Walkę podejmują ze sobą ostatnio dwie sprzeczne względem siebie siły – minimalizm i konsumpcjonizm. Przed człowiekiem postawione zostaje więc pytanie: posiadać czy nie posiadać? Minimalizm pojawił się w kulturze masowej stosunkowo niedawno. Czy jest to znak nadchodzących zmian, czy tylko przykrywka dla wciąż silnego konsumpcjonizmu?
Zastrzegam, że artykuł ten nie ma nic wspólnego z nauką, nie podam tu żadnych danych ani statystyk. To, o czym piszę, nie musi wcale być zgodne z prawdą, to rodzaj felietonowego zbioru myśli, całkowicie subiektywnych i moich własnych. Moje codzienne obserwacje wykazały, że minimalizm stał się swego rodzaju trendem, szczególnie wśród ludzi młodych. Powoli zaczął przejmować moje media społecznościowe. Od instagramowych modelek promujących mindfulness i weganizm, przez Marie Kondo na Netflixie, aż po youtuberki śpiące w hamakach i posiadające jedynie po dwie pary butów. Tak idea minimalizmu zaczęła pojawiać się w mojej głowie. Zwróciłam uwagę na ludzi przynoszących własne kubki do Starbucksa i zaopatrzonych w butelki filtrujące wodę. Osobiście poznałam tych zaangażowanych w ekologię, skromne życie i medycynę naturalną. Zapoznałam się też z podstawowymi zasadami jogińskiej ajurwedy i zaczęłam wstawać o piątej rano. Ale czy dzięki temu stałam się minimalistką? Postanowiłam wykonać rachunek sumienia i odkryłam straszliwą prawdę. Mój wewnętrzny konsumpcjonizm wcale nie wygasa, nie jest nawet w żaden sposób uciśniony, ma się świetnie. Podpowiada cicho zakup dziesięciu nowych naturalnych mydeł i szamponów w kostce, kolejnych butelek i wielorazowych pojemników, poduszki z łuskami gryki, maty do jogi (na tym etapie mam dwie, ale kupno następnych kusi) i dzwonków koshi. Zdecydowanie nie jestem wzorem do naśladowania. Potrzeba posiadania nie zmalała, obrała tylko inny kierunek. Warto być tego świadomym.
Nie chcę negować słuszności postępowania minimalistów XXI wieku. Wydaje mi się jednak, że większość ich „milenijnych” przedstawicieli wciąż odczuwa konsumpcyjną potrzebę posiadania. Może w miarę rozwoju tego ruchu/idei będziemy w stanie odciąć się od komercji? A może trend, jak to trend, wygaśnie? Lepiej dla naszej planety byłoby, gdybyśmy jednak jak najszybciej otrząsnęli się z tej gorączki posiadania i wyrzucania. Zróbcie rachunek sumienia, mówię to ja:
Fałszywa, Konsumpcyjna Minimalistka
Tekst: Julia Walczak