Sen najlepiej zapamiętany z dzieciństwa? Miejsce akcji: kuźnia bogucka. Bohaterowie: ja i… smok goniący mnie na jej terenie. Czy mogę dodać coś więcej? Nie bardzo.
Ostatni zapamiętany sen? Wraz z którymś z moich przyjaciół (niestety nie pamiętam, z którym!) wspinamy się na Śnieżnik. To szczyt w Sudetach, na granicy polsko-czeskiej, na którym nigdy nie byłem, a który w moim umyśle został przedstawiony jako olbrzymia, strzelista góra, od pewnego miejsca pokryta wieczną zmarzliną, z zawsze unoszącą się nad nią potężną, nieustępliwą burzą i gradem piorunów. Grzmoty atakują, jest głośno, mokro, zimno i strasznie, a my dziarsko próbujemy zdobyć ten stromy, niemal niemożliwy do pokonania wierzchołek. Przypomnę: to szczyt w Sudetach. Nie, żebym miał coś przeciwko temu pasmu górskiemu, ale przedstawianie go jako niemal równe Himalajom wydaje mi się delikatną przesadą.
Żeby jeszcze spotęgować absurd sytuacji dodam, pozostając w zgodzie z prawdą, że górę chcieliśmy zdobyć, mając ze sobą potężnego wierzchowca (może dumną klacz, już nie pamiętam). Zwierzę to, nazwane jakimś wspaniałym, klasycznym imieniem (być może była to Kasztanka lub Płotka – wybierzcie sami, w zależności od tego czy bardziej cenicie Piłsudskiego, czy Geralta z Rivii) do pewnego momentu radziło sobie całkiem nieźle. W końcu jednak pojawiła się stromizna na tyle wielka, że nawet ta dzielna klacz (trzymajmy się już jednej wersji!) zaczęła mieć problemy. Mniej więcej wtedy się obudziłem.
Czy pamiętam coś jeszcze? Tak, ów przyjaciel, którego tożsamość jest dla mnie teraz tajemnicą, ciągle powtarzał, że cały ten wyczyn będzie [w tym miejscu używał jakiegoś przymiotnika na „e”, który zastępował słowo „niezwykły” – zaznaczam przy tym, że na pewno nie chodziło ani o „ekstra”, ani o „epicki”].
Sen ten miałem już jakiś czas temu, ale nadal zadaję sobie jedno zasadnicze pytanie: co to właściwie, do cholery, było?! Nigdy nie byłem na Śnieżniku (chyba), nie przepadam za końmi – skąd te elementy?
Nie mam zielonego pojęcia. Zjawisko śnienia ciągle jest w dużej mierze owiane tajemnicą. Po co są marzenia senne? Co oznaczają? Słyszy się, że sny są odbiciem otaczającej nas rzeczywistości. Podobno naukowe teorie (przynajmniej niektóre) głoszą, że drogą tą nasza podświadomość próbuje przekazać świadomości rady, czy nawet gotowe rozwiązania trapiących nas problemów. Niech ktoś mnie jednak oświeci: czy ta część mojego umysłu, nad którą nie mam kontroli, naprawdę sądzi, że moim zmartwieniem jest to, jak zdobyć zmodyfikowany Śnieżnik konno? Jeśli tak, to nie wiem, czy chcę jeszcze mieć z nią do czynienia.
To oczywiście żartobliwa uwaga, bo jeśli rzeczywiście sen ten był jakimś komunikatem ode mnie dla mnie, to na pewno dobrze zaszyfrowanym. Okrytym płaszczem metafor, skąpanym w symbolizmie. Tyle tylko, że to już taki poziom zagmatwania, którego w życiu nie rozszyfruję, bo nawet nie wiem od czego zacząć. I tak jest zazwyczaj. Ze snami, rzecz jasna!
To dobry moment, żeby podkreślić, że wcale nie narzekam na sny. Nie mogę się skarżyć na nudne życie, ale jak przez mgłę przypominam sobie, że przygody przeżywane w marzeniach sennych bywały jednak nieporównywalnie bardziej ekscytujące niż rzeczywistość. Gdyby tylko dało się jakoś zapis z mojego mózgu przenieść do pliku tekstowego, powstałaby cała seria zachwycających powieści! I zdaję sobie sprawę, że raczej nie jestem pierwszym, który tak twierdzi. To jednak o niczym nie świadczy. Wszyscy możemy mieć rację.
W tym miejscu pragnę zwrócić uwagę na pewną istotną kwestię: celowo nie odnosiłem się do pierwszego z opisanych snów. On bowiem, choć absurdalny, może się przynajmniej pochwalić rozsądnymi źródłami swych elementów. Kuźnia bogucka? Sen pojawił się chyba niedługo po pierwszej wizycie w Muzeum Historii Katowic, w której prezentowana jest, a przynajmniej wówczas była makieta tego zakładu, jako istotnego elementu w historii miasta. Nie bez powodu przecież pojawił się on w herbie miasta.
A smok? Dajcie spokój! Mówimy o śnie najwyżej sześciolatka, chłonącego bajki jak gąbka wodę. A że w tego rodzaju opowieściach latającym i zionącym ogniem stworom raczej bliżej do reguły niż do wyjątku, geneza obecności smoka nie jest żadną zagadką.
Są nią znaczenia naszych snów, a czasem też źródła ich składowych – to już ustaliliśmy. Mimo to mogą one i tak dostarczać niezwykłej, nieporównywalnej z niczym rozrywki, a to dlatego, że odbieranej wszystkimi zmysłami (a przynajmniej tak nam się wówczas wydaje!) – o tym też już wspomniałem. Ja tak traktuję sny, ale inni przywiązują większą wagę do ich analizy.
To podobno szczególnie istotne, gdy jakiś sen powtarza się wielokrotnie. Przekazuje nam informacje o lękach lub brakach, które podświadomie wyczuwamy, jednak nie potrafimy ich precyzyjnie określić. Rozebranie takiego snu na części pierwsze pozwala zdać sobie sprawę z niedostatków lub obaw, a w konsekwencji coś z nimi zrobić i polepszyć jakość swojego życia. Jak jednak dokonać takiej analizy? Podobno trzeba przede wszystkim spisać elementy, z których składał się sen, uwzględniając wszystko, także barwy i dźwięki. Następnym krokiem nie jest wcale sięganie po jakikolwiek sennik, ale przeanalizowanie wypisanych składowych pod kątem własnych skojarzeń. Pomocne może być także zatytułowanie snu, bo przecież taka nazwa będzie zawierać jakiś podświadomie zostawiony ślad naszej osobowości. Całość należy odnieść na własne życie i… może coś z tego wyjdzie. Pewności nigdy nie ma.
Sny mogą wreszcie pełnić jeszcze jedną, nieco podobną funkcję! Wszak ileż to razy słyszało się o tym, że wielkie dzieła (czy to elementy kultury, czy przełomowe odkrycia lub wynalazki) miały swój początek w snach? Bywało, że znamienitym naukowcom lub twórcom po prostu przyśniły się właściwe rozwiązania lub rewelacyjne (rewolucyjne?) pomysły. Ja niestety tego nie doświadczyłem, ale jestem przekonany, że kilka razy odpowiedzi na trapiące mnie pytania przyszły do mnie właśnie podczas snu. Podejrzewam, że też znacie to uczucie. Jeszcze wieczorem będąc już niemal na granicy rozpaczy, zastanawialiście się, jak coś zrobić, a rano, obudziwszy się, po prostu wiedzieliście. Odpowiedź tkwiła w waszym umyśle, a sen pomógł ją wydobyć. Wspaniała sprawa!
Są zatem według mnie trzy zasadnicze funkcje tego niezwykłego i ciągle owianego tajemnicą zjawiska, jakim są sny. To zapewnianie rozrywki, przekazywanie komunikatów o tym, co nas trapi oraz dostarczanie inspiracji. Pierwsza z nich nie wymaga niemal żadnego wysiłku. Wystarczy położyć się, zamknąć oczy, zasnąć i… chłonąć. Jasne, że można próbować ukierunkować sny (w skrajnym przypadku doświadczając świadomego snu), ale wcale nie ma takiej konieczności. Żeby skorzystać z pozostałych dwóch funkcji wytworów naszej podświadomości trzeba już trochę popracować. Należy przeanalizować to, czego się doświadczyło, skonfrontować to z własnym życiem lub wyzwaniami, przed którymi się stoi i dopiero wtedy można coś z tego wynieść. Może to przynieść wiele pożytku.
Ja mimo wszystko wolę traktować sny przede wszystkim w kategorii rozrywki. Może rzeczywiście kryje się za nimi jakieś porządkowanie myśli dokonywane przez mój umysł, ale nad tym kontroli nie mam. Niewykluczone, że na szczęście. Wolę więc się tym nie zajmować. Niemniej jednak, nikomu tego nie zabraniam. Róbcie ze swoimi snami co tylko zechcecie. Jeśli więc jest już późno, idźcie spać i przekonajcie się, co przyniosą wam wasze umysły. Jeśli nie, cierpliwie czekajcie nocy.
Autor tekstu: Michał Denysenko