facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

…i tylko nigdy nie dorosnąć

Świat to miejsce ciągłej walki. Jedynie małe dzieci wierzą, że to cudowne miejsce, gdzie człowiek jest szczęśliwy, spełnia marzenia i nie ma problemów. Czy to dlatego, wkraczając w dorosłe życie, zaczynamy marzyć o powrocie do lat dzieciństwa? Ale przecież jeszcze niedawno marzyliśmy o byciu dorosłym. Mamy siłę walczyć ze światem czy może wolimy nigdy nie dorosnąć, być jak Piotruś Pan, żyć marzeniami? A może jesteśmy w stanie znaleźć własną Nibylandię?

Ten cudowny czas dzieciństwa. Beztroskie życie, ciągła zabawa, wiara w cuda i w spełnienie marzeń. Niekończąca się energia. Żadnych zmartwień, żadnych obowiązków. Największym problemem jest powrót do domu na obiad, ponieważ trzeba przerwać zabawę. No i te kłótnie. Kto pójdzie po piłkę? Kto stanie na bramce? Kto będzie bawił się tą najbrzydszą lalką? Nie zapominajmy o naszych kochanych rodzicach, którzy zawsze potrafią nam pomóc, uczą nas życia, tłumaczą nam zadania domowe. Niestety, nieraz dostajemy karę i nie możemy się ani pobawić, ani oglądać telewizji, bo musimy się uczyć. Mimo to i tak jest pięknie.

Następuje jednak wiek buntu. Mamy dość bycia dziećmi. Chcemy już dorosnąć, bo przecież dorośli mają w życiu lepiej. Robią, co chcą i najważniejsze – nie muszą się uczyć. Tylko nam dają jakieś zakazy, każą wracać do domu wcześniej, zabraniają pić alkohol, palić papierosy. Chcemy być dorośli! Chcemy robić, co nam się tylko podoba!

W końcu nadchodzi nasz upragniony moment. Jesteśmy dorośli, możemy robić wszystko, co chcemy. Jest super. Przecież na to czekaliśmy tak długo i w końcu to osiągnęliśmy. Mamy to, czego tak bardzo pragnęliśmy. Imprezy, wracanie do domu nad ranem, brak zakazów, brak ograniczeń. Niby jest ta szkoła, ale jakoś damy sobie z nią radę.

Po czasie jednak okazuje się, że życie dorosłych wcale nie jest takie piękne. Zaczynają się poważniejsze problemy, rodzice nie chcą dawać nam pieniędzy, za chwilę matura, może wypadałoby iść na studia. Potrzebujemy pieniędzy, więc powinniśmy iść do pracy. Nie za bardzo jednak mamy ochotę pracować. Przecież jeszcze niedawno byliśmy dziećmi! Za moment najważniejszy egzamin w życiu, trzeba się uczyć, bo w przeciwnym razie nie będziemy mogli pracować w tym zawodzie, w którym byśmy chcieli. Z drugiej strony to w ogóle byśmy nie chcieli pracować. Rodzice na nas liczą, nie możemy ich zawieść. Chcieliśmy dorosnąć, a teraz… teraz już nie wiemy, czego chcemy.

Nadchodzi kolejny etap życia, „faza Piotrusia Pana”. Już nie chcemy być dorośli. Chcemy być dziećmi, chcemy znowu marzyć i żyć tymi marzeniami. Zamiast tego jesteśmy dorosłymi dziećmi, które tęsknią za domem, za dzieciństwem, za młodzieńczym wiekiem. Zaczynamy zdawać sobie sprawę, że najlepszy czas w życiu już przeminął. Czas, w którym nasze problemy wcale nie były takie ogromne, jak nam się wówczas wydawało. Teraz musimy znaleźć pracę, aby mieć co jeść i móc opłacić mieszkanie. Niby można liczyć na pomoc rodziców, ale trochę wstyd, żeby dorosła osoba żyła na utrzymaniu matki i ojca. Zaczynamy bardziej doceniać całą pracę, jaką nasi kochani, waleczni rodzice włożyli w to, aby nas wychować i zapewnić nam dobre życie. I pojawia się ta tęsknota, ten wewnętrzny ból, że już nigdy nie będziemy dziećmi, już nigdy nie przeżyjemy tych pięknych lat, w których tak naprawdę byliśmy szczęśliwi.

