Wyobraź sobie świat, w którym segreguje się ludzi na tych lepszych i tych zupełnie bezwartościowych. W którym za nieodpowiednie nazwisko władza wyrzuca na śmietnik całe twoje dotychczasowe życie – dom, plany i marzenia. W którym za miłość płaci się najwyższą cenę.
W Requiem dla nikogo Złatko Enew zabiera nas do niczym niewyróżniającego się, małego bułgarskiego miasteczka z końca ubiegłego wieku. Żyje się tam nijako i biednie – zdobycie kawałka mięsa na lichą zupę wymaga od mieszkańców sporej ilości sprytu i szczęścia. Codzienność Prespanu jest przesycona brzydotą, brudem i ciągłą frustracją.
Wśród szarych i zaniedbanych budynków miasta współistnieją trzy nacje – Bułgarzy, Turcy i Romowie. To, że współistnieją jest zresztą eufemizmem. Jako że Prespan leży na terytorium Bułgarii, tylko rodowici Bułgarzy mogą tam czuć się jak u siebie. Pozostali są nic niewarci.
Miasto jest duszne, ciasne, ksenofobiczne. Gdzieś pod powierzchnią nieustannie pulsuje zło. Tak przytłaczająca atmosfera szybko staje się nie do wytrzymania – w smutnych, zaniedbanych domach, w których próżno szukać jakiegokolwiek szczęścia czy zadowolenia, rodzi się więc nienawiść. Najprościej jest skierować ją na Innego, co prowadzi do zdarzeń o nieuzasadnionym okrucieństwie. Tego, kto nie jest Bułgarem, pozbawia się nazwiska, odziera z tożsamości i na każdym kroku depcze. Wrogość, z jaką traktuje się Romów i Turków, jest zwierzęca, pozbawiona skrupułów, a przy tym przerażająco entuzjastyczna.
Władza ochoczo przyklaskuje takiemu podejściu i umiejętnie podsyca trawiący ludność Prespanu ogień. Wszechobecny reżim jest śmiertelnie niebezpieczny, bo opętany wzniosłymi, odrealnionymi hasłami i wciąż tkwiący w przeszłości. W takim świecie to władza dyktuje jedyną możliwą interpretację rzeczywistości, a jakiekolwiek próby niesubordynacji lub oporu są błyskawicznie tłumione.
Bohaterów Requiem poznajemy dzięki wyrywkom z ich codzienności. Autor płynnie przenosi akcję od jednej postaci do drugiej, „skacząc” między poszczególnymi scenami i ukazując w taki sposób niewyobrażalną skalę zła i zepsucia, w których toną wszyscy, bez względu na wiek czy pozycję w społeczeństwie. Tak snuta narracja przypomina film, niezwykle plastycznie opisując świat przedstawiony książki.
Requiem dla nikogo opowiada o okrucieństwie w bardzo dosadny sposób. Książka pełna jest brutalnych morderstw, przemocy seksualnej, krwi i wszechobecnej beznadziei. Lektura może budzić dyskomfort – w końcu większość z nas nie lubi karmić się takimi obrazami – ale jednocześnie nie pozwala o sobie zapomnieć. Wielowątkowe i tragiczne losy bohaterów zostają z czytelnikiem jeszcze długo po przeczytaniu ostatniej strony powieści.
Chociaż fabuła książki ma określone miejsce i czas, to powinniśmy traktować ją jako uniwersalną przestrogę. Mechanizmy, które chora władza stosuje do tworzenia wrogów i podżegania do nienawiści nie zmieniają się, a Requiem dobitnie pokazuje, że mimo to nie potrafimy wyciągać wniosków z historii. Konflikty na tle rasowym czy narodowościowym wciąż mają miejsce, choć od drugiej wojny światowej i Zagłady minęło przecież tak niewiele czasu.
To niezwykle pouczająca, ale i trudna książka. Zdecydowanie warto jednak zanurzyć się w jej mrocznym świecie. Requiem otwiera oczy, kierując uwagę na kwestie, o których wolelibyśmy nie myśleć. Zmusza do zatrzymania się, prowokuje i uświadamia, że jeśli tylko pozwolimy zwyciężyć złu, historia zatoczy koło.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Książkowe Klimaty.
Tekst: Natalia Sukiennik