Na pierwszy rzut oka introwertyk nie różni się niczym od innych ludzi. Wstaje rano. Ubiera się. Robi śniadanie. Myje zęby. Planuje swój dzień. Wychodzi z psem na spacer. Po drodze mija sąsiadkę i wita się z nią. Wychodzi z domu do szkoły/pracy. Wchodzi do swojej instytucji. Wita się ze znajomymi. Rozmawiają. Zajęcia trwają. Spotkanie – jedno, drugie, trzecie. Kawa ze znajomym, wspólne wygłupy i śmiech. Dzwoni mama. Rozmawiają. Wraca do domu – praca, sen. Niby dzień jak co dzień, w sumie to taki nawet nudny dzień, a jednak w powyższym wyliczeniu brakuje kilku szczegółów, które odróżniają introwertyka od ekstrawertyka.
Planowanie to podstawa życia introwertyka. Nie lubi sytuacji, do których nie może się przygotować. Boi się, że coś może go zaskoczyć. Dlatego skrzętnie planuje, często przelewając swój rozkład dnia na kartki notesu. Rozważa przy tym wszelkie za i przeciw. Wychodząc z psem, spotyka sąsiadkę. Niby to znajoma, ale nie do końca – nie chce z nią wchodzić w zbyt głęboką interakcję, ale także nie ma ochoty silić się na to, by rozmawiać o pogodzie. Ona nie naciska, więc konwersacja (jeśli tak to można określić) kończy się na pogodnym „dzień dobry”. Czasem któreś z nich powie coś o spisywaniu liczników czy wywozie śmieci z osiedla. W szkole czy pracy, introwertyk stoi raczej z boku – ma garstkę dobrych kolegów i to ich się trzyma. Ktoś zagaduje go o pracę domową czy książkę i na tym rozmowa się ucina. Gdy trzeba o coś zapytać, introwertyk zapyta, ale nie jest to dla niego komfortowe, może nawet się wstydzić. Rozemocjonowany, rozmawia z przyjacielem przy kawie. Rzadko zdarza mu się tak otwierać, choć w gronie przyjaciół czasem rzuci jakimś żartem, może nawet przez chwilę stanie się duszą towarzystwa. Wśród obcych trzyma bezpieczny dystans. W rozmowie z rodzicem, z którym jest blisko, również się otwiera i sporo mówi o sobie. Jest bezpieczny. Mnogość interakcji z całego dnia skłania go do jednej myśli – „chcę do domu”. A dom to dla niego niespieszny posiłek, przytulne łóżko, dobra książka czy serial. Cisza, spokój, bezpieczeństwo. Zasłużony odpoczynek po całym dniu pracy.
Czy to faktycznie współczesny wymysł?
Dużo się słyszy w ostatnich latach o introwertyzmie. Ot, kolejny wydumany problem. Dużo ludzi uważa, że to wymysł psychologów-szarlatanów, którzy stawiają kolejne diagnozy, zarabiając na tym krocie. Tylko czy mają rację? Historia zna wiele osób, które można by utożsamić z obrazem introwertyka. Wydaje się, że są to dzikusy, mruki, ludzie skryci i aspołeczni. Nawet polski słownik synonimów podaje pejoratywnie nacechowane wyrazy bliskoznaczne do przymiotnika „introwertyczny”. Taki typ osobowości stał się antagonizmem człowieka sukcesu – wygadanego, przebojowego, brawurowego. Tylko czy można odmówić statusu „człowieka sukcesu” Fryderykowi Chopinowi? Podobnie jak Izaak Newton, George Orwell czy J.K. Rowling należał on do grupy „hardcorowych” introwertyków. Czy zatem introwertyzm faktycznie jest przeszkodą w zdobywaniu szczytów? Nie, ale na pewno utrudnieniem.
Choć wcale nie musiałby nim być, gdyby…
Nasza kultura wcale nie pomaga introwertykom w przeżywaniu codzienności. Istnieje kult ekstrawertycznego „boga”, który śmiałym krokiem idzie przez życie, zabawia towarzystwo, świetnie przemawia, zwiedza autostopem obce kraje i brawurowo zachowuje się w każdej sytuacji. Dla takiej osoby nie ma sytuacji niekomfortowych – jest pewna siebie i nonszalancka w każdych okolicznościach, a zawadiacki uśmiech nie schodzi jej z twarzy przez okrągły rok. Tego typu wyobrażenie człowieka sukcesu ewoluuje przynajmniej od początków kapitalizmu i deprymuje osoby, które takiego zbioru cech nie posiadają. Wielu ludzi zastanawia się, co jest z nimi nie tak, że im nic tak łatwo nie przychodzi. Czy są słabi psychicznie, a może niezaradni albo źle zorganizowani? Z całą pewnością po prostu czegoś im brak i są niepełni. Są ubożsi o „boski”, ekstrawertyczny pierwiastek. Zrozumienie idei introwertyzmu może okazać się dla wielu osób kluczowe, zwłaszcza dla młodych ludzi, którzy właśnie znaleźli się w takim momencie swojego życia, kiedy szukają siebie i swojej drogi.
Cichy i nieustępliwy – czy można być jednocześnie odważnym i nieśmiałym?