Nachodzi nas więc pytanie: Jak to jest, że najpierw pragniemy być dorośli, a gdy już jesteśmy, to chcemy być znowu dziećmi? Będąc dorosłym, dostrzegamy, jak cudownie jest być dzieckiem i nie mieć tak naprawdę żadnych poważnych problemów. Zdajemy sobie sprawę, że nawet nie pamiętamy, kiedy zmieniliśmy swój stosunek do świata, kiedy ostatni raz wyszliśmy z piaskownicy, kiedy po raz ostatni bawiliśmy się naszymi zabawkami. Nawet nie zauważyliśmy, kiedy coca-cola zamieniła się na piwo, lizaki na papierosy, rower na samochód, dziewczyny stały się kobietami, chłopcy – mężczyznami, a place zabaw to kluby i bary. Zaczynamy tęsknić za tym wszystkim, co już przeżyliśmy. Zderzamy się z twardym, brutalnym światem i brakuje nam siły i odwagi, żeby stawić mu czoła, żeby zawalczyć. Przestajemy wierzyć, że możemy spełnić swoje marzenia, a skupiamy się na tym, aby jakoś przeżyć i starać się być szczęśliwym w tym otaczającym nas świecie. Błądzimy jak dzieci we mgle. Nie wiemy, którą drogę wybrać, jesteśmy zagubieni. Pragniemy znowu być dzieckiem, wierzącym w spełnienie marzeń, mającym jakiekolwiek marzenia. Chcielibyśmy żyć w swojej Nibylandii, nigdy nie dorosnąć, nie mieć obowiązków, o nic się nie martwić. Chcemy świata, w którym nie będziemy znali bólu, troski, smutku. Świata, w którym czas stoi w miejscu, a my żyjemy jako wieczne dzieci.

A może jesteśmy w stanie stworzyć swoją Nibylandię w rzeczywistym, często brutalnym i niesprawiedliwym świecie? Musimy sobie tylko odpowiedzieć na pytanie: Czy mamy na tyle siły, aby pokonywać przeciwności, wierzyć w spełnienie marzeń, być szczęśliwym i z dziecięcą energią iść przez życie? Jak trafić do tej magicznej krainy, wyjaśnił autor powieści o Piotrusiu Panie – James Matthew Barrie. Druga gwiazda na prawo, i prosto, aż do poranka. Należy polecieć. Aby polecieć, wystarczy Cudowna Myśl i trochę Magicznego pyłu. Jak widać droga jest prosta. Niech nadzieja na szczęśliwe życie dodaje nam skrzydeł, niech marzenia wskazują nam cel, a dziecięca energia i wiara w cuda pozwolą nam pokonywać wszelkie przeciwności.

W każdym z nas siedzi taki zagubiony dzieciak. Mamy ambicję i plany, ale boimy się marzyć. Chcielibyśmy być jak dzieci, które wierzą, że marzenia się spełniają, dzieci, które mają nieskończoną energię do życia, ciekawość świata i nie boją się, że im się nie uda. Czas płynie, każdy dorasta. Najważniejsze to nie bać się dorosnąć, walczyć ze światem. Nie wolno też przestać marzyć i przede wszystkim nie bać się żyć. Mając w sobie cząstkę dziecięcej energii i niewinności, jesteśmy w stanie wygrać życie, a wspomnienia z dzieciństwa powinny nam dodawać jeszcze więcej siły. Każdy z nas może żyć równocześnie w rzeczywistym świecie i w świecie marzeń, we własnej Nibylandii.

 

Autor tekstu: Adrian Koza
Autorka fotografii: Magdalena Dubiel

Artykuł pochodzi z magazynu „Suplement” (marzec/kwiecień 2017).

Post dodany: 1 kwietnia 2017

Tagi dla tego posta:

Adrian Koza   Rodzina   życie  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno