Dwa. Dwa krzesła. Dwoje bohaterów. Dwa w Teatrze Korez. To spektakl będący zbiorem krótkich etiud różnych par, które dzielą się opowieściami o swoich relacjach i o sobie samych. Utrzymany w konwencji tragikomicznej balansuje co scenę między smutną prozą życia a humorem.
Dwa jest sztuką w reżyserii Roberta Talarczyka. W przedstawieniu odnajdziemy zaledwie dwójkę aktorów – fenomenalnych zresztą pod kątem warsztatu i umiejętności – Grażynę Bułkę i Mirosława Neinerta. Punkt wyjścia do tworzonych przez nich historii, a zarazem miejsce akcji, stanowi bar prowadzony od lat przez jedno małżeństwo. W nim toczy się całe ich życie – prywatne i zawodowe – tam również ujawniane są sekrety i pragnienia innych bohaterów, którzy szukają ukojenia w alkoholu oraz muzyce. Przy kontuarze pojawiają się różne pary lub jednostki opowiadające o swoich związkach. Znajdziemy tu na przykład starszą kobietę tragicznie zniewoloną przez niepełnosprawnego męża, komicznego amanta zaczepiającego wszystkie atrakcyjne dziewczyny czy parę kochających się szaleńców. Każdej małej części towarzyszy klimatyczna muzyka i intymne wyznanie – wyznanie o tym, jak bardzo się kocha lub nie kocha już wcale. O tym, jak się nienawidzi i/lub jak się pragnie drugiego człowieka.
Twórcy oraz aktorzy wprawiają widza w emocjonalną huśtawkę. Gdy publiczność nie zdąży jeszcze roześmiać się do rozpuku, chwilę później jak grom z jasnego nieba spada na nią pełen goryczy dialog o toksycznej relacji. Balans między lekkością a tragizmem został utrzymany znakomicie, tak że widownia wychodzi ze spektaklu z mieszaniną uczuć i refleksji. Wspólnym mianownikiem pozostaje jednak miłość – lub jej brak. Miłość na tysiące sposobów: miłość szczera, miłość irytująca, miłość zniewalająca, miłość ratująca, miłość ukryta. Jeśli spodziewacie się tkliwych opowiastek – próżno ich tutaj szukać. W Dwóch ludzkość i proza życia wychodzą z każdego kąta, nie ma tu motywów pozbawionych realizmu. Każdy odnajdzie przynajmniej jedną etiudę, która w tym kolażu opowieści pochłonie go bez reszty.
Warto zwrócić uwagę na wysiłek, jaki dwójka aktorów wkłada w spektakl. Bułka i Neinert dokonują kilkunastu metamorfoz, błyskawicznie przechodząc z jednego charakteru do drugiego, skrajnie różnego. Wytworzone przez nich postaci są przy tym wiarygodne i budzą inne emocje.
Osią spajającą historie pozostają dwaj kluczowi bohaterowie – właściciele baru. Obserwujemy ich na początku sztuki, kilkukrotnie w trakcie, aż na końcu wyjaśnia się, dlaczego ich relacja była przepełniona pozorną nienawiścią. Owa klamra kompozycyjna znakomicie nadaje ramę pozostałym częściom.
Jedynym zarzutem, jaki można postawić temu spektaklowi, jest momentalne uciekanie do współczesnej konwencji kabaretowej. Napotkamy tu kilka nużących lub wręcz irytujących stereotypów – jak choćby słabego mężczyzny zniewolonego przez kobietę czy niezbyt inteligentnej blondynki. Pozostałe postacie są jednak na tyle nieschematyczne, że można puścić w niepamięć ten drobny mankament.
Dwa to krótki, ale silnie działający na wrażliwość, spektakl o tym, co w życiu wielu z nas najważniejsze – miłości. Miłości, bez której – jak pokazuje Teatr Korez – nie można funkcjonować. Miłości, która posiada jednocześnie moc destrukcji i kreacji. Ambiwalentnej i konfliktowej. Lecz jak powietrze – niezbędnej.
Tekst: Małgorzata Pabian