Vincent van Gogh, czy komukolwiek trzeba przedstawiać tę postać? Przecież większość z nas kojarzy jego „Słoneczniki” i odcięte ucho, prawda?
20 stycznia miałam przyjemność być uczestnikiem animacji malarskiej, która w pewien sposób stała się hołdem ku czci malarzowi.
Pokaz nominowanego do Oskara filmu animowanego „Twój Vincent” miał miejsce w katowickim Kinoteatrze Rialto. Różnił się od innych pokazów tym, że po prezentacji mogliśmy spotkać się z twórcami filmu i posłuchać czegoś więcej o samym procesie powstawania.
Film
Bardzo różnił się od ogólnie przyjętych kanonów filmu animowanego. Nie było tam płynnych, dynamicznych ruchów. Całość opierała się na obrazach Van Gogha, dlatego można było zauważyć ślady po pędzlu czy, w niektórych miejscach, grubszą warstwę farby. Na szacunek zasługują malarze, którzy mieli wkład w tworzenie tego, jak dla mnie zdecydowanie zasługującego na miano arcydzieła, filmu. Na samym początku powstało nagranie z aktorami, a dopiero później każda ze scen została namalowana, co kosztowało twórców wiele pracy, czasu i poświęcenia. Reżyserzy wspomnieli, iż jedna sekunda filmu to dwanaście klatek, czyli dwanaście obrazów różniących się drobnymi niuansami, przy czym ostatnia klatka to oryginalny obraz Vincenta. Ponadto proces tworzenia dwuminutowego wstępu pochłonął osiemnaście miesięcy, a sam film powstawał około dziesięciu lat.
Fabuła
Nie był to typowy film biograficzny, czyli daty, wspomnienia i zdjęcia. Młody mężczyzna, syn przyjaciela Vincenta, został po śmierci artysty wysłany z misją doręczenia zaległego listu najbliżej osobie van Gogha. Jeżeli mogę to porównać, a to ryzykowne stwierdzenie, porównałabym to do gry „Syberia”. Gry, w której to my podejmujemy decyzję o tym jak dalej potoczy się los bohaterki, kierujemy dialogami, rozmawiamy z różnymi osobami, a mniej więcej każdy dialog kończy się stwierdzeniami: „powinnaś iść porozmawiać z…”, „w tym celu udaj się do…”, czy „o to zapytaj…”. Tak było w tym filmie. Wysłannik musiał dowiedzieć się prawdy, więc przemierzał drogę w poszukiwaniu rozwiązania i spotykał na niej bardziej, bądź mniej lojalnych ludzi, którzy starali się mu pomóc lub wręcz przeciwnie. Rozmawiał z nimi i dzięki ich wskazówkom dotarł do rozwiązania całej sprawy, a my mogliśmy się dowiedzieć czegoś o życiu tytułowego artysty.
Spotkanie z twórcami
Twórcami animacji są Polka – Dorota Kobiela i Anglik – Hugh Welchman. Sprawiali wrażenie ludzi niezwykle skromnych. Połączył ich właśnie ten film, proces jego tworzenia. Pomysłodawczynią była pani Dorota, która od zawsze uwielbiała sztukę. Całość trwała dziesięć lat – od pomysłu, przez zatrudnienie odpowiednich ludzi na testowaniu różnych technik kończąc. Moją uwagę przykuł Hugh Welchman, który ubrany był w bluzę z Vincentem, a jego wizerunek został ewidentnie wykreowany na van Gogha. Opowiadali o tym jak się poznali, o państwach, w których film zyskał największą popularność (były to kraje azjatyckie, gdzie oglądalność wyniosła 40%). Przywołali również śmieszne anegdotki związane z wyborem autora ścieżki dźwiękowej, gdyż (jak sami przyznali) nękali Clinta Mansella, bo nie wyobrażali sobie innej osoby na to miejsce.
Oskar
Film jest nominowany, ale sami twórcy przyznali, że nie spodziewają się wygranej z trzech powodów. Od tego roku stosuje się inny system głosowania, co trochę utrudnia im uzyskanie nagrody. Konkurują m.in. z „Coco”, czyli typowym filmem animowanym, który zyskał serca wielu młodych odbiorców, gdyż taki był jego cel. Ckliwa historia i ogromny nakład pieniędzy. Ostatni powód to kryteria, które wyznaczył Disney, jako prekursor animacji. „Twój Vincent” nie jest typową animacją, bo to nie film, który powstał w rok, wyłącznie przy pomocy komputera, to dzieło, które składało się z wielu etapów wymagających ogromu czasu.
Plany na przyszłość
Twórcy zdradzili swoje plany. Kolejną animacją będzie horror, dokładnie w takim stylu jak „Twój Vincent”, na podstawie obrazów Francisca Goya. Dodali, iż proces tworzenia tego filmu potrwa na pewno krócej, gdyż ostatnio się uczyli, a teraz mają już doświadczenie i wiedzą z czego korzystać, bez żadnych eksperymentów.
Spotkania tego typu, czyli z twórcami, są zawsze niezwykłym przeżyciem. Możemy dowiedzieć się czegoś więcej o samym procesie powstawania, ale również poznać anegdotki z życia artysty. Przecież nie od dziś wiadomo, iż ludzie uwielbiają tego typu smaczki, bo czują się w pewien sposób zaproszeni do przestrzeni, do której nie każdy ma dostęp. Twórcy to para bez wątpienia niezwykle skromna, z wielkim talentem i pomysłem na siebie. Wielki ukłon w ich stronę za to co i jak robią.
Tekst: Daria Holeczek
Obraz: Anna Kluza