artcafé” i klubików jazzowych, o ludziach spoza artystycznego grona wyraża się z niechęcią, choć nie umie w sumie nawiązać z nimi kontaktu wzrokowego. Ubranie: szal i płaszczyk zimą, latem elegancka koszula w stylu „keżualsmart”, zawsze rurki albo długa spódnica. W obu wersjach płciowych. No i oczywiście wielka tuba pod pachą na swoje dzieła.
Student-informatyk
Występuje w dwóch wariantach do wyboru: albo jest chudy jak szczapa, albo gruby jak beczka. Z całą pewnością jednak ma na nosie okulary, których grubość zależy od stażu w World of Warcraft. Tylko jeden rodzaj problemów jest u niego większy niż problemy z cerą: to kłopoty z nawiązywaniem jakichkolwiek relacji społecznych poza internetem. No i pisze tak:01110100 01100001 01101011. Ubiór charakterystyczny, ekstremalna wersja humanisty: wyciągnięty sweter, zmechacona koszula flanelowa, koszulki z motywami z gier komputerowych. Można się przestraszyć w ciemnych zaułkach sieci. To w wersji męskiej, żeńskiej nie stwierdzono.
Student-ścisłowiec
Informatyk w złagodzonej wersji. Potrafi rozmawiać z innymi ludźmi, chociaż ze względu na swoje zainteresowania, opierające się o długie ciągi liczb lub anatomię zwierząt z Pienińskiego Parku Narodowego, rozmowa może skończyć się po piętnastusekundach z powoduewakuacjirozmówcy. Mógłby pracowaćw NASA, ale najpierw musi sprawdzić, czy papierek wskaźnikowy zabarwi się na pomarańczowo. Żeby nie wyjść na nudziarza, często znajduje sobie nietypowe hobby, na przykład hoduje u siebie w pokoju rzadki rodzaj jaszczurki albo pije tylko kawę zrobioną z odchodów łaskuna muzanga. Styl ubioru to hybryda elegancji z dziwnie pojmowanym luzem. Najczęściej lekko opięte, stonowane koszule z kołnierzykiem, które wyglądają, jakby dusiły posiadacza.
Student-filolog
Człowiek wiecznie znerwicowany tym, czy uda mu się zaliczyć gramatykę opisową albo kartkówkę ze słówek (taką jak w podstawówce, tylko trzeba na nią zarwać trzy noce). Zależnie od wersji językowej może płakać po polsku lub serbsko-chorwacku. Mimo nawału pracy stara się utrzymać w siodle swoich rozjuszonych studiów, bo to jedna z niewielu furtek dla humanisty, by nie skończyć jako starszy bułkowy w fast foodzie. Po kilku latach stresów i skończeniu studiów jest tak szczęśliwy, że nie wie, co ze sobą zrobić i tak mu zostaje do 75. roku życia. Ubranie to trochę bardziej zadbana wersja humanisty: ładne koszule, kolorowe spodnie i sukienki u pań, z odpowiednimi skrytkami na teksty z historii literatury.
PS Wszystko (no, prawie wszystko), co zostało napisane w tym artykule jest nieprawdą – tak jak stereotypy same w sobie. Pewne rzeczy warto jednak obśmiać, bo wyrwanie się z szablonów i kompleksów zmienia życie. Kiedyś pisałem podania o zmianę klasy, żeby mnie nie dręczyli – dzisiaj piszę do „Suplementu”. Oto magia.
Tekst: Paweł Czechowski
Artykuł pochodzi z magazynu „Suplement” (październik/listopad 2017).