Studiuję prawo… Jeśli już pytasz. Nie pytasz? Jaka szkoda… Jeśli piję kawę, to tylko z dodatkiem mleka sojowego. Nie jestem wegetarianką i nie ćwiczę crossfitu… Jeszcze. Ale z tego, co wiem, Karol robi to wszystko jednocześnie. Karol – zdolny student prawa. Znasz go z Facebooka? „Gen geniuszu” odziedziczył po ojcu. A ten zatrudnił go już w swojej kancelarii na umowę o pracę… Nie na żadną „śmieciówkę”. Koniec żartów, bo jeszcze oskarży mnie o zniesławienie. Całkiem poważnie – jak to jest z nami studentami? Czy student prawa rzeczywiście pochodzi z odległej, elitarnej krainy snobów, a „zwykłym śmiertelnikom” prawo jest na tyle niepotrzebne, że można śmiać się z żaków z Wydziału Prawa i Administracji? Zapraszam na rozmowę z doktorem Arturem Biłgorajskim – radcą prawnym, mediatorem, wykładowcą akademickim na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach.
MG: Co sądzi Pan o stereotypie studenta prawa? Jak Pan odnosi się do tego, że student prawa kojarzony jest z elitarnym i snobistycznym podejściem do życia i wychwalaniem się na każdym kroku, że studiuje prawo? Czy spotyka się Pan z takim podejściem studentów?
AB: Stereotypy bywają zwykle krzywdzące dla większości członków grupy ocenianej przez ich pryzmat. Jak mawiał Gordon Allport: Przypisując wszystkim członkom grupy te same cechy, oszczędzamy sobie trudu dostrzegania w każdym z nich indywidualnej osobowości. Z mojego dziewięcioletniego doświadczenia pracy na Wydziale Prawa i Administracji wynika, że większość studentów prawa to inteligentni i kulturalni ludzie. Oczywiście jak w każdej grupie, również wśród studentów prawa zdarzają się wyjątki. Z jednej strony „snobistyczne podejście do życia i wychwalanie się na każdym kroku, że studiuje się prawo” będzie charakteryzowało jednostki zakompleksione, które nie wyniosły z domu odpowiednich wzorców zachowania. Z drugiej strony pejoratywne ocenianie osoby, której się nie zna, wyłącznie przez pryzmat stereotypu studenta prawa – eufemistycznie rzecz ujmując – nie najlepiej świadczy o poczuciu własnej wartości jednostki, która dokonuje takiej oceny.
Jak ocenia Pan poziom wiedzy studentów prawa na przestrzeni lat?
Większość studentów prawa dysponuje odpowiednim potencjałem intelektualnym, aby dobrze radzić sobie na tym kierunku. Nie jest to jednak jedyny czynnik, który decyduje o sukcesie. Wymierne znaczenie mają również takie czynniki jak: pracowitość, motywacja, ambicja, kreatywność, umiejętność organizowania sobie czasu oraz selekcji materiału, tak zwany biały wywiad (czyli informacje, z jakich źródeł warto przygotować się na egzamin u danego wykładowcy i na jakie zagadnienia kładzie on największy nacisk), znalezienie odpowiedniej proporcji między nauką a innymi aktywnościami życiowymi. Innymi słowy, większość studentów prawa ma możliwość osiągnięcia sukcesu na tych studiach, ale tylko niewielka liczba z nich tę możliwość wykorzystuje. Tak było, jest i będzie.
Czy jest jeszcze miejsce dla osób, które chciałyby studiować prawo? Czy „moda” na studiowanie prawa może w przyszłości przyczynić się do trudności w znalezieniu pracy w zawodzie?
Wielość uczeni państwowych i prywatnych, które proponują ten kierunek, oraz masa absolwentów prawa wypuszczanych przez nie rokrocznie na rynek pracy sprawiają, że wielu absolwentów prawa ma problem ze znalezieniem pracy zgodnej z ich wykształceniem. Mało tego, problem ze znalezieniem pracy miewają nawet aplikanci adwokaccy i radcowscy. Dlatego też powtarzam moim studentom, że aby znaleźć dobrą pracę po studiach, nie wystarczy już piątka, czy nawet szóstka na dyplomie. Trzeba się czymś wyróżnić z anonimowej masy absolwentów prawa. Tym czymś może być na przykład biegła znajomość języka obcego (najlepiej innego niż angielski, gdyż ten ostatni – lepiej lub gorzej – zna już niemal każdy absolwent), unikalne doświadczenie zdobyte podczas praktyk studenckich, doświadczenie organizacyjne zdobyte dzięki aktywności w samorządzie studenckim, doświadczenie naukowe zdobyte podczas aktywności w kołach naukowych i na studenckich konferencjach naukowych, nagrody i wyróżnienia zdobyte podczas studiów czy prestiżowe stypendium (na przykład Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego).
Czy studentom spoza prawniczych kierunków prawo jest potrzebne?
Tak, ponieważ reguluje ono podstawowe prawa i obowiązki studenta każdego kierunku. Warto przecież wiedzieć, czego wykładowcy i władze dziekańskie mogą wymagać od studenta i vice versa – czego student może wymagać od wykładowców i władz dziekańskich. Tytułem przykładu można wskazać, że warunki ubiegania się o urlop dziekański, egzamin komisyjny, indywidualną organizację studiów i tym podobne określa regulamin studiów. Jego znajomość jest zatem konieczna, aby starać się o uzyskanie jednej z wyżej wymienionych decyzji. Ponadto prawo (uczelniane i powszechnie obowiązujące) będzie określało konsekwencje takich czynów studenta jak na przykład: ściąganie na egzaminie, podrobienie lub przerobienie oceny w indeksie czy też przedłożenie pracy dyplomowej lub magisterskiej, która okaże się plagiatem. Znajomość prawa procentuje zresztą w każdej dziedzinie życia. Pozwala na przykład skutecznie zareklamować wadliwy produkt w sklepie czy nie dać się oszukać przy zakupie mieszkania.
Nierozstawanie się z kodeksem cywilnym nie stanie się przepisem na sukces zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Obok egzaminów w sesji, warto pamiętać o tych najważniejszych sprawdzianach w życiu codziennym. Umiejętności wymienione przez doktora Artura Biłgorajskiego to: pracowitość, motywacja, kreatywność, ambicja, które przydadzą się nie tylko podczas zdobywania wykształcenia. Zaś znajomość podstawowych pojęć prawniczych jest niezbędna, aby efektywnie załatwiać swoje sprawy. Nie tylko przez studenta prawa.
PS Jestem mięsożerna.
A Ty też studiujesz prawo?
Autorka tekstu: Martyna Gwóźdź