Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, czasu refleksji, radości i przebaczenia, wybrałam się do Teatru Zagłębia w Sosnowcu na sztukę„Opowieść Wigilijna” w reżyserii Justyny Łagowskiej.
Spektakl rozpoczął Dickens (w tej roli Tomasz Kocuj), który śpiewając opowiadał historię Ebenezera Scrooga, zagranego przez Grzegorza Kwasa. Scrooge to bogacz i skąpiec, który – jak powszechnie wiadomo – nie lubi atmosfery świąt Bożego Narodzenia. Jest właścicielem przedsiębiorstwa „Scrooge & Marley”; człowiekiem, który większość czasu spędza przed księgami z rachunkami. Ebenezer odrzuca zaproszenie do spędzenia świąt z rodziną swojego siostrzeńca, nie zdając sobie sprawy, co to spowoduje. W ten samotny wigilijny wieczór odwiedza go duch jego wspólnika – Jakuba Marleya (w tej roli Piotr Zawadzki), który prowadzi pośmiertną tułaczkę skuty łańcuchem; zapowiada mu, że ukażą się jeszcze trzy duchy. Gdy Scrooge próbuje zasnąć, rozpoczyna się „duchowy seans”:Ebenezerowi ukazują się kolejno duchy: przeszłości, teraźniejszości oraz przyszłości. Oczywiście po tych odwiedzinach w życiu Scrooga nic nie będzie już takie same.
„Opowieść Wigilijna” przyciągnęła pełną salę widzów, zwłaszcza rodziny z dziećmi, dla których przede wszystkim przeznaczony jest ten spektakl. Nie może dziwić duża popularność, gdyż cała sztuka doskonale odzwierciedla powieść Dickensa. Spektakl nie trwał długo (niecałe dwie godziny); czas ten minął niezauważalnie, a treść spektaklu pozostawiła we mnie pewien niedosyt.
Każdy z aktorów wywarł na mnie duże wrażenie, lecz najbardziej chciałabym pochwalić Agnieszkę Bieńkowską za pewien dreszczyk emocji i strach, który wywołał grany przez nią duch przeszłości. Nie sposób także nie wspomnieć o dzieciach, które wspaniale odegrały rolę dzieci Państwa Cratchitów. Słowa uznania należą się również scenografom, zwłaszcza za wykorzystanie wizualizacji miasta czy też osoby Jakuba Marleya.
Na sam koniec chciałabym wyjaśnić, dlaczego spektakl pozostawił we mnie pewien niedosyt. Moim zdaniem brakowało zakończenia, które pokazywałoby przemianę Ebenezera Scrooga. To jedyny dostrzeżony przeze mnie minus.
Krótko mówiąc jest to doskonały spektakl. Jeśli w zgiełku i w poczuciu braku czasu potrzebujecie przyjrzeć się sobie samym, by dostrzec swoje błędy oraz zmienić się i swoje nawyki – wystarczy pójść na ten właśnie spektakl, do czego zachęcam zarówno starszych, jak i młodszych widzów. Ja obejrzałam go raz i myślę, że na pewno jeszcze wrócę.
Tekst: Gosia Klimczok