Mówi się, że lepiej znać się na jednej rzeczy konkretnie niż na wielu zdawkowo. I rzeczywiście, coś w tym jest. Szkoda tylko, że Polacy, jako naród, są ekspertami od wszystkiego.
Wydawać by się mogło, że nasi rodacy mają wiedzę w dosłownie każdej dziedzinie – zaczynając od sportu, głównie piłki nożnej, poprzez politykę, a na medycynie kończąc. Gdyby liczbę ekspertów od futbolu wyrazić wzorem matematycznym, myślę, że byłaby ona wprost proporcjonalna do męskiej populacji, a gdyby wyrazić liczbę znawców medycyny, od liczby Polaków należałoby odjąć liczbę osób pracujących w szpitalach, przychodniach i klinikach, nie zapominając oczywiście o studentach tego kierunku. Bo przecież co jednostka, to opinia.
To koniec Nawałki
„Podaj to!”, „Atakuj!”, „Trener do zmiany!” – takie i podobne hasła można usłyszeć w wielu polskich domach, gdy reprezentacja Polski w piłce nożnej rozgrywa jakiś mecz. I wcale spotkanie nie musi być ważne, by padały takie zwroty. Znany w internecie „typowy Janusz” (notabene, ten sam, który od lat na wakacje zabiera śnieżnobiałe skarpety i sandały) najczęściej zasiada przed odbiornikiem, „typowa Grażyna” (która co środę jeździ na Pragę po ziemniaki, bo tam przecież osiem groszy taniej!) podaje mu schłodzone piwo, a on sam zamienia się w selekcjonera kadry narodowej, myśląc, że okrzyki z jego mieszkania poprzez fale, które wykorzystuje telewizor, dobiegną aż na sam stadion. Rzadko odbywa się to bez wulgaryzmów i obraźliwych komentarzy w kierunku władz związku, trenerów i samych zawodników. Ale nie dzieje się tak tylko w mieszkaniach zwykłych piłkarskich entuzjastów, którzy wolą we względnym spokoju oglądać mecze we własnych czterech kątach. Zdecydowanie gorzej jest na samych obiektach sportowych, gdzie kibice (lub, jak kto woli, kibole) w chwilach słabości kierują w stronę ławki trenerskiej wiązankę bynajmniej nie komplementów, nierzadko używając wyzwisk na litery K, J, Ch i P. Choć z jednym się zgodzę – oprawy na meczach piłki nożnej naprawdę robią wrażenie, tak kultura dopingowania już dawno sięgnęła dna.
Francuzkę uratowali, ale rodaka zostawili!
Tej zimy góry po raz kolejny zebrały żniwo i zatrzymały przy sobie himalaistów. Mam tu na myśli wyprawę na Nanga Parbat i śmierć Tomasza Mackiewicza. Tym tematem żyła cała Polska, która podzieliła się na dwa obozy: tych, którzy popierali opinię, że Bielecki i Urubko nie mogą ryzykować i iść po Mackiewicza, a także tych, którzy uważali, że towarzysze muszą po niego wrócić i jest to sprawa honoru. Bo przecież chodzi o rodaka, a oni uratowali jakąś tam Francuzkę! (sic!). Wszystkie komentarze o tym, co powinni, a czego nie powinni robić himalaiści ratujący swoich kolegów niemal zalały social media. Polska po raz kolejny pokazała, że każdy tu zna się na wspinaczkach górskich, mimo że najwyższym szczytem, na który nasi rodacy się wspięli, była Gubałówka… notabene, zdobyta poprzez wjazd kolejką. Dla ludzi nie miał znaczenia sam fakt życia – tego, że udało się uratować współtowarzyszkę Mackiewicza. Polacy krytykowali Bieleckiego i Urubko za to, że poświęcili się dla Francuza, a nie poszli walczyć o los rodaka. Hipokryzja.
Po co ci lekarz? Ja wiem, co ci dolega
Ha! Ileż to razy znajdowaliśmy się w sytuacji, gdy nasze zdrowie szwankowało, a ktoś z naszego otoczenia doradzał nam, jakby co najmniej miał doktorat z medycyny… Nieraz! I choć kochane mamy, które w dni naszej walki z przeziębieniem przynoszą gorący rosół, co kilka godzin mierzą temperaturę i ciągle pytają, czy czegoś jeszcze nie potrzebujemy, są na wagę złota, tak starsze ciotki i wujkowie wymądrzający się, że przecież noga wcale nie jest złamana i nie potrzebujemy żadnego gipsu, już niekoniecznie. Skoro ludzie tak dobrze znają się na medycynie, dlaczego w szpitalach kolejki sięgają samych drzwi wyjściowych, a na wizytę u specjalisty trzeba czekać latami? A to, czy ktoś jest wegetarianinem, weganinem, frutarianinem, laktoowowegetarianinem i tak dalej to jego indywidualna sprawa. I jeszcze jedno – mamy XXI wiek, a ludzie nadal nie mają pojęcia o wielu chorobach. I tak na przykład niejedzenie glutenu stało się dla nich jakąś nową idiotyczną modą. Celiakia?! Co to za nowa piosenkarka?
Może i trochę przesadziłam. Może i moje słowa są na wyrost. Jednak czy tego nie widać? Nikt z nas tego nie zauważa? Nie czujemy tego w swoim otoczeniu? Polacy to eksperci od wszystkiego, ale tylko w tych skrajnych momentach i sytuacjach, które podzielają kraj czy jakieś środowisko na różne opinie. Z tym nie da się walczyć. Ta walka już dawno została przegrana. A Polska? Polska jest krajem trzydziestu ośmiu milionów ekspertów.
Tekst: Karolina Maga