„Minimalizm.
Ku*wa.
Mać.”
~ R. Miernik: Wiersze między łykiem herbaty a gryzem ciastka. Katowice 2018.
Ten „opasły” wiersz wymyśliłam między seminarium a wykładem. Między łykiem herbaty a gryzem ciastka. Między rantem stolika a oparciem fotela. To myśl subtelna i ulotna, w duchu modnego ostatnio minimalizmu, dlatego postanowiłam ją spisać.
Obsesja minimalizmu
Pisząc ten tekst, siedzę w miejscu ekstremalnie minimalistycznym. Minimalistyczne krzesełka w minimalistycznej kolorystyce, minimalistyczne lampy, filiżanki, talerzyki, minimalistyczne kwiatki w minimalistycznych doniczkach. Naprzeciwko siedzi pan, którego ubiór jest mocno minimalistyczny. Korzysta ze swojego minimalistycznego laptopa i zagląda do minimalistycznego smartfona. Kobiety siedzące stolik dalej ode mnie wyglądają jak żywcem wyjęte z najnowszego katalogu IKEA. Przez chwilę nawet obawiam się, że zachorowałam na jakąś egzotyczną odmianę daltonizmu i moje receptory odbierają tylko białe, beżowe, szare i czarne barwy. Ale patrzę na swoje buty w kolorze tęczy i niepokój znika. To nie ja, to oni. Uff… Tylko czy na pewno?
„Minimalizm jako odpowiedź na masową i bezmyślną konsumpcję”
To sformułowanie przeczytałam na jakimś blogu, gdy przeglądałam strony internetowe w poszukiwaniu odpowiedzi na zagadkę fenomenu minimalizmu. I o ile sama idea ograniczania niepotrzebnych zakupów wydaje się dość sensowna, o tyle pod pojęciem minimalizmu kryje się o wiele więcej. Przede wszystkim zakłada on ograniczenie środków wyrazu do podstawowych kształtów i zestawień barw. Minimal art widać zarówno w sztuce współczesnej, jak i w tej stricte użytkowej. Począwszy od drobnych przedmiotów codziennego użycia poprzez ubrania aż po wielgachne konstrukcje architektoniczne, zewsząd wyziera minimalizm. Jeszcze nie tak dawno, spacerując uliczkami sklepów meblowych i wnętrzarskich, można było obejrzeć jedyne w swoim rodzaju, odrębne kolekcje, które wyszły spod rąk artystów tak oryginalnych i kreatywnych, że człowiek zachłystywał się nie estetyką, a różnorodnością. Od pewnego czasu z zaniepokojeniem i niekrytym żalem obserwuję, że wszystkie kolekcje każdego z projektantów wyglądają bardzo podobnie.
Minimalizm znaczy czysty
Minimalizm niesłusznie utożsamia się z porządkiem, a brak minimalizmu z bałaganem. To krzywdzący stereotyp, który jest powielany w przypadku każdego trendu docierającego do zbyt szerokiego grona odbiorców. Owszem, białe, chłodne wnętrza wydają się bardziej uporządkowane, ale czy można odmówić estetyki i ładu wnętrzom, które mają w sobie coś więcej aniżeli białe ściany, melanżowe tkaniny, monsterę w doniczce i stojący pośrodku kenna airmchair? Nie sztuką jest wykupić zawartość meblowego katalogu i wstawić ją do pomieszczenia.
Nie twierdzę jednocześnie, że korzystanie z mainstreamu jest godne pożałowania, bo tak to nie wygląda, zwłaszcza, że ten współczesny okazuje się wyjątkowo smaczny w wielu swoich aspektach. Jednak trochę mnie martwi brak indywidualizmu u ludzi, którzy, zamiast budować swój własny styl na bazie nawet tych mainstreamowych przedmiotów, wręcz stają się tym stylem. Stają się białą ścianą, melanżową zasłoną, monsterą w doniczce.
Czy minimalizm faktycznie wyeliminował konsumpcjonizm?
Polemizowałabym. Dziesięć lat temu nikt nie miał w domu kenna armchair, więc, cytując klasyka, musiał nabyć go drogą kupna. Nikt nie miał tych minimalistycznych ramek i umieszczonych w nich monochromatycznych obrazków, nikt nie hodował monster, nikt nie przemalowywał z uporem maniaka wszystkich elementów domostwa na brudną biel. Zarówno IKEA, jak i mnóstwo innych sklepów meblowo-wnętrzarskich wypuściło w ostatnich latach dziesiątki katalogów z minimalistycznymi must-have. Czy tak wygląda ograniczony konsumpcjonizm? Bo ja tu widzę dochodowy biznes.
Dziś w nocy miałam straszny sen
Jestem gdzieś w kosmosie. Latam swobodnie, nie czując grawitacji. Dostrzegam w oddali kulę ziemską. Podlatuję bliżej, żeby przyjrzeć się, co słychać na ojczystym łez padole. I widzę przerażającą rzecz. Ziemia jest monochromatyczna. Biało-czarna z elementami szarości. Może po 23 latach życia pora przestać się dziwić, że wszyscy ludzie są tacy sami?
Tekst: Rita Miernik