25 października miałam okazję uczestniczyć w warsztato-szkoleniu z project managementu i zarządzania zmianą w CINiB-ie. Ogólnie rzecz biorąc, zapisałam się na nie w ostatniej chwili, bo ogłoszenie przykuło moją uwagę na kilka dni przed zajęciami…
Na początku miałam wielką tremę, bałam się, że będzie to takie typowe „biznesowe ę-ą”, że nie wpasuję się w klimat, że zaczną rzucać niezrozumiałymi dla mnie zapożyczeniami z języka angielskiego i zacznę gubić się na całego. Szczerze? Nic z tych rzeczy. Już przy wejściu do CINiB-y zastaliśmy (uczestnicy) jedną z organizatorek całego przedsięwzięcia, która wręczyła nam identyfikatory i skierowała do sali seminaryjnej. Odniosłam więc płaszcz do szatni i skierowałam się ku schodom.
Do oszklonej, świetnie wyposażonej sali weszłam wraz z paroma uczestnikami, tak samo zmieszanymi jak ja. W kącie zauważyłam mały poczęstunek, wodę i wrzątek do kawy i herbaty i już wiedziałam, że to była dobra decyzja! Nie żeby ciastka budziły we mnie jakieś emocje, skądże!
Usiedliśmy i rozpoczęło się spotkanie. Wszystko zostało zorganizowane przez SPIN-US, które zaprosiło grupę Inprogress do zaprezentowania swoich gier szkoleniowych, które miały w prosty i przyjemny sposób poszerzyć naszą wiedzę z zakresu zarządzania projektem, a później – zarządzania zmianą. Całe spotkanie prowadził Rafał Czarny.
Było to dla mnie całkiem nowe doświadczenie, bo nigdy wcześniej nie brałam udziału w takich przedsięwzięciach. Zostaliśmy podzieleni na grupy i prędko zasiedliśmy do naszych plansz z pierwszą grą: Agile Game: Agile Warrior. Gra polegała przede wszystkim na tym, by jak najszybciej wyposażyć swojego rycerza zakonu Agile w najpotrzebniejsze atrybuty: miecz, zbroję i tarczę. Dodatkowo można było przyodziać go w hełm oraz zaopatrzyć w fiolki z miksturami. Cała zabawa miała pokierować nas ku strategicznemu myśleniu podczas układania planu rozgrywki: na ile wypraw chcemy jechać, ile kart z ekwipunkiem będziemy chcieli wyciągnąć, ile razy sprawdzimy, czy nasze atrybuty są zdatne do pójścia na misję. Niestety, gra często wyprowadzała na manowce, gdy rzut kostką przesądzał o tym, ile punktów zdobędziemy w konkretnej turze i czy tym samym damy sobie większą szansę na wygraną. Niestety, Zawiszy Czornemu (sic!), naszemu rycerzowi, tym razem się nie powiodło i zdobył niewielką liczbę punktów. Cóż, Wyrwidębowi udało się nas pokonać.
Następną grą była Change Management Game: Bistro Rewolucja, stworzona na potrzeby drugiego szkolenia zarządzania zmianą. Ta już bardziej mi się spodobała, niektóre zasady lepiej do mnie trafiły. W grze prowadzimy bistro, w którym mamy trzech pracowników: Kucharza, Kelnera i Kupca. Każdy z nich ma trzy wartości, które trzeba rozwinąć maksymalnie, zanim skończy się gra: Umiejętność, Chęć i Wiedzę. Dzięki różnym działaniom podczas jednej tury można było podnosić poziom tych wartości, np. prowadząc rozmowy i spotkania z konkretnym pracownikiem (spotkania sprawiały, że każde dwie wybrane umiejętności zwiększały możliwość podnoszenia poziomu tych wartości), ucząc pracowników itd. Między tymi trzema wartościami zachodziły pewne zależności: Chęci nigdy nie mogły być wyższe niż Umiejętności, bo Umiejętności wtedy musiały spaść o jeden poziom. Wiedza nie mogła być wyższa niż Chęci, bo wtedy to Chęci spadały o jeden poziom. Natomiast co turę spadała Wiedza – również o jeden poziom. To wszystko nazywało się Upływem Czasu. W grze oczywiście dochodziło do wydarzeń losowych, które często przeszkadzały i utrudniały rozgrywkę. Całą naszą rywalizację wygrała Restauracja Wegetariańska „Tłusty Boczek” – gratulujemy zwycięzcom!
Po każdej z gier omawialiśmy, co najbardziej nam się podobało w rozgrywce, na co zwróciliśmy uwagę, czego nauczyliśmy się z gry. Następnie pan Rafał wyjaśniał nam, co dokładnie przedstawiała gra, i uświadamiał nam, że w zarządzaniu projektem lub zmianą często nie mamy wpływu na różne losowe sytuacje – czasem niosą one coś dobrego, a innym razem niekoniecznie.
W pierwszej grze przede wszystkim mogliśmy się nauczyć nieco o metodyce Agile, dostrzegliśmy również, że ilość poświęconego czasu i pracy niekoniecznie jest proporcjonalna do korzyści, jakie możemy uzyskać. Druga gra natomiast dała nam do zrozumienia, że zmiana nie musi być czymś złym; że wprowadzając pewne ulepszenia i zmiany motywujemy tym samym naszych interesariuszy. Dowiedzieliśmy się również, co może wpływać na dobry przekaz informacji i jakie są typowe opory występujące w organizacji oraz jak sobie z nimi radzić.
Polecam tego typu szkolenia i warsztaty nie tylko osobom, które chcą w przyszłości zajmować się project managmentem lub change managementem. Polecam je także tym, którzy chcą polepszać swoje myślenie logiczne oraz umiejętności przewidywania pewnych sytuacji. Bardzo dużo nauczyłam się z wczorajszego wypadu na gry szkoleniowe firmy Inprogress i mam nadzieję, że będę mogła uczestniczyć w kolejnych tego typu inicjatywach.
Autorka tekstu: Karolina Donosewicz
SPIN-US: https://spinus.pl
Inprogress: https://inprogress.pl
Ogrody Przedsiębiorczości: http://www.ogrodyprzedsiebiorczosci.pl