Po stosunkowo ciepło przyjętym albumie Walls wypatrywałem z zapartym tchem nowego dzieła formacji z Nashville. Powód tego stanu rzeczy był prosty – słuchanie „Ścian” zaabsorbowało sporą część mojego czasu, rozpalając na nowo iskrę miłości do Kings Of Leon.
Pierwotnie planowany na 2020 rok album When You See Yourself ujrzał światło dzienne rok później, w marcu. Wcześniej dostaliśmy lekki przedsmak w postaci dwóch singli wydanych w styczniu. Mowa o The Bandit oraz 100.000 People. Nie bez powodu mają za zadanie promować wydawnictwo – idealnie ilustrują aurę albumu.
Olejem napędowym płyty jest autorefleksja, możliwość ujrzenia siebie w różnych miejscach rzeczywistości. Caleb Followill – członek zespołu – określił krążek mianem „najbardziej osobistego”. Słuchając kompozycji od razu odczujemy znacznie spokojniejszy, stonowany charakter. Nie uświadczymy w nim większej liczby mocniejszych, przesterowanych kompozycji znanych choćby ze słynnej płyty Only By The Night czy wspomnianego Walls.
Materiał otwiera, oparte na cyklicznej, spajającej całość, chłodnej gitarze, tytułowe When You See Yourself, Are You Far Away? Co lekko zaskakuje, nieco więcej pola manewru otrzymał syntezator, który w pewnych momentach przechodzi na główną warstwę, spychając instrumenty strunowe na dalszy plan.
Drugą ścieżką jest The Bandit, w którym odbija się echo westernowego świata. Tekst opowiada o łowcy nagród bezustannie usiłującym schwytać przestępcę. Kluczowym elementem jest relacja obydwu postaci, nacechowana zarówno rywalizacją, jak i wzajemnym szacunkiem. Singiel charakteryzuje nieco szybsze tempo względem poprzedniego utworu. Niby coś nowego, a jednak słychać cząstkę starej formy znanej z poprzednich albumów.
Pod numerem trzecim kryje się 100.000 People wydany jako singiel z perfekcyjnie zrealizowanym teledyskiem. Słychać wyraźne odejście od przesterowanego brzmienia na rzecz lekkiego zwrotu w rejony bliższe ambientowej muzyce elektronicznej.
Kolejną kompozycją jest oparte na linii basu, refleksyjne, Stormy Weather. Temat główny oscyluje wokół tęsknoty za utraconą miłością. Ten kawałek jest czystym dowodem na to, że starania rockmanów nie poszły na marne. Został wydany wraz z teledyskiem podczas premiery albumu.
A Wave ukazuje bardziej nowoczesną stronę Kings Of Leon, mocno zabarwioną elektronicznymi dźwiękami. Gitara staje się tylko tłem, a na pierwszy plan ponownie wysunięto: syntezator, bas oraz pianino.
Drugą część płyty otwiera Golden Restless Age, będący pewnym odnośnikiem do poprzednich dokonań grupy, w szczególności do Mechanical Bull. Jest to przyjemny utwór, który może święcić triumfy na tle całokształtu, ale nie zaskoczy nowością.
Na następne danie zespół serwuje chwytliwe Time in Disguise. Mistrzowskie budowanie napięcia we wstępnej części utworu oraz mocne odłączenie pod jego koniec zapewniły nagraniu miano pamiętliwej. Z pewnością większość odbiorców nie pozostanie wobec niego obojętna.
Supermarket poznaliśmy już w 2020 roku jako akustyczną balladę pod tytułem I’m Going Nowhere. Albumowa wersja odznacza się nieco bardziej pozytywnym wydźwiękiem, zatracając przy tym cząstkę pierwotnego, wchodzącego w sferę melancholii klimatu. Obydwa warianty zasługują na uznanie.
