Dlaczego życie bez miłości jest niemożliwe? Czy w imię własnego szczęścia można zniszczyć pragnienia drugiej osoby? Jak długo można uciekać przed prawdą o sobie i co stanowi silniejszą motywację: strach czy uczucia?
W lutym tego roku nakładem Wydawnictwa Novae Res ukazał się obyczajowy romans Listy do E. debiutującej w prozie pisarki, Kristine Turowskiej. Okładka od razu przyciąga uwagę, jednak to przede wszystkim sposób narracji wyróżnia pozycję – historia opowiadana jest za pomocą listów i choć brzmi to lekko archaicznie, kto nie tęskni za odrobiną nostalgii?
Zostawiając za sobą niemiłe wspomnienia, podjęte decyzje, francuskie życie i ukochaną przyjaciółkę, główna bohaterka, K., przyjeżdża do Rozalina pod Warszawą, aby rozpocząć wszystko od nowa. Znajdując się pod opieką Księżnej i unikając XIX-wiecznej arystokracji, ma nadzieję na spokojne chwile i utrzymanie swego sekretu. Zawiera nowe znajomości, próbuje innego trybu życia, a te wszystkie doznania opisuje w listach do powierniczki jej zwierzeń. Jednak sielskie realia kończą się wraz z poznaniem austriackiego hrabiego Ludwika. Różnica wieku między K. a mężczyzną może doprowadzić do skandalu, a skrywane tajemnice nie są już tak bezpieczne. Kobieta zdaje sobie sprawę, że przed przeszłością nie da się ukryć i musi podjąć decyzję, czy lepiej dalej uciekać, czy poddać się namiętnościom i zmierzyć z prawdą?
Lektura Listy do E. sprawia niemałą przyjemność: akcja bogata jest w barwne opisy podróży i urokliwe dialogi, a obecne w początkowych listach francuskie wyrażenia dodają szyku. Wielką radość powoduje rozwiązanie zagadki, której powoli odkrywane fragmenty podsycają ciekawość, ale nie pozwalają czytelnikowi na jednoznaczny osąd, więc zabawa trwa po ostatnie strony. Co więcej, Turowska zadbała o zamieszczenie indeksu miejsc i postaci, dzięki czemu aspekt historyczny jest klarowny i przystępny nawet dla amatorów. Minusem powieści jest mało rozbudowany portret psychologiczny przyjaciółki głównej bohaterki. Choć forma powieści epistolarnej narzuca pewne ograniczenia, a dostarczone informacje pozwalają wyobrazić sobie tę postać, informacji na jej temat jest niewiele. Zdecydowanie można było to rozbudować. Minusem jest także otwarte zakończenie, które tak bardzo nęci wyobraźnię i drażni serce, że kontynuacja jest zdecydowanie potrzebna!
Listy do E. są romantyczną powieścią epistolarną, która zabiera czytelnika w podróż po malowniczych zakątkach świata, bliskich relacjach i skrywanych tajemnicach. Stanowi piękną odpowiedź na pytanie czy warto ukrywać swoją naturę oraz pokazuje, że współczesny świat wcale tak bardzo nie różni się od XIX-wiecznych konwenansów.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
Autorka fotografii: Magdalena Jaworska
Źródło: www.facebook.com/KristineTurowskaAutorkaPowiesci
Tekst: Daria Molenda