Bardzo łatwo jest zostać mężczyzną bez kobiety. Wystarczy głęboko pokochać jakąś kobietę, a potem wystarczy, żeby ona gdzieś zniknęła.
Od dawna słyszałam, że Haruki Murakami to postać, którą powinnam poznać. Tworzy on bowiem, według wielu osób, które znam, światy i postaci tak wciągające, że nie da się o nich zapomnieć. Zaciekawiona jego osobą postanowiłam zacząć od książki, którą trzymałam na swojej półce już od dawna, czyli od Mężczyzn bez kobiet.
Książka jest zbiorem siedmiu różnych opowiadań. Każde z nich dotyczy mężczyzny, który spotkał w swoim życiu kobietę, a ona w pewien sposób go naznaczyła. Jest to jednak tytuł, który przede wszystkim cechuje się wieloznacznością. Mężczyźni są w różnym wieku, mają różny status społeczny i finansowy. Czasami narratorem jest bohater, który opowiada nam swoją własną historię, a czasami jest to inny mężczyzna, pozwalający nam na poznanie szerszej perspektywy historii swojego znajomego. Książka jest jednak przede wszystkim zbiorem opowieści o samotnych ludziach i dylematach moralnych, z którymi jako czytelnik musimy się zmierzyć.
Pierwsze, co przyciąga uwagę to styl. Murakami pisze w sposób prosty, bez niepotrzebnych chwytów. Pojawiają się metafory, jednak autor skupia się na przekazaniu konkretnej treści, co wpływa na lepsze zrozumienie utworów. Jednym z moich ulubionych elementów, który może na początku zbić z tropu, jest fakt, że tom można podzielić na dwie części: realistyczną i surrealistyczną z metaforami i symboliką. Dzięki temu, oprócz poruszających historii dostajemy na przykład ukłon w stronę Przemiany Kafki. W Zakochanym Samsie zanurzamy się w opowieść o robaku, który zamienia się w człowieka i to z jego perspektywy widzimy nowo odkrywany świat. Kino to z kolei opowiadanie przepełnione dziwnymi, trochę niezrozumiałymi sytuacjami, jednak są to środki, które mają pomóc nam zrozumieć ból, z którym mierzy się główny bohater. Dzięki dokładnym opisom cały klimat jest mocno sentymentalny i skradł moje serce. Opustoszały bar, jazz w tle i właściciel z kotem, który lubi obserwować swoich klientów.
Jednocześnie w Niezależnym narządzie Murakami bezpośrednio pokazuje upadek zakochanego człowieka, czyniąc ze swojej historii rozklejacz emocjonalny. Doktor Tokai — porządny, zadbany mężczyzna, którego niszczy pierwsza, najczystsza miłość. Dodatkowo autor zostawia nas z konceptem powodu kłamstw kobiet i dylematem moralnym, gdyż doktor nie był krystalicznie czystą postacią, a to powoduje, że jego dramat nie jest czarno biały. W Drive My Car dostajemy z kolei opowieść o człowieku, dla którego auto staje się pewnego rodzaju konfesjonałem, przynoszącym ulgę. Otwiera się na swoją przeszłość, a samotność, która się przez nią przebija, jest porażająca. Po raz kolejny Murakami kreuje bardzo intensywny świat, w którym mierzymy się ze zdradą i stratą przy akompaniamencie Wujaszka Wani.
Mężczyźni bez kobiet jest więc zbiorem kompletnym. Niektórym ten melancholijny i surrealistyczny klimat może się nie spodobać, jednak uważam, że filozoficzne rozważania poprzeplatane z prostym językiem tworzą świeże i nietuzinkowe miejsca, w których wielu będzie się chciało zanurzyć. Były to opowieści smutne i przytłaczające, ale pomimo występujących dziwactw jak najbardziej realne. Bohaterowie (oprócz Samsy) to zwykli ludzie, którzy na różnych poziomach spotkali się z egzystencjalnym bólem. To ta prostota i możliwość zrozumienia spowodowały, że wciąż chętnie wracam i nie zapominam o tej książce, a osobom, które lubią literaturę japońską, polecam sprawdzić tę pozycję i zapoznać się z postacią Murakamiego.
Tekst: Amelia Kapołka