Introwertyk to osoba, która nie czuje się zbyt komfortowo w relacjach społecznych. Jednak nie zawsze u podstaw tej niechęci stoi nieśmiałość – częściej jest to poczucie przytłoczenia wielością osobowości ludzkich i zmęczenie trajkotaniem o wszystkim i o niczym. Introwertyka przeraża small talk, tak pożądany na płaszczyźnie biznesowej, jak i randkowej. Przed każdym większym wyjściem googluję sobie, czym ów small talk jest i jak go prowadzić. Zazwyczaj wychodzi mu to pokracznie. Ma wąskie grono najbliższych, przy których czuje się pewnie i bezpiecznie. To człowiek o bardzo bogatym świecie wewnętrznym, często cechuje go wysoka wrażliwość. Jednak przy tym całym wycofaniu ma świadomość swoich umiejętności i nie pozwoli sobie wejść na głowę. To, że jest cichy i spokojny, nie oznacza, że nie ma własnego zdania i swoich granic, o których nie będzie się wahał zakomunikować, gdy ktoś spróbuje je przekroczyć.
Czego nienawidzą introwertycy?
Często mają swoją bezpieczną strefę i nie chcą jej opuszczać codziennie. Owszem – raz na jakiś czas próbują czegoś nowego, ale nie robią tego zbyt często. Dlatego wyciąganie introwertyka na wycieczki po nowych miejscach może być dla niego trudne. Wiele nowych sytuacji wiąże się dla takiej osoby ze sporym stresem. Introwertyk oddycha z ulgą, gdy widzi w pociągu pusty przedział. W głębi duszy modli się, żeby na trasie nikt się nie dosiadł, a jeśli już się dosiądzie, żeby nie trajkotał o politykach-złodziejach i zmienności polskiej aury. Introwertyk ma problem z zamówieniem kawy w Starbucksie, bo wkurza go wypytywanie o imię tylko po to, by namazać je na kubeczku i wykrzyczeć na całą salę. Chciałby zachować w tym banalnym procesie jakąś dozę anonimowości. Dobrze się czuje, gdy, wchodząc do sklepu, nie napada na niego ekspedientka. To nie znaczy, że się boi albo jest „dziki”. Jeśli będzie potrzebował pomocy, po prostu o nią poprosi.
Można wyróżnić cztery typy introwertyków
Pierwszym jest „społecznik”, który na pozór odstaje od definicji introwertyka, bo radzi sobie z sytuacjami społecznymi, jednak preferuje działanie w małych grupach, a nie brylowanie przed wielką publiką. Czasem woli zostać w domu, aniżeli wychodzić na kolejną imprezę. Baterie ładuje nie wśród ludzi, a w samotności. Kolejnym typem jest „filozof”. To introwertyk, który stworzył sobie własny świat i całkowicie się w nim zanurzył. Zamyślony, roztrząsa różne sytuacje, często sprawiając wrażenie nieobecnego. Kwestia stymulacji społecznej jest w tym przypadku drugorzędna. Typ „lękliwy” to człowiek, w którego wnętrzu bój o dominację toczy nieśmiałość i introwertyzm. To rodzaj szczególnie problematyczny, gdyż nawet w małej grupie „swojaków” taka osoba nie czuje się do końca komfortowo. W dodatku wielokrotnie przemyśliwuje swoje zachowania, reakcje innych osób, nawet długo po zakończeniu spotkania. To trochę taki pępek świata, a trochę potwornie nieśmiały człowiek. Introwertyk typu „wycofka” to mistrz świata w analizie i argumentacji, co czasem jest wręcz irytujące. Każde swoje słowo i działanie poprzedza szczegółowym badaniem możliwych posunięć. W pracy może to być korzystna cecha, w życiu codziennym może utrudniać podjęcie decyzji.
Jakie są zalety bycia introwertykiem?
Przede wszystkim głęboka analiza sytuacji. Introwertycy nie lubią improwizować (nie oznacza to jednak, że nie potrafią). Mimo to zawsze starają się jak najlepiej przygotować do każdego wyzwania. Często z obawy, determinowanej fatalistycznymi wizjami, zabezpieczają wszelką ewentualność na wypadek ataku. Oprócz analizy, zaletą introwertyka jest dostrzeganie szczegółów, których ludzie nie widzą. Innymi plusami, które niesie ze sobą introwertyczna natura, są: umiejętność argumentacji, spokój zachowywany w trudnych sytuacjach i skupianie się na jednej rzeczy, którą doprowadzają do końca.
Nazwanie trudności w kontaktach społecznych było ludzkości bardzo potrzebne, zwłaszcza by uświadomić sobie, że dotyka ona szerszej grupy osób i wcale nie jest czynnikiem chorobowym, nie świadczy o ułomności. Wręcz przeciwnie – odkryty i zaakceptowany introwertyzm może okazać się kluczem do odnalezienia szczęścia i spokoju wewnętrznego. W dobie kultu ekstrawertyczności osoby, które nie spełniają jej wymogów, mogą czuć się wybrakowane i niedostatecznie dobre, a usilne próbowanie zmiany swojej osobowości i dostosowywanie się do buńczucznej natury społeczeństwa kapitalistycznego przyniesie tyle samo wątpliwego pożytku, co próbowanie zmuszenia osoby leworęcznej do posługiwania się prawą ręką.
Źródła:
Cain: Ciszej proszę. Siła introwersji w świecie, który nie może przestać gadać;
A. Kozak: Siła introwersji. Wykorzystaj swój potencjał.
Autor: Rita Miernik