Mówi tekstami piosenek, w jej sercu zadomowiły się melodie, a ciało zdobią ciarki. O polskiej kulturze mogłaby rozmawiać godzinami, a świat usłany słowami stał się jej nieustannym marzeniem. Łączy z polską kulturą przyrodę i każdą ze swoich wielu pasji. Między innymi o tym, dlaczego warto zakochać się w polskiej kulturze, porozmawiałam z Justyną, autorką bloga Ważę Słowa.
IS: Polska kultura, dlaczego nie inna?
JS: To nie do końca tak, że jestem zupełnie zamknięta na inną, ale to prawda, polska kultura ma szczególne miejsce w moim sercu. Przede wszystkim uważam, że mamy wspaniałych, bardzo zdolnych, często genialnych artystów, którzy wkładają całe serce w to, co robią. To jest światowy poziom! Mają też narzędzie, którego nie da się podrobić – nasz język. Jest idealny do tworzenia rzeczy pięknych, wyrazistych i bardzo emocjonalnych.
Kiedy poczułaś, że Twoje serce bije właśnie dla niej?
Nie wiem, czy potrafię wyznaczyć ten moment. Polska kultura była mi bliska od zawsze, ale nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym jakoś szczególnie. Słuchałam głównie polskiej muzyki, lubiłam polskie kino – moją pierwszą miłością muzyczną była Edyta Górniak, kiedyś znalazłam też bardzo stare złote myśli (czy ktoś to jeszcze pamięta?) i okazało się, że już w 2001 roku na pytanie o ulubioną aktorkę odpowiedziałam: Krystyna Janda… Jednak świadomie wszystko zaczęło się mniej więcej 7 lat temu. Odświeżyłam sobie wtedy „Małpy” wspomnianej już przeze mnie Krystyny Jandy, chwilę wcześniej poszłam na pierwszy recital Michała Bajora i chciałam więcej. Zaczęłam czytać mnóstwo na temat polskiej kultury i cieszyć się nią coraz częściej na żywo. Wtedy przepadłam!
Czy spotkałaś się z uprzedzeniami dotyczącymi polskiej kultury? Czy któreś z nich uznałaś za krzywdzące i niesprawiedliwe?
Oczywiście, że tak, stale się z nimi spotykam. Niemal za każdym razem, kiedy ktoś prosi o polecenie muzyki czy filmu, reaguje na moje polskie propozycje wręcz alergicznie. „Tylko nie polskie”, „A masz coś niepolskiego?”… Nie da się ukryć, że często to, co najbardziej promowane i masowe nie jest najlepszej jakości, zdaję sobie z tego sprawę, ale uważam za niesprawiedliwe ocenianie przez taki pryzmat całości. Zresztą naprawdę doskonale opisuje nas powiedzenie: „Cudze chwalicie, swego nie znacie”. Moim zdaniem takie uprzedzenia wynikają głównie z niewiedzy. Oczywiście nie uważam, że absolutnie wszyscy powinni kochać polską kulturę, ale nierzadko zwyczajnie nie chcemy jej poznać. Bo to nie jest takie niespotykane, że kiedy w końcu ktoś zdecyduje się na zapoznanie z czymś z naszego podwórka, jest naprawdę zdziwiony, że to było takie dobre!
Gdybyś miała umieścić w czasie swoje pierwsze muzyczne uniesienia, kiedy by to było?
25–26 lat temu chciałam być Edytą Górniak i urządzałam koncerty, bo tak bardzo podobało mi się to, jak śpiewa, jaka jest na scenie. Nie byłam bardzo świadoma tego, co robię, miałam 4 lata, ale mogę stwierdzić, że wtedy Edyta stała się pierwszą artystką mojego życia. Chwilę później wyszła płyta „Elf” zespołu Varius Manx, dalej byłam dzieciątkiem, ale do tej pory pamiętam te emocje podczas słuchania, nieważne, że nic nie rozumiałam, najważniejsze, że to czułam!
