Pamiętasz Tomka Sawyera? Przypomnij sobie, jak za karę malował płot. Czy bardzo się namęczył? Nie. Czy przejął się drwiną kolegów? Nie. Czy czegoś się nauczył? Tak. Czy dokończył malowanie? Nie. A czy mimo to ciocia był zadowolona? Tak. Dziwne? Tomek był sprytny. Bądź jak Tomek.
Hej, nie denerwuj się! Wiem, że owo popularne sformułowanie irytuje. Bądź taki lub owaki. Nikt z nas nie lubi narzucania wzorów do naśladowania. Wolimy wybierać je sami. Ale gwarantuję, że tym razem to Ci się opłaci. Spójrz. Zadanie malowania płotu pozornie nie miało nic wspólnego z rozrywką. Mimo to Tomek postanowił sprawiać wrażenie, jakby czuł się zaszczycony powierzeniem mu tak niecodziennej pracy. W efekcie jego koledzy, początkowo nastawieni szyderczo, poczuli, jak w ich serca zakrada się zazdrość i ciekawość. Wyprosili, by zgodził się oddać im pędzel oraz farby, aby sami mogli dokończyć malowanie. Na czym polega sekret? Percepcja to słowo klucz. Sposób, w jaki postrzegamy swoje obowiązki, wpływa na nasze podejście do nich, a także na osiągane przez nas rezultaty. Tomek potraktował malowanie jak najlepszą zabawę. Dzięki takiemu nastawieniu nie musiał „bawić się” sam. Chcesz być jak Tomek? Wystarczy konsekwentnie dorzucać szczyptę rozrywki do wszelkich czynności, których częste wykonywanie sprawia, że powszednieją (np. sprzątanie), bądź takich, jakie zawsze wrzucamy do worka o nazwie „zło konieczne”. Odkryłam Amerykę? Skądże. Witaj we współczesnym świecie. W świecie grywalizacji.
Igrzyska kreatywności
Grywalizacja. Pobawmy się! Zasady? Z liter podanego na początku tego akapitu wyrazu utwórz jak najwięcej innych słów. Spróbuj zrobić to szybciej, niż kolega zaglądający Ci przez ramię. Czas, start! Prawdopodobnie zastanawiasz się, czy w to słowo nie wkradła się literówka, bo pierwsze, co Ci przychodzi do głowy to… rywalizacja? To nie błąd, chociaż faktycznie współzawodnictwo stanowi istotny komponent umożliwiający funkcjonowanie tego zjawiska w społeczeństwie. Dalej? Gra! Tak, gry to nie tylko ważny element, ale jednocześnie inspiracja. Racja. Oczywiście, że mam rację. Kobiety zawsze ją mają. Jawa? Rzecz jasna, wszystko dzieje się z udziałem świadomości. Wiza. Chwila… jaka wiza? Ja mam ubiegać się o wizę?! OK, ta gra potoczyła sie za daleko, kończymy! Aaa, wizja? Dobrze, rozumiem, po prostu nie dosłyszałam. Zgadzam się, trzeba mieć w sobie coś z wizjonera, by zastosować grywalizację w swoim życiu prywatnym czy zawodowym.
Jest interakcja? Jest zabawa!
Gratuluję, dzięki aktywnemu udziałowi w zabawie uzyskałeś dostęp do dalszej części artykułu. Pozwól, że uchylę teraz rąbka tajemnicy na temat tego, czym grywalizacja jest tak naprawdę. Uwaga, skup się. Gotowy? Grywalizacja, zwana także gamifikacją (ang. gamification) albo gryfikacją, to nic innego, jak przenoszenie pewnych mechanizmów wykorzystywanych w grach na grunt życia codziennego. Uważasz, że takie mieszanie realnego świata z rzeczywistością fikcyjną, przykładowo z gier komputerowych, nie ma prawa bytu? Weź do ręki smartfon, odblokuj go i przejrzyj jego zawartość. Ile aplikacji masz w nim zainstalowanych? Z ilu regularnie korzystasz? Niezależnie od tego, jak bardzo opierasz się nowinkom technologicznym, zalewającym nas ze wszystkich stron, na pewno kojarzysz Endomondo. Nawet jeśli go nie używałeś, to prawdopodobnie nieraz widziałeś mapkę, którą opublikował na swojej facebookowej tablicy Twój dbający o formę kolega, chwaląc się w ten sposób pokonanym w trakcie treningu dystansem. Program umożliwia dzielenie się osiągnięciami sportowymi oraz rywalizację ze znajomymi. Pojawia się tutaj nawet gratyfikacja – nic bowiem nie cieszy tak, jak duża liczba polubień pod postem. Niewielu z nas jednak zdaje sobie sprawę z istnienia bardziej rozbudowanej, ciekawszej wersji aplikacji dla entuzjastów biegania. To Zombies, run! Tutaj dodatkowej motywacji dostarcza scenariusz gry. Użytkownik otrzymuje misję ratowania świata, a niezwykły podkład muzyczny imituje odgłosy ścigających go zombie. Nie wiem, jak Wy, ale… biegałabym.
