Dużo mówi się ostatnio o wykreślaniu z listy szkolnych lektur albo spychaniu na dalszy plan dzieł niewątpliwie wybitnych pisarzy, takich jak Bruno Schulz, Jarosław Iwaszkiewicz, Witold Gombrowicz czy… no właśnie, Joseph Conrad, o którym nie pozwalają nam zapomnieć deski Teatru Śląskiego, po raz kolejny wystawiając na Scenie Kameralnej Conrada.
Nie bez powodu podkreślam tu miejsce odbywania się spektaklu, czyli Scenę Kameralną, gdyż to właśnie bezpośredni kontakt z aktorami zagwarantował widowisku sukces. Od samego początku przez cały czas towarzyszy nam energiczna Ewa Kutynia, wcielająca się w kilka ról, a przy tym będąca główną narratorką opowieści o pisarzu. Niewątpliwie najważniejszą z odgrywanych przez nią postaci jest Aniela Zagórska – zafascynowana Josephem Conradem, a jednocześnie spokrewniona z nim tłumaczka prawie wszystkich jego dzieł.
Józefa Teodora Konrada Korzeniowskiego, bo tak naprawdę się nazywał, poznajemy już jako obywatela Wielkiej Brytanii w chwili, gdy dostaje propozycję przewodniczenia podróży w górę Konga, która to stała się później inspiracją do napisania jednego z najsłynniejszych dzieł Conrada – Jądra ciemności. Jesteśmy również świadkami tego, że wbrew wszelkim pozorom znalazło się w jego życiu miejsce na miłość. A co najistotniejsze, widowisko zrzuca z Korzeniowskiego przypiętą mu łatkę zdrajcy narodu (szczególnie przez Elizę Orzeszkową), podkreślając jego przywiązanie do polskości i słusznie usprawiedliwiając angielski pseudonim i pisanie w języku wyspiarzy.
Spektakl Ingmara Villqista zdecydowanie nie cierpi na brak ciętego dowcipu, jednak znajdzie się tu również miejsce na zadumę i refleksję o wciąż uznawanej za kontrowersyjną, pełnej niepokoju twórczości Conrada oraz miejscu i roli pisarza w jemu i nam współczesnym świecie. Mamy tu mieszankę prawdziwych wydarzeń z życia Korzeniowskiego z uzupełniającymi je dygresjami, bohaterów wyjętych z książek i historii… znalazło się nawet miejsce dla zakopiańskiego misia!
Dużym atutem Conrada jest tak zręcznie skonstruowany scenariusz, by trafić nawet do tych widzów, którzy wybitnego pisarza znają jedynie z nazwiska (niekoniecznie polskiego). Zarówno Ewa Kutynia, jak i pozostali aktorzy nie zostawiają widzów w bezradności, dopowiadając wiele szczegółów pomocnych w interpretacji spektaklu, a co za tym idzie, w lepszym poznaniu i zrozumieniu osoby i twórczości „pół Polaka, ćwierć Anglika”.
Tekst: Natalia Kubicius