Idealny artysta nie istnieje. Co myślisz o tym stwierdzeniu? Czy posiadasz swój ideał?
Tak, tak, słyszałam, że ideałów nie ma. W przypadku artystów, trudno powiedzieć. Bo jeśli ktoś robi rzeczy absolutnie fantastyczne i wszystko nam się podoba, to czy to nie jest ideał? Przecież nie będziemy brać tutaj pod uwagę tego, jakie ktoś ma cechy charakteru i jaki jest „naprawdę”, bo wiemy tylko tyle, ile chce nam pokazać. Chciałam bez zastanowienia napisać, kto jest moim artystycznym ideałem, ale teraz już sama nie wiem. Janusz Radek jest jedną z takich osób, która trafia do mnie z absolutnie każdą odsłoną twórczości, ale też nie znam w pełni jego repertuaru z czasów punkrockowych i nie widziałam go na deskach teatru… Natomiast wszystko, co znam, jest na pewno idealne. Pewnie można by się tutaj spodziewać mojej największej artystycznej miłości, czyli Michała Bajora, ale muszę przyznać, że jest jedna rzecz w jego twórczości, której nie mogę przeboleć. Choć na pewno pod wieloma względami jest absolutnym ideałem!
Co to za rzecz, której nie możesz przeboleć?
Przepraszam, ale nie mogę powiedzieć tego publicznie. To nie byłaby w żadnym razie konstruktywna krytyka. Nie lubię skupiać się na negatywach, więc zostawię to dla siebie.
Jak pielęgnować swoją pasję? Czy masz jakąś radę dla tych, którzy jej poszukują?
Dla osób, które poszukują, mam jedną radę: próbujcie wielu rzeczy. To żaden słomiany zapał czy łapanie wielu srok za ogon. Im więcej spróbujemy, tym szybciej dowiemy się, co sprawia nam największą przyjemność. I nie bójcie się rezygnować, nawet jeśli jesteście już w swojej pasji dość zaawansowani – jeśli przestała sprawiać przyjemność, odpoczynek czy odejście od niej może być najlepszą decyzją. Moim sposobem na pielęgnowanie pasji jest poświęcanie jej czasu. Wiem, że brzmi to dość banalnie, ale czasami naprawdę trudno znaleźć wolną chwilę i nagle okazuje się, że nie graliśmy na gitarze od 3 lat (to akurat nie o mnie, ja gram tylko na nerwach). Otaczam się też inspiracjami, dużo czytam, oglądam, słucham. Ale przede wszystkim – nie zmuszam się, bo wtedy stracę do tego serce.
A co Cię inspiruje?
Natura, muzyka, artyści. Inspiruje mnie piękno w każdej postaci. Szukam natchnienia w dźwiękach, obrazach i w spokoju. Inspirują mnie też teksty piosenek, słowa, to widać głównie w moim hand letteringu. I książki. A tak już bardziej przyziemnie, ogromnym źródłem inspiracji jest artystyczna część Instagrama i Pinterest.
Od jakiegoś czasu można Cię również posłuchać. Dla kogo skierowane są Twoje podcasty?
Początkowo miał być to podcast dla wszystkich, którzy lubią tzw. rozkminy. Analiza ludzkich zachowań, dopisywanie zakończeń do zasłyszanych historii, obserwowanie świata. Dzisiaj jednak dużą częścią podcastu jest właśnie kultura – książki, muzyka, artyści. Jest to więc miejsce dla wszystkich ,,rozkminiaczy’’ i miłośników kultury. Głównie polskiej, oczywiście.
Przyroda i kultura – jak zgrabnie to połączyć?
Słuchać muzyki na spacerach. Czytać na powietrzu. A później robić zdjęcia przyrodzie i dopasowywać je do cytatów wędrujących po głowie. Lub odwrotnie… Trochę sobie żartuję, ale nie da się ukryć, że często tak robię. Przyroda i kultura to dwa obszary, które mogą przynieść ukojenie, emocje, spokój. One są naturalnie połączone, tak sądzę.
