Powiedzenia i przysłowia to bardzo ważna część języka. Znamy je, a niektóre nawet lubimy. Zawsze też znajdą się takie, które idealnie opiszą sytuację, będą puentą opowieści czy żartem, który rozluźni atmosferę. Zastanawiałeś się jednak kiedyś, dlaczego kupujemy kota w worku albo kim był słynny Zabłocki, który nie najlepiej wyszedł na mydle?
Kupić kota w worku
Czasami kupujemy kota w worku. Nawet jeśli nie robimy tego dosłownie (choć pewnie i tacy się znajdą) to przecież każdy kiedyś przyniósł ze sklepu coś, co prawie działało, albo zamówił przez internet coś, co wyglądało mniej więcej tak jak na zdjęciu. Zakupy zakupami, ale co takiego zrobił nam ten biedny kot, że językowo trzymamy go w worku i ciągle, chcąc lub nie, kupujemy?
Według językoznawcy Antoniego Krasnowolskiego, powiedzenie najprawdopodobniej przywędrowało do nas z Niemiec i wiąże się z pewną średniowieczną legendą. Opowiada ona o tzw. inkluzie, czyli monecie, którą można płacić w nieskończoność, ponieważ po zakończeniu transakcji wraca do właściciela. Otóż aby owy pieniążek zdobyć należało w najdłuższą noc w roku lub w Nowy Rok umieścić naszego głównego bohatera, czyli kota, w worku zawiązanym na 99 węzłów, a następnie zabrać go ze sobą i obejść kościół trzy razy. Kolejny krok to zawołanie zakrystianina. Jeśli dobrze pójdzie, zamiast niego zjawi się diabeł, któremu należy sprzedać zająca. Otrzymana zapłata to czarodziejska moneta, z którą jak najszybciej trzeba wrócić do domu (zanim diabeł zorientuje się, że jego nowy zając do złudzenia przypomina kota).
Błękitna krew
Płynie w nie byle jakich żyłach, a gdyby nagle okazało się, że znajdziemy ją też w naszych, pewnie nie mielibyśmy nic przeciwko. Błękitną krew utożsamiamy z bogactwem, bajkowymi powozami, zdobionymi sukniami, pałacami czy wielkimi balami. Tylko właściwie, dlaczego ta arystokratyczna krew ma być błękitna, a nie na przykład złota? Jerzy Bralczyk odpowiedzi szuka w hiszpańskim sangre azul (niebieska krew). To określenie wiązało się z hidalgami, czyli szlachtą zamieszkującą Półwysep Iberyjski. Jasna karnacja, która odróżniała ich od ludności arabskiej czy żydowskiej, pozwalała na dostrzeżenie niebieskich żył. Było to także coś, co odróżniało ówczesnych Hiszpanów od zamieszkujących te tereny Maurów, czyli osadników z Algierii i Maroka. Błękitna krew zyskała więc dużą popularność i na stałe przyjęła się nie tylko w hiszpańskim, ale też w innych językach.
Puścić coś płazem
Czasem narzekamy, że komuś coś uszło płazem i nie został ukarany, czasem to my coś puszczamy płazem i wybaczamy winę, a bywa też tak, że to nam coś uchodzi płazem i bardzo się z tego powodu cieszymy. Wszystko się zgadza, tylko ten płaz nie do końca nam pasuje, bo w końcu co do czyjejś winy ma na przykład żaba. I tu właśnie się okazuje, że nic a nic, gdyż w tym kontekście chodzi o tzw. płaz, czyli płaską część szabli lub miecza. Wyobraźmy sobie, że w czasie bitwy jeden z wojujących z różnych względów chce potraktować swojego przeciwnika łagodnie, można by powiedzieć, że z miłosierdziem, ale tak całkiem wolno to puścić go nie wypada. Co może zrobić? Uderzyć go drugą stroną swojej broni, czyli właśnie płazem. W ten sposób jedynie go zrani i nie zada obrażeń tak poważnych, jak owa szabla czy miecz potrafi.
Wyjść jak Zabłocki na mydle
Kim właściwie był ten Zabłocki i o co takiego zrobił, że na mydle nie wyszedł najlepiej? Otóż cała historia wydarzyła się w XIX wieku. Nasz bohater to dokładniej Cyprian Zabłocki, właściciel majątku w Rybnie koło Sochaczewa. Mistrzem interesów nigdy nie był, ale to właśnie historia z najpopularniejszym środkiem myjącym przyniosła mu niechlubną sławę. Pewnego dnia nasz bohater wpadł na genialny pomysł. Postanowił produkować i sprzedawać mydło. Na początku wszystko szło świetnie. Udało się wytworzyć pierwszą większą partię towaru. Trzeba było go jednak przetransportować z Rybna najpierw do Gdańska, a następnie do zachodniej Europy. Aby zwiększyć zysk, Zabłocki postanowił ominąć pruską kontrolę celną. Zlecił więc zapakowanie mydła do lekkich skrzyń. Kiedy transport zbliżył się do pruskiej granicy, przedsiębiorca nakazał, aby przywiązać skrzynie do brzegów barki i spuścić je do Wisły. W ten sposób udało się przepłynąć przez granicę, a skrzynie z mydłem nie zostały zauważone ani obłożone cłem. Historia mogłaby mieć tu swój koniec i pewnie mówilibyśmy teraz o Zabłockim jako sprytnym i zaradnym kupcu. Niestety. Kiedy transport dopłynął do Gdańska, okazało się, że w wyłowionych skrzyniach nie ma już mydła, które rozpuściło się w wodzie. Zabłocki stracił wszystkie zainwestowane pieniądze i resztę życia spędził w biedzie.
Teraz kiedy znów kupisz coś, co nie jest takie jak miało być, pomyśl, że diabeł też robi takie interesy i wychodzi na tym dużo gorzej. A skoro mowa o wychodzeniu na czymś jak Zabłocki na mydle, to kiedy coś ci się nie uda, pamiętaj, że on to miał dopiero pecha, więc może akurat nie jest aż tak źle. Na pewno też warto czasem puścić coś komuś płazem, bo w końcu płynie w nas błękitna krew.
Źródła:
M.Malinowski: Kupować kota w worku. (www.obcyjezykpolski.pl/kupowac-kota-worku/);
J.Bralczyk: Błękitna krew. (www.sjp.pwn.pl/ciekawostki/haslo/Blekitna-krew;5391630);
J.Bralczyk: Puścić coś płazem. (www.sjp.pwn.pl/ciekawostki/haslo/Puscic-cos-plazem;5391690);
Zabłocki z Rybna. (www.rybno.waw.pl/zablocki.php).
Tekst: Katarzyna Jonkisz