,,Król wybrał ją, ale jej serce należy do innego’’ – tym zdaniem Kiera Cass zachęca czytelników, aby zagłębili się w kolejny dworski romans jej autorstwa. Kim jest tytułowa narzeczona i czy każdy książę z bajki nosi koronę?
Jako czternastolatka wraz z przyjaciółkami zaczytywałam się w książkach Kiery Cass. Trylogię Rywalki przeczytałam w dosyć krótkim czasie ze względu na żywą narrację, malownicze sceny i zwroty akcji, które do końca pozostawiały czytelnika w niepewności. Równie chętnie sięgnęłam po kontynuację trylogii. Następczyni oraz Korona przedstawiały równie piękny świat dworskich romansów. Byłam ciekawa, czy najnowsza z powieści po tych kilku latach rozbudzi we mnie dziewczęce marzenia o balach, sukniach, przystojnych mężczyznach z zasadami i honorem…
Narzeczona nie wzbudziła we mnie tak wielu emocji jak jej poprzedniczki, chociaż muszę przyznać, że w niektórych momentach wzruszała, jak to na literaturę piękną przystało. Zdecydowanie jest to typowo kobieca powieść, którą można przeczytać w trzy dni. Kiera Cass ma wyjątkowo lekkie pióro. Opis i akcja przeplatają się równomiernie z dialogami, co sprawia, że książka tak naprawdę sama się czyta. Można się w niej zatracić i zapomnieć na moment o otaczającym świecie. Oczywiście pod warunkiem, że ktoś lubi romanse i pozwoli swojej wyobraźni ułożyć z liter obrazy pełnego przepychu i skandali dworskiego życia.
Narracja pierwszoosobowa prowadzona przez Hollis, tytułową narzeczoną, nie tylko pozwala zobaczyć świat z jej perspektywy i poznać jej emocje, ale także bardziej angażuje nas w całą historię. Czytelnik ma wrażenie, że staje się jej częścią. W każdej książce Cass prowadzi narrację, która nie pozwala oderwać się od powieści. W żadnym miejscu nie wydaje się ona przesadzona ani za długa. A mimo to opis miejsc, postaci, ubioru, czy innych drobiazgów jest tak dokładny, że poszczególne sceny same kształtują się w głowie podczas lektury. To od czytelnika zależy, w jakim okresie historycznym osadzi akcję powieści – wyobraźnia może zaprowadzić go zarówno do czasów średniowiecza, jak i do epoki baroku. Autorka przedstawia realia dawnych wieków, ale nie podaje żadnych konkretnych dat. Ta sama sytuacja dotyczy przestrzeni tego świata. Dowiadujemy się, że Izolta sąsiaduje z Koroanią, a lady Brite zawsze chciała zobaczyć morze, jednak autorka niczego więcej nie zdradza. Może kontynuacja przyniesie nieco więcej szczegółów.
Jednak piękna otoczka nie jest jedynym atutem tej powieści. Przystojny król zakochuje się bez pamięci w młodej dziewczynie o promiennej urodzie. Brzmi jak bajka, na końcu której powinno pojawić się zdanie: ,,I żyli długo i szczęśliwie’’. Tutaj niestety nie można go dopisać, przynajmniej na razie. Co sprawia, że przyszła narzeczona króla zrywa z nim znajomość i opuszcza zamek? Czy prezenty w postaci biżuterii, sukni, kwiatów nie wystarczą, żeby zdobyć czyjeś serce? To pozornie prosta fabuła, historia, którą doskonale znamy z analizy biografii pierwszej lepszej królowej czy księżnej, szczególnie żyjącej w czasach, gdy kobieta miała być ozdobą swojego męża.
Czytając tę powieść wiele dziewczyn na pewno będzie w pewien sposób utożsamiać się z główną bohaterką. Oczywiście nie wszystkie możemy oczekiwać, że po wyjściu za mąż od razu dostaniemy koronę z królestwem w pakiecie. Jednak większość trudności i rozterek, z jakimi musi zmierzyć się Hollis, jest nam doskonale znana: presja otoczenia, wartość przyjaźni, doświadczenia miłości czy strachu przed podjęciem złej decyzji.
Narzeczoną zdecydowanie polecam romantyczkom i marzycielkom, a także kobietom, które kochają się w dworskich romansach.
Tekst: Małgorzata Otorowska