Instrukcje do lamusa
Nie lubię instrukcji. Jeśli mam być szczera, to właściwie nigdy ich nie czytam. Najczęściej proszę o pomoc brata, tatę lub przyjaciół, a jeśli coś sie zepsuje… to − cóż − nie moja wina. Grywalizacja znalazła sposób także na ten znienawidzony bloczek kartek zapisanych drobnym maczkiem. Za przykład posłużyć może tutaj specjalna wtyczka, tzw. Level Up For Photoshop. Po jej zainstalowaniu użytkownik otrzymuje dostęp do trzech poziomów wyzwań na których są po cztery zadania. Poziomy odpowiadają umiejętnościom konsumenta w obsłudze programu. Nauka następuje podczas użytkowania i pozwala przyswoić konkretne informacje stopniowo. Dodatkowo zdobywaniu kolejnych etapów towarzyszą nagrody w postaci zabawnych odznak. Taka metoda, instruująca jak posługiwać się danym produktem, to onboarding. Czyż nie jest to duży przyjemniejszy sposób „powitania na pokładzie”?
Gra w grze
Intrygująco można powitać również potencjalnych pracowników – grywalizacja odnalazła swoje zastosowanie także w sektorze rekrutacyjnym. Wielu z nas aplikuje na przeróżne stanowiska z poczuciem niepokoju, że nie zdołamy się odnaleźć w nowej roli; świadomością, że nie znamy realiów towarzyszących funkcjonowaniu w danym zawodzie ani oczekiwań – czy to pracodawcy, czy społeczeństwa. A teraz wyobraźcie sobie, że możecie wirtualnie spróbować swoich sił w grze strategicznej, która stanowi element rekrutacji. Brzmi obiecująco? Takim systemem posłużyły się już m.in. firma Danone oraz Kampania Piwowarska. Oczyma wyobraźni widzę, jak twoje oczy, Czytelniku, zabłysnęły przy drugiej nazwie. Zgadnij, jaki tytuł nosił pierwszy etap selekcji. Gra o browar? Jesteś blisko. „Gra o Bro”. Kandydaci tworzyli profile, rozwiązywali quizy z wiedzy o mediach społecznościowych oraz poddawali próbie swoje dziennikarskie umiejętności, bowiem celem rekrutacji było znalezienie redaktorów do portalu internetowego poświęconego tematyce ulubionego trunku studentów.
Ja gram, Ty grasz, oni grają
Wymieńmy więc wszystkie składniki potrzebne, aby wprawić mechanizm grywalizacji w ruch. Pierwszy – zabawa. Kto nie potrafi zmienić swojej percepcji, ten nie pije szampana. Drugi – rywalizacja; bądź odwrotnie – współpraca. Po prostu: działania powinny zostać osadzone w kontekście społecznym. Kolejny – nagroda. Lubimy czuć się doceniani, dowartościowywani, bo wtedy zyskujemy poczucie, że to, co robimy, ma sens. To nasz feedback. Odwieczne pytanie: „być czy nie być?” przez lata ewoluowało i przybierało coraz to bardziej wymyślne formy, odzwierciedlając ducha czasów. W XXI wieku coraz głośniej wybrzmiewa w następującej wersji: „grać czy nie grać?” A odpowiedź? Na mnie nie patrzcie. Gdybym wam jej udzieliła, to nie byłoby frajdy. Nie mówię: game over. Artykuł się skończył, to prawda. Ale ciąg dalszy możecie dopisać sami.
Korzystałam z książki autorstwa R.Paharia „Lojalność 3.0 – jak zrewolucjonizować zaangażowanie klientów i pracowników dzięki big data i grywalizacji”.
Autorka tekstu: Dominika Gnacek