Czym jest hand lettering?
Nie wiem, czy jest jakaś główna definicja, ale według mnie to sztuka pięknego pisania. Malowanie/rysowanie liter, słów, cytatów. Sposób na upiększenie tego, co nam chodzi po głowie i co chcemy spisać.
Od kiedy się tym zajmujesz? Czy początki były trudne?
Pierwsze próby to najpewniej 2015 rok, ale moment, w którym odnalazłam się w tym i zaczęłam naprawdę nad tym pracować, to okolice roku 2017. Początki były trudne, bo byłam dzieckiem we mgle. Wiedziałam, że mi się to podoba, ale nie wiedziałam, co chcę z tym zrobić. Kopiowałam jakieś plakaty z motywacyjnymi hasłami, a to zupełnie nie moje klimaty. Przełom przyszedł w momencie, kiedy uświadomiłam sobie, że mogę za pomocą hand letteringu dzielić się najpiękniejszymi cytatami z ulubionych piosenek. Wszystko próbuję jakoś łączyć z kulturą, co ja poradzę…
Na Twoim blogu pojawił się nowy cykl, a jego nazwa to PPK? Co oznacza ten skrót?
PPK, choć zdaję sobie sprawę, że może się kojarzyć z pracowniczymi kapitałami, w moim przypadku oznacza: Pokochaj Polską Kulturę (ale też Poznaj i Promuj). Ma na celu przekonanie nieprzekonanych osób do tego, że nasza kultura jest naprawdę warta uwagi. Często spotykałam się z głosami, że polskie nie może być dobre i uważałam to za bardzo niesprawiedliwe. Mamy się czym pochwalić! Zaprosiłam więc osoby, które pięknie mówią o polskiej kulturze i mam nadzieję, że wspólnymi siłami uda nam się sprawić, że ktoś w końcu sięgnie po rodzime dzieła i zachwyci się nimi. Stworzyłam też hashtag na Instagramie #wazeslowa_ppk i zachęcam do dzielenia się pod nim polską kulturą.
Twoją głowę wypełniają teksty piosenek i melodie ulubionych utworów. A czy w szufladzie przechowujesz własną twórczość?
Kiedyś bardzo dużo pisałam. W gimnazjum czy liceum zapisywałam zeszyty pseudowierszami, na studiach zajęłam się prozą. Powstało nawet kilka dłuższych form. Ale byłam nieopierzona, to wszystko z mojej dzisiejszej perspektywy, nawet jeśli kiedyś byłam całkiem zadowolona, jest zwyczajną grafomanią i mówię to bez żadnej fałszywej skromności. Jakiś czas temu, zainspirowana książką o Wojciechu Młynarskim, przez kilka dni tworzyłam tekst piosenki. To była świetna zabawa! Ale tekst był przeciętny… Porzuciłam więc pisanie, a starą twórczość schowałam do szuflady. Teraz mam zdecydowanie lepszy warsztat, bo pisaniem zajmuję się zawodowo, ale zwyczajnie nie ciągnie mnie już do fikcji. Gdybym miała coś napisać, byłaby to z pewnością literatura faktu.
Czy według Ciebie jest coś, czego polskiej kulturze brakuje? A może brakuje jej nam?
Nie wydaje mi się, żeby czegoś nam brakowało. Oczywiście na pewno jest nad czym pracować, ale nie czuję się na tyle kompetentna, by cokolwiek wymienić. Może nieco lepszy marketing?
To całkiem prawdopodobne, że mamy jej niedobór, dlatego serdecznie polecam szukać odpowiednich lekarstw i go uzupełnić. Naprawdę warto.
Tekst: Iwona Smyrak
Zdjęcie: Justyna Szymczyk