Nie potrafisz znaleźć sobie miejsca do biegania, więc w zamian jesz ciastka? Znajomi Cię porzucili, bo nie chcą z Tobą pić piwa po raz setny w tym samym miejscu? Ktoś Cię popchnął w zatłoczonym muzeum i przez przypadek zbiłeś wazę z dynastii Ping Pong? Ten tekst jest właśnie dla Ciebie – oto sposób na nudę w trzech prostych krokach.
Większość z Was, Drodzy Czytelnicy, mieszka zapewne na terenie województwa śląskiego lub przynajmniej dojeżdża tutaj, by się uczyć, pracować i relaksować. Województwo to, gęsto zaludnione i mocno zróżnicowane, daje wiele możliwości rozwoju i spędzania wolnego czasu. Nie można jednak ukryć, że niektóre popularne miejsca są albo zwyczajnie przeludnione, albo przereklamowane, albo po kolejnej wizycie z rzędu zaczynają nudzić. Może warto więc poznać Śląsk od zupełnie innej, czasami trochę mniej znanej, ale równie zajmującej strony?
Krok 1: sport, relaks, rekreacja
Nim zaczniemy szukać miejsc nieznanych zupełnie nikomu, warto wspomnieć, że nawet w popularniejszych lokacjach można znaleźć trochę spokoju i zwykłego „luzu”. Świetnym tego przykładem jest zespół parkowo-pałacowy w Pszczynie. W ciepłe dni tłumy turystów zaczynają okupować miejscowy pałacyk i formują długie kolejki do zagrody żubrów albo punktu wynajmu łódek. Tymczasem jeśli wyłączymy tryb owczego pędu i skierujemy się w zupełnie inną stronę, szybko odkryjemy, jak wiele przestrzeni i ciszy oferuje reszta parku, idealna na romantyczny spacer, piknik, jazdę rowerem albo jogging.
Jeśli jednak odezwie się w nas mały hipster i zechcemy spróbować czegoś innego, to województwo śląskie wbrew pozorom ma do zaoferowania naprawdę wiele ciekawych miejsc na łonie natury. W miejscu, w którym nikt się tego nie spodziewa, na granicy Bytomia, Piekar Śląskich i Chorzowa znajdują się „Żabie Doły”, park przyrodniczo-krajobrazowy. Niezwykłym faktem dotyczącym tego miejsca jest to, że ze względu na pobliskie zakłady przemysłowe i ruchliwe drogi w zasadzie powinno być ekologicznie zdewastowane. Tymczasem jest ono domem dla kilkuset różnych gatunków zwierząt i stanowi zieloną wyspę naszej konurbacji. Analogiczne miejsce znajduje się w pobliżu Wodzisławia Śląskiego, w miejscowości Wielikąt, gdzie wśród stawów hodowlanych można znaleźć spokój, ciszę i idealne otoczenie na tajemniczą, powabną, instagramową sesję wśród kaczek i trzciny wodnej.
Krok 2: historia, dzieje, wędrówka
Jeśli jednak przerażają nas otwarte przestrzenie i możliwość spotkania z błotniakiem stepowym, to zawsze możemy się zwrócić ku dziełom ludzkiej ręki, miejscom o znaczeniu dziejowym i kulturalnym. W województwie śląskim pod dostatkiem jest bunkrów, budowanych niegdyś zarówno przez Polaków (Obszar Warowny „Śląsk”), jak i Niemców (Pozycja Górnośląska). Możemy więc zwiedzać je pojedynczo – niektóre zachowały się w naprawdę dobrym stanie – lub zorganizować sobie nasz mały, prywatny szlak turystyczny. Warto trzymać rękę na pulsie, bo niektóre bunkry otoczone są specjalną opieką stowarzyszeń historycznych, i tak na przykład Ciężki Schron Bojowy nr 75 w Kochłowicach (Ruda Śląska) staje się czasem miejscem spotkań tematycznych lub „nocy na bunkrze”.
O bogatej ofercie muzeów przemysłowo-kopalnianych nie ma chyba co wspominać, ale warto napomknąć, że wokół niegdyś prężnie działających zakładów wyrosły osiedla pracownicze, które są architektonicznymi perełkami. Rudzki Kaufhaus i katowicki Nikiszowiec to sprawy znane, jednak być może nie każdy kojarzy czeladzkie osiedle Piaski – architektoniczny unikat, powstały jako osiedle górnicze. Z miejscami tego typu jest jednak problem – obecnie nie cieszą się one zbyt dobrą sławą. Błotniak stepowy nam nie zagrozi, prędzej wściekły przedstawiciel gatunku Homo sapiens. Jeżeli jednak się przemożemy, to czeka nas interesująca wycieczka, zwłaszcza jeśli lubimy fotografię i architekturę.
Niestety, nie wszystkie historyczne miejsca w naszym województwie zostały dobrze zachowane. W 1945 roku żołnierze radzieccy doszczętnie zdewastowali pałac Tiele-Wincklerów w bytomskich Miechowicach – dzisiaj zostały tam jedynie ruiny pałacowej oficyny. Tak czy inaczej nadal warto tam zajrzeć, szczególnie jeśli lubimy tereny opuszczone i zapuszczone jednocześnie. Trzeba mieć jednak głowę na karku i nie ryzykować, bo podobne miejsca często grożą zawaleniem, a nie zawsze są odpowiednio zabezpieczone.
Krok 3: rozrywka, zabawa, spotkania
W pubach uniknąć tłoku jest trudno. Jeśli jednak nie przepadamy za miejscami takimi jak ulica Mariacka w Katowicach, to bary i piwiarnie na uboczu będą idealną odskocznią. Akant za Teatrem Śląskim to niezwykłe miejsce, w którym można się napić kawy, ale też piwa czy drinków, spotkać na randce albo na dłuższej „posiadówce” w gronie znajomych. Miejsce to pełni też funkcję galerii: to piwniczka wypełniona antycznymi meblami i sprzętami, lokalizacja z duszą. Swój klimat ma także The Spencer Pub przy ulicy Wojewódzkiej w Katowicach, łączący w sobie cechy pubu i restauracji. Lokal nieco spokojniejszy, organizujący koncerty, ale też transmisje meczów, urządzony w stylu nawiązującym do pubów brytyjskich i ogólnie kultury Wielkiej Brytanii.
Jeśli zaś bliżej mamy do Sosnowca, to zawsze warto wpaść do Herbaciarni Marzenie na rogu Żytniej i Grochowej. Jest tam przytulnie, a klient siada w otoczeniu antyków, podczas gdy z głośników sączy się spokojna, relaksacyjna, często jazzowa muzyka. Stolik spokojnie można zarezerwować, a już na miejscu zjeść ciasto, napić się kawy lub yerba mate i popatrzeć w oczy ukochanej osoby. Albo kumplom, z którymi urwaliśmy się z zajęć.
***
W mocno zurbanizowanym województwie śląskim mamy pewną klęskę urodzaju. Jest tyle miejsc, gdzie można pójść i w których można coś zrobić, że niekiedy aż ma się ochotę zawinąć w koc, zostać w domu i zmarnować osiem godzin na oglądaniu memów. Czasem jednak dobrze chwilę się zastanowić, poszukać mniej popularnych lokalizacji i naprawdę dobrze się bawić. Ten tekst to jedynie ich krótka kompilacja, ale mimo wszystko… miłej zabawy!
Autor tekstu: Paweł Czechowski
Autorka fotografii: Agnieszka Szymczyk
Artykuł pochodzi z magazynu „Suplement” (maj/czerwiec 2017).