Spacer według słownika PWN oznacza „chodzenie, przejście się na świeżym powietrzu dla przyjemności lub dla zdrowia”. Powiązane są z nim słowa: spacerowy, spacerek, spacerować, spacerowicz. A Ty? Spacerujesz spacerkiem? Jesteś spacerowiczem spacerowo kroczącym? Wiesz, jak wiele dobra i ukojenia dla Twojej głowy może przynieść poruszanie nogami jedna za drugą?
Zmagam się z uporczywymi myślami, w drodze do osiągnięcia względnie stabilnego spokoju psychiki odkrywam sporo pożytecznych, jak i mniej, narzędzi. Epidemia chyba wszystkim przyniosła nieodkryte dotąd pokłady czasu, które nie zawsze wiadomo, w jaki sposób wykorzystać. Zaczęły się wakacje, trochę inne niż zazwyczaj, bo dom już od dawna przyzwyczajony jest do mojej obecności, a i ja przywykłam do czterech ścian mojego pokoju. Podjęłam się więc przeprowadzenia różnorodnych testów, zaczynając od sprawdzenia użyteczności rytuałów, medytacji, technik oddechowych, kończąc na doświadczeniu świadomego spacerowania. Chodźcie ze mną krok w krok, stopa za stopą w podróż do mojej nadwydajnej głowy.
Czy spacer może być formą terapii? Zdaniem Bonnie Smith Whitehouse tak! „Podążanie przed siebie pozwala ukoić lęki i uwolnić umysł od natrętnych myśli” – pisze autorka książki Pieszo i beztrosko – o sztuce spacerowania. Podkreśla w niej, że uważny spacer pomaga także w pobudzaniu kreatywnej energii, zwiększeniu produktywności, oderwaniu od dręczącej nas technologii. W takim razie mówię: sprawdzam! Czy to możliwe, że tak proste i organiczne narzędzie umknęło mi w trakcie poszukiwań spokoju? Ale przede wszystkim – czy przechadzka zdoła ujarzmić mój nadaktywny czerep?
Spacerować zgodnie z ideą Bonnie Smith Whitehouse zaczęłam tydzień temu. Trudno było mi zdobyć się na to, aby wyjść na zewnątrz bez kompana, słuchawek i innych dystrakcji, pobyć sama ze sobą. Uświadomiłam sobie, że właściwie nigdy tego nie robię, podczas każdej, nawet małej podróży coś mi towarzyszy. Potem jednak stwierdziłam: O nie koleżanko, zaczynamy spacerki, rozsierdzone myśli nam nie straszne! I wyszłam.
Porównałabym to uczucie do spuszczenia umysłu ze smyczy, bo z każdym postawionym krokiem daje się mu pozwolenie na wszystko, na co tylko ma ochotę. Odkryłam, że takie spacery są niczym więcej jak placem zabaw dla moich refleksji. Jak się wyhulają, wybawią i wyskaczą, stają się spokojniejsze i łatwiej się z nimi dogadać.
To dopiero początek mojej przygody z dziennikiem Pieszo i beztrosko, ale cieszę się tą drogą. Czasem najprostsze rozwiązania przynoszą najlepsze rezultaty. Spróbuj więc wyjść sam na spacer i spotkaj się ze swoimi przemyśleniami, poczuj je głębiej niż do tej pory. One też po prostu chcą być wysłuchane.
Źródła:
B. Smith Whitehouse: Pieszo i beztrosko – o sztuce spacerowania;
Słownik języka polskiego PWN: sjp.pwn.pl.
Tekst: Julia Walczak