Claire & Eddie dotyka nieoczywistego dla przeciętnego człowieka tematu – powiązań ludzi z naturą. Caleb w wywiadzie dla Apple Music mówił: „(…) napisaliśmy piosenkę o ludziach rozmawiających z Matką Ziemią. Oni znajdują pokrewieństwo i jest to piękna miłosna piosenka o człowieku oraz Ziemi, bądź kobiecie i Ziemi”. Nagranie jest standardowym, wolnym kawałkiem formacji z Nashville. Nie zaskakuje instrumentalnymi innowacjami, potrafiąc natomiast wzbudzić emocje u słuchacza.
Ku zaskoczeniu odbiorcy, następne pojawia się szybkie, gwałtowne Echoing, które spokojnie mogłoby znaleźć się na początku albumu. Trudno nie odnieść wrażenia, że zostało celowo umieszczone w końcowej fazie krążka, by odseparować dwa sąsiadujące kawałki, co jest bardzo dobrym zabiegiem zmniejszającym efekt monotonii towarzyszący przy ostatnich chwilach spędzonych z płytą. Kompozycja jest czystą klasyką Kings Of Leon.
Utworem zamykającym całość jest kolejna ballada nosząca tytuł Fairytale. Spleciona z klasycznej konwencji, lśni dzięki nietuzinkowemu tłu uzyskanemu przy pomocy dużych warstw pogłosu i delaya nałożonych na wokal. Efekt końcowy stwarza pewną atmosferę romantyczności idącej w parze z niepokojem.
Jednym z głównych atutów albumu jest spójność, niestety w tym wypadku niesie ona za sobą konsekwencje. Całokształt może budzić pewną dozę monotonii, niesmaku. When You See Yourself, w opozycji do nieco bardziej komercyjnego Walls, jest mało chwytliwe. Stawia na emocje u odbiorcy, co można zaobserwować już przy pierwszym kontakcie z płytą. Pytanie, czy to źle?
Po latach ostrych, gitarowych riffów przyszedł czas na nową, pozbawioną większej ilości przesterów, odmianę. Ogromnym plusem jest warstwa tekstowa, która zaskakuje swoją poetyckością i zasługuje na to, aby zwrócić na nią uwagę.
Krytycy długo oczekiwali wielkiej rewolucji w twórczości muzyków. Czy można zatem powiedzieć, że płyta wytyczyła nową drogę dla zespołu? Cóż… wątpię. Z pewnością jest dostrzegalna lekka ewolucja, ale czegoś zabrakło – bardziej pamiętnych kompozycji, które reprezentowały poprzednie albumy. Przy płycie When You See Yourself doświadczyliśmy eksperymentów syntezatorowych, jednakże to wciąż za mało by określić materiał mianem rewolucyjnego. Gdzieś między dźwiękami i kolejnymi taktami odbijają się echa tego samego, tyle że w nowej otoczce. Nie zrozumcie mnie źle, to solidnie zmiksowany, przyjemny i co najważniejsze, hipnotyzujący album, po który na pewno wyruszę w bliżej nieokreślonej przyszłości do sklepów (o ile pozwoli na to pandemiczna rzeczywistość).
Zatem komu mogę polecić When You See Yourself? Najpewniej – fanom grupy, którzy, słuchając kolejnych utworów rodziny Followillów, z radością wyruszą w autorefleksyjną podróż, nie zważając na odejście od mocniejszych gitarowych riffów. Jednak płyta powinna trafić również w serca osób niezaznajomionych z poprzednimi dokonaniami zespołu.
Idealna na studenckie popołudnie.
Gwiazdki: 7/10
Źródła:
Spis utworów oraz wywiad z zespołem: https://music.apple.com/us/album/when-you-see-yourself/1547474568;
Okładka płyty When You See Yourself, wykorzystana w tle, jest własnością zespołu Kings Of Leon. Została wydana przez RCA Records. Zdjęcie pobrano ze strony: When You See Yourself – Kings of Leon | Muzyka Sklep EMPIK.COM.
Tekst: Kamil Kołacz