Zbigniew Rokita – dziennikarz, pisarz specjalizujący się m.in. w tematyce Górnego Śląska, laureat Literackiej Nagrody Nike za książkę Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku. Jest także autorem sztuk teatralnych, m.in. Wetlmajstry, na którą miałam przyjemność niedawno udać się do katowickiego Teatru Korez.
Jeśli ktoś nie zna śląskiego, spieszę z wyjaśnieniem, że Weltmajstry oznacza mistrzów świata. Dlaczego sztuce nadano akurat taki tytuł? Ponieważ właśnie wokół niepewności i pytania „Czy Ślązacy zostaną mistrzami świata w piłce nożnej?” koncentruje się cały spektakl. Spektakl, który już od pierwszych zdań wypowiadanych przez aktorów rozbawił publiczność, a śmiech na sali ustał dopiero wraz z końcem sztuki.
Za całą tę atmosferę są odpowiedzialni w głównej mierze aktorzy. Nie tylko dali popis świetnych umiejętności aktorskich, lecz także potrafili nawiązać kontakt z publicznością oraz wykazali się mistrzowską sztuką improwizacji.
Na scenie mogliśmy zobaczyć: Barbarę Lubos, Dariusza Chojnackiego, Mirosława Neinerta, Roberta Talarczyka oraz Cezarego Kruszynę, którzy wcielili się kolejno w role: Pani Basi, kiboli (Młodego, Łysego i Grubego) oraz lokalnego sprzedawcę kebabów.
Każdy z kiboli na co dzień kibicuje innym klubom piłkarskim, ale łączy ich jedno – miłość do Śląska oraz oczywiście do piłki nożnej, z którą wszyscy są związani od najmłodszych lat. Podobnie jak urocza kelnerka, a zarazem właścicielka lokalu „Wunderbar Barbara”, w którym wszystko się rozgrywa. Basia jest również obiektem westchnień i zabawnych flirtów Młodego, a także jednego z reprezentantów Śląska, który rozmawia z nią przez telefon w trakcie meczu podczas strzelania kolejnych goli.
Wydarzenia rozgrywają się w scenerii rodem z typowego baru, który przypomina raczej zamierzchłe czasy niż odległą o prawie 25 lat przyszłość (warto bowiem zaznaczyć, że akcja Weltmajstrów toczy się w 2050 roku). Trzy stoliki nakryte ceratą, kontuar oraz litry wysokoprocentowych trunków podkreślały swojskość scenerii, jak i również klimatu, który idealnie wprowadził widzów w atmosferę spektaklu.
Tak jak wspomniałam, rozwój wydarzeń jest komiczny, momentami wręcz groteskowy. Nie wiadomo, co tak naprawdę bardziej bawi widza – dialogi bohaterów, idea Reprezentacji Śląska, czy to, że w Finale Mistrzostw Świata w piłce nożnej znalazła się Reprezentacja Polski.
Pomimo sporej dawki humoru przez sztukę przebijają problemy jednostkowego życia, doświadczenia oraz kwestie związane z autonomią Śląska. Są one sprytnie wplecione w fabułę i ukryte pod płaszczem rozrywki, z którą jednak się stapiają. Równie interesujące w sztuce są nawiązania do znanych dzieł literackich, które kreatywnie zostały przekształcone przez kiboli.
„Teatr dla ludzi, który bawi, a nie nudzi!” – to motto Teatru Korez, które idealnie go opisuje i stanowi świetne podsumowanie tego, co dzieje się w murach jego gmachu.
Warto również zaznaczyć, że prawdziwie miłą, domową atmosferę wprowadził dodatkowo na sam koniec spektaklu dyrektor Teatru – Mirosław Neinert. Po ustaniu braw wystąpił, aby podziękować za tak liczne przybycie oraz zaprosić na kolejne wydarzenia. A tych wartych uwagi z pewnością nie brakuje.
Jeżeli więc macie wolny wieczór, koniecznie wybierzcie się do Teatru Korez (zwłaszcza gdy nie mieliście jeszcze okazji nigdy tam być). Spieszcie się z rezerwacją biletów, bo te rozchodzą się błyskawicznie.
Tekst: Michalina Skwara