Wydawałoby się, że Szekspir został już zaadaptowany na wszystkie możliwe sposoby. A jednak nietypowe warunki potrafią zainspirować do przeniesienia jego dramatów tam, gdzie jeszcze nigdy ich nie było.
Pandemia zamyka teatry. Dwójka bezrobotnych aktorów – Sam Crane i Mark Oosterveen – zabija czas w GTA V. Covid wytrącił Samowi z rąk dopiero co zdobytą rolę życia – tytułowego czarodzieja w sztuce Harry Potter i przeklęte dziecko. Ucieczka przed policją prowadzi ich do opustoszałego amfiteatru na obrzeżach cyfrowej metropolii. I właśnie tam rodzi się pomysł: wystawienie „Hamleta” w Los Santos. W końcu świat GTA jest brutalny i chaotyczny – zupełnie jak świat Szekspira!
Poświęcenie czasu temu z pozoru żartobliwemu i nierealnemu projektowi staje się ciekawym urozmaiceniem pandemicznej nudy – a z pewnością będzie to bardziej ekscytujące niż kolejne czytanie tekstu dramatu przez Zooma.
Podczas lockdownu gry wideo stały się czymś więcej niż rozrywką – nabrały na znaczeniu jako sposób podtrzymywania znajomości. Opowiadanie o tym okresie przy pomocy wirtualnych światów okazuje się zaskakująco skuteczne – na pewno skuteczniejsze niż „home movies” znanych reżyserów, które pojawiały się na platformach streamingowych. Zresztą nie jest to pierwszy dokument o pandemii i budowaniu relacji w cyfrowych przestrzeniach takim prawdopodobnie był We Met in Virtual Reality (Joe Hunting, 2022).
Próbując sobie teraz przypomnieć, co wtedy robiłem, wracam myślami do Yakuzy 0. Może dlatego, że właśnie piszę o innej grze – tfu, filmie. Pamiętam walkę z uporem maniaka o perfekcję w tanecznych i muzycznych minigierkach. Bo ważniejsze niż wielki mafijny spisek było to, by Kiryu został mistrzem karaoke.
Wracając do Grant Theft Hamlet – do trupy szybko dołącza żona Sama, dokumentalistka Penny Grylls, która wspólnie z mężem zajęła się reżyserią. Ich film to czarująca opowieść o hobbistycznym projekcie robionym ze znajomymi, wymykającym się spod kontroli. W najlepszych momentach udaje mu się uchwycić towarzyszącą rozgrywką multiplayer – fantastyczną nieprzewidywalność, przemoc, lagi i związany z tym wszystkim nie możliwy do zaplanowania groteskowy humor bliski temu z kina niemego.
Trudno oczekiwać od aktorów teatralnych realizacji filmu wedle zasad cinéma-vérité – zresztą nawet gdyby próbowali, pewnie bym im nie uwierzył. Filmowi często przeszkadza poczucie nadmiernej inscenizacji – zabija spontaniczność gry i niepotrzebnie rozciąga akcję. Szczególnie w momentach, gdy próbuje poruszyć tematy z rzeczywistego życia – aktorów rezygnujących z ról, bo muszą wracać do pracy czy obsesji Sama, który spędza całe dnie na serwerach GTA V – trudno oprzeć się wrażeniu sztuczności, poczucia, że sceny zostały odegrane ponownie na potrzeby filmu.
Na szczęście z całości wybrzmiewa szczerość i wielka miłość do teatru. Dzięki czemu ten niepozorny film okazuje się jednym z najciekawszych obrazów powstałych podczas pandemii i o niej opowiadających.
W Polsce film jest dystrybułowany przez platformę MUBI.
Tekst: Mateusz Krupa