Kto wie, czym się dokładnie zajmuje? Ktoś wie, jakich dokonała odkryć? A kto traktuje ją jako równorzędną i pełnoprawną wobec innych nauk?
Socjologia to potężna nauka.
Nie bez przyczyny zresztą zwana jest królową nauk społecznych. Jej obszerność, multidyscyplinarność oraz wieloparadygmatyczność sprawia kłopot niejednemu badaczowi. Często zjawiska wydające się proste w swojej istocie okazują się nie lada wyzwaniem dla socjologa, mającego zamiar je zbadać. Wysiłki te dostarczają nam wiedzy, którą można przekształcać na bardzo cenne wskazówki życiowe. A jednak socjologia nie ma w społeczeństwie dobrej reputacji.
Dlaczego tak jest?
Odpowiedzi na to pytanie może być kilka. Samo jednak stwierdzenie „socjologia nie ma w społeczeństwie dobrej reputacji” daje już dwa wnioski. Po pierwsze, socjologia to w najkrótszym i najogólniejszym założeniu nauka o społeczeństwie, a więc fakt, ma ona złą opinię o sobie wśród społeczeństwa wydaje się absurdalny. Po drugie, socjologia jak żadna inna nauka powinna umieć zadbać o swoją reputację. Wszak reputacja to opinia o danym tworze w społeczeństwie. Wynikać to może z pewnego paradoksu – ludzie uczący o takich aspektach życia społecznego jak marketing, PR, HR, wizerunek, reputacja czy reklama nie dbają o to, by samemu wyglądać w oczach innych jak najlepiej. A przecież warto. Wielu licealistów nie wie, że może uczyć się na studiach tak po prostu o ludziach i że może mieć po tym pracę. Wielu przedsiębiorców nie wie, że specjalisty ds. wizerunku, kierownika działu reklamy czy menedżera ds. human relations może szukać właśnie wśród studentów i studentek socjologii. Zresztą sami studenci często nie wiedzą, że tak może wyglądać ich droga zawodowa. Dlaczego socjologia na polskich uniwersytetach jest tak mało zawodowa? To rodzi kolejne przemyślenia, na podstawie których można by było napisać następny artykuł, więc odpowiem tylko, że moim zdaniem powodem tego jest fakt, że we wczesnych latach nauki mamy bardzo mało aspektów socjologii w toku nauczania. Każda nauka zmusza do poznania swoich podstaw, a tych w socjologii jest bardzo dużo, co związane jest z jej obszernością, tym samym trzeba poświęcić dużo czasu na studiach, by wszystkie je przyswoić.
Stereotypy
Innym powodem, który może leżeć u podłoża „złej sławy” tej pięknej nauki może być zjawisko, przed którym tak często w trakcie studiów młodzi socjologowie są przestrzegani – stereotypizacja. Tak, stereotypy to coś, co kaleczy tę naukę, staje jej naprzeciw, sprowadza najbardziej zawiłe zjawiska do banalnych sformułowań, wypowiadanych zarówno przez polityków, jak i wujka Janusza przy rodzinnym stole. Równie silny, co krzywdzący stereotyp „przylepił” się także do socjologii jako nauki akademickiej, mówiąc o braku perspektyw po tym kierunku oraz o tym, że studiują go ludzie, którzy nie dostali się na te wymarzone. Tak jakby była to opcja dla tych, którzy chcą przeżyć rzekomo wspaniały okres studiów, ale niekoniecznie zamierzają się uczyć albo chcą skończyć studia, ale obojętnie, na jakim kierunku. Żeby tylko jakieś były. Jaka część studentów socjologii tak podchodzi do sprawy? Czy jest to kierunek, który mniej osób studiuje z pasji niż średnio wychodzi to w przypadku innych? Czy może akurat socjologii się oberwało za bycie tzw. królową nauk społecznych. Wszak przywódca to ten, który spija pianę ze wspólnego piwa, ale też potrafi za to najbardziej oberwać. A to właśnie nauk społecznych, chyba jak żadnych innych, trzyma się łatka studiów, po których nie ma pracy.
Gdyby ludzie doceniali socjologię…
A może my, ludzie, boimy się oddać rozmyślania nad sprawami społecznymi socjologom? Przecież wtedy większość osób musiałaby przyznać, że jednak nie są ekspertami w sprawie: demokracji, związków partnerskich i małżeństw osób LGBT, globalizacji, kary śmierci, patologii społecznych, biedy, socjalizacji, wpływu gospodarki, marketingu, reklamy czy działań władzy na społeczeństwo. Rozmowy na spotkaniach rodzinnych stałyby się wówczas bardziej zachowawcze, przemyślane. Bo przecież nie zamieniłyby się w wymianę opinii w zakresie dziedziny fizyki czy automatyki. A może? Może właśnie rozmowy zamieniłyby się w wymianę wiedzy. Może każdy czułby presję podszkolenia się w dziedzinie nauk społecznych i rozmowy zyskałyby na poziomie, a co za tym idzie, bylibyśmy dużo bardziej świadomi otaczającego nas świata. Uwaga! Wyniki wyborcze bardzo by się wtedy zmieniły…
Tekst: Bartosz